Wojciech Malajkat szuka kolejnych wyzwań. "Przymierzam się do kilku pomysłów"
16.01.2018 | aktual.: 16.01.2018 14:43
Sam o sobie mówi, że jest aktorem z przypadku, który do szkoły teatralnej dostał się wyłącznie dzięki wyrozumiałości komisji. Paradoksalnie dziś sam jest rektorem warszawskiej Akademii Teatralnej, realizującym kolejne projekty ze świata filmu i teatru.
Wojciech Malajkat, który w styczniu obchodzi 55. urodziny, pochłonięty innymi obowiązkami rzadko kiedy gości przed kamerami. Wyjątek stanowią filmy z serii "Listy do M." - trzecia część ustanowiła niedawno rekord popularności, sprzedając 3 mln biletów (czytaj więcej tutaj). Znacznie częściej można go zobaczyć na deskach teatru lub usłyszeć w dubbingach.
Jak rozpoczęła się jego kariera i czy jest jeszcze coś, czego chciałby spróbować w zawodowym życiu?
''Los mi raczej sprzyja''
Urodził się 16 stycznia 1963 r. w Mrągowie. - Mój ojciec jest Niemcem. Został przesiedlony z Prus Wschodnich. Mama przyjechała z Kurpiów. Spotkali się w Mrągowie. W mieście żyło kilka niemieckich rodzin, ale większość była napływowa – wspominał w "Rzeczpospolitej".
Choć jego rodzice wiele przeszli i nie było im łatwo, nigdy nie narzekali. Uczyli syna, by był optymistą i dobrym, szczęśliwym człowiekiem. On zresztą przyznawał, że nigdy nie musiał się mierzyć z poważnymi problemami.
- Rodzice mnie tak do życia usposobili – dodawał. - Nie dostałem też od życia ciosów, które by mnie powaliły na obie łopatki. Los mi raczej sprzyja, a z problemami sobie radzę.
Aktor z przypadku
Długo nie spodziewał się, że ostatecznie wyląduje na scenie.
- Aktorem zostałem przez przypadek. Mój tata był stolarzem, mama krawcową, a ja chciałem być nauczycielem – tłumaczył w "Rzeczpospolitej". Ze wstydem przyznaje, że na egzaminie w szkole teatralnej zjawił się słabo przygotowany i dostał się tylko dzięki wyrozumiałości komisji.
- Marnie pamiętałem tekst. Zresztą do tej pory przychodzi mi z trudem uczenie się na pamięć. Ale wtedy to było wręcz skandaliczne. Teraz mogę się już przyznać – wyznawał w Polskim Radiu. - To był bardzo poważny mankament mojego występu. Kiedy nie pamiętałem, co jest dalej, rzucałem znaczące spojrzenie w kierunku komisji i ta litościwie podrzucała mi tekst. Tak wspólnie zdaliśmy do szkoły.
Aktorska kariera
Ale Malajkat szybko udowodnił, że profesorowie nie mylili się, dając mu szansę. W teatrze zadebiutował jeszcze jako student i szybko zdobył uznanie krytyki.
Chętnie pojawiał się też na dużym ("Wielki tydzień", "Ogniem i mieczem") i małym ("Czterdziestolatek - 20 lat później", "Defekt") ekranie, a także użyczał głosu animowanym bohaterem, na przykład Mańkowi w "Epoce lodowcowej" czy Kotu w Butach ze "Shreka".
W 2005 r. za dokonania w pracy artystycznej został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. 10 lat później przyjął Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Małżeńskie szczęście
Malajkat może pochwalić się nie tylko dokonaniami artystycznymi, ale i udanym życiem uczuciowym. Katarzynę Engwert poznał jeszcze w liceum. Ich kontakt osłabił się, kiedy po studiach dziewczyna wyjechała za granicę. Ale gdy wróciła, nie zamierzali dłużej ukrywać łączącego ich uczucia. Pobrali się, a ich znajomi twierdzą, że trudno o bardziej kochającą się i lepiej dobraną parę.
Do pełni szczęścia brakowało im tylko dzieci. Kilka lat temu Malajkatowie podjęli decyzję i adoptowali chłopca i dziewczynkę.
Zawsze z boku
Malajkat, w przeciwieństwie do wielu innych kolegów po fachu, nie narzeka na popularność.
– Sprawia mi przyjemność, gdy ludzie na mój widok zagadują, uśmiechają się, chcą sobie zrobić ze mną zdjęcie.To znaczy, że mój przekaz do nich trafia, jest solidny, a widz chce mnie poznać. Gdybym był im obojętny, nie byłbym popularny – mówił w magazynie "Prestiż".
Ale nie da się ukryć, że aktor ma wiele szczęścia. Konsekwentnie unika wszelkich skandali, nie bryluje na imprezach, rzadko udziela wywiadów i ceni sobie prywatność – toteż jego nazwisko praktycznie nie pojawia się w brukowcach. Przyznaje, że na portale plotkarskie nie zagląda i nie musi toczyć walk z paparazzi.
– Nie walczę, bo nie jestem obiektem – tłumaczył.
Marzenie do spełnienia
Wojciech Malajkat nie pojawia się na ekranie tak często jak kiedyś, ale w żadnym wypadku nie może narzekać na brak zajęć. Ostatnie lata upłynęły mu głównie na grze w teatrze, nagrywaniu dubbingów, piosenek, reżyserowaniu spektakli. Był dyrektorem Teatru Syrena, a od 2016 r. pełni rolę rektora Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
Nie znaczy to jednak, że całkowicie zrezygnował z filmu.Niedawno pojawił się w "Listach do M. 3" i spektaklu telewizyjnym "Spiskowcy".
Zapytany o to, czy ma jeszcze jakieś zawodowe marzenie do spełnienia, odpowiedział wprost:
- Nigdy nie wyreżyserowałem filmu - mówił w niedawnym wywiadzie dla portalu Aleteia.org. - Przymierzam się do kilku pomysłów, nie chciałbym jednak na razie zdradzać, co to będzie - dodał Malajkat.