Wsiądziesz raz jeszcze?
Luc Besson i Gerard Krawczyk zabierają nas w kolejną podróż najbardziej kultową taksówką świata. Trasa ciągle ta sama, samochód też jakby mniejsze robi wrażenie, do tego coś skrzypi w skrzyni biegów, ale fani serii na pewno nie będą narzekać.
I kto wie czy tylko oni. W nowym (choć to chyba przesadne określenie, „Taxi 4” to taka jedynka po liftingu) znowu spotykamy ulubieńców francuskiej publiczności – szalonego taksówkarza Daniela (Samy Naceri)
i jego kumpla, lekko dupowatego policjanta Emiliena (Frederic Diefenthal).
Tym razem muszą zmierzyć się z mafią kierowaną przez pewnego demonicznego Belga, zadanie niełatwe, bo bandziory bandziorami, a trzeba też zdążyć na mecz syna i wygłosić parę życiowych mądrości. A czasu mało (film trwa 90 minut), producencko – reżyserski duet Besson – Krawczyk stawia bowiem na akcję i tej jak zwykle nie brakuje.
„Taxi 4” to jednak dobra wiadomość dla tych, których nie bawią samochodowe kaskaderki i znane z poprzednich części drogowe akrobacje. Pościgów i kraks jest (jak na tę serię) wyjątkowo mało, ciężar (momentami lekko przygniatający) przerzucono „na odcinek” humoru rodem z najlepszych czasów francuskiej burleski.
Wielka w tym zasługa genialnego jak zwykle Bernarda Farcy w roli znerwicowanego, nieustannie balansującego na granicy... wylewu, komisarza Gilberta.
Rola twórczo nawiązująca do tradycji Louisa de Funesa, a także brytyjskiej serii o „Różowej Panterze” (niezapomniany komisarz Dreyfuss). Scena torturowania Belga za pomocą „Ne me Quite Pas” Jaquesa Brella przejdzie na pewno do komediowych annałów.
Jakkolwiek feerię gagów działają momentami dość przytłaczająco, a poziom wielu, co tu kryć, pozostawia wiele do życzenia, „Taxi 4” niesie z sobą jakiś staroświecki urok niezobowiązującej rozrywki, przywodzący na myśl niedzielne przedpołudnia spędzone na oglądaniu starych komedii.
Można też uznać ten tytuł za zapowiedź zbliżającego się sezonu ogórkowego, kiedy to łatwo będzie przekonać się co naprawdę oznacza mało wyrafinowana rozrywka.
„Taxi 4” trzyma poziom, kontynuacja wydaje się nieunikniona (może będzie z tego serial?), choć nie ukrywam, że mocno się zastanowię zanim wsiądę po raz kolejny.