Miejsce 9 - najgorszy film 2013 roku
Zrealizowany za niespełna 26 milionów dolarów projekt poboczny Michaela Baya miał być luźną odskocznią od produkowanych taśmowo „Transformerów”. W żaden sposób nie jest to jednak film lżejszy. Wręcz przeciwnie – to kolejny przyciężki filmowy kloc, którym reżyser miażdży utarte standardy. Wszystko jest u niego bardziej nabuzowane, przerośnięte, trzy razy większe, niż byłoby u innego reżysera. Dotyczy to tak bohaterów – kulturystów, a jakże – jak i samego rzemiosła, składającego się z kolejnych zwolnień obrazu, mało pomysłowych filtrów i towarzyszącej temu, nachalnej muzyki.
Bay próbuje być trochę jak Tony Scott, ale nie ma ani jego wyobraźni, ani wyczucia. W efekcie momentami wydaje się, że ten bąbel filmowej ropy po prostu pęknie i rozleje się po kinowej sali.