Wybraliśmy 10 najgorszych filmów 2013 roku
24.12.2013 | aktual.: 28.03.2019 13:08
Nieważne, jak dobry byłby to rok dla światowej kinematografii, na horyzoncie zawsze pojawi się kilka czarnych owiec, które zechcą zepsuć wrażenie. Zarzuty można wysunąć wobec nich te same co zawsze – blockbusterom zabrakło umiaru, komediom dobrego smaku, a polskim filmom… cóż, wszystkiego po trochu
Koniec roku to czas podsumowań. Postanowiliśmy więc raz jeszcze spojrzeć wstecz na mijający 2013 rok i podsumować go pod względem najgorszych filmów.
Nieważne, jak dobry byłby to rok dla światowej kinematografii, na horyzoncie zawsze pojawi się kilka czarnych owiec, które zechcą zepsuć wrażenie. Zarzuty można wysunąć wobec nich te same co zawsze – blockbusterom zabrakło umiaru, komediom dobrego smaku, a polskim filmom… cóż, wszystkiego po trochu.
Przedstawiamy przygotowane przez nas zestawienie 10 filmów, które mieliśmy wątpliwą przyjemność zobaczyć w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
Miejsce 10 - najgorszy film 2013 roku
"World War Z"
Zła wiadomość jest taka, że film Marca Forstera bez skrępowania dokonuje brutalnego gwałtu na pomysłowej i przenikliwej książce Maxa Brooksa, której miał być adaptacją; dobra – nie ma to większego znaczenia przy jego ocenie. Niezgodność z literackim pierwowzorem nie powinna być dla filmu argumentem definiującym – obie płaszczyzny dzieli tak wiele, że margines swobody, jaką reżyser ma przy przenoszeniu danej treści z jednego medium do drugiego, musi być odpowiednio szeroki.
W przypadku „World War Z” nie chodzi jednak o to, że mamy do czynienia ze słabą adaptacją dobrej książki – rzecz w tym, że film Forstera także w oderwaniu od niej jest zwyczajnie nieudany. To wysokobudżetowa kompromitacja, której nawet będący w znakomitej formie Brad Pitt nie jest w stanie wybronić.
Miejsce 9 - najgorszy film 2013 roku
"Sztanga i cash"
Zrealizowany za niespełna 26 milionów dolarów projekt poboczny Michaela Baya miał być luźną odskocznią od produkowanych taśmowo „Transformerów”. W żaden sposób nie jest to jednak film lżejszy. Wręcz przeciwnie – to kolejny przyciężki filmowy kloc, którym reżyser miażdży utarte standardy. Wszystko jest u niego bardziej nabuzowane, przerośnięte, trzy razy większe, niż byłoby u innego reżysera. Dotyczy to tak bohaterów – kulturystów, a jakże – jak i samego rzemiosła, składającego się z kolejnych zwolnień obrazu, mało pomysłowych filtrów i towarzyszącej temu, nachalnej muzyki.
Bay próbuje być trochę jak Tony Scott, ale nie ma ani jego wyobraźni, ani wyczucia. W efekcie momentami wydaje się, że ten bąbel filmowej ropy po prostu pęknie i rozleje się po kinowej sali.
Miejsce 8 - najgorszy film 2013 roku
"1000 lat po Ziemi"
Wyprawa w kosmos, jaką zafundowali sobie Will Smith i jego syn Jaden jest w gruncie rzeczy godna pochwały. Oto ojciec przekazuje pałeczkę synowi, namaszczając go na swojego następcę. Ten zaś, by dowieść, że jest tego godzien, przechodzi najcięższą lekcję przetrwania w swoim dotychczasowym życiu – pełną upokorzeń, wyrzeczeń, konfrontacji z wypieranymi lękami.
„1000 lat po Ziemi” nie jest więc – jak sugerują to druzgocące recenzje –najgorszym blockbusterem tego sezonu. Ale jednocześnie wyniki w box office nie kłamią: jeśli akurat nie należycie do hollywoodzkiego rodu Smithów ani kościoła scjentologicznego (którego ideologią film się posiłkuje), inicjacja 14-letniego Jadena raczej Was nie zainteresuje.
Miejsce 7 - najgorszy film 2013 roku
"R.I.P.D."
O tym, że „R.I.P.D.” to gorsza wersja „Facetów w czerni” mówiło się na długo przed premierą. Teraz, gdy film jest na ekranach (i płytach), można to samodzielnie zweryfikować. Co nie trwa zresztą długo – już pierwsze sceny pokazują, że perypetie „agentów z zaświatów” to mało pomysłowa parafraza komediowej trylogii Barry’ego Sonnenfelda, a praktycznie każdy element rzeczonej serii został tu, po drobnych modyfikacjach, skopiowany.
Do poziomu „Facetów…” jednak daleko – duetowi Ryan Reynolds / Jeff Bridges brakuje charyzmy Willa Smitha i Tommy’ego Lee Jonesa, dialogi nie są nawet w połowie tak zabawne, a od strony rzemiosła film rozpada się na naszych oczach.
Miejsce 6 - najgorszy film 2013 roku
Tym razem twórcy nie zawracają sobie nawet głowy, by tego rodzaju wygłupom towarzyszył jakikolwiek fabularny szkielet. W pierwszym odcinku mieliśmy do czynienia z fabułą „sytuacyjną” – przyjaciele wyjechali na wakacje, gdzie musieli stawić czoła pokusom własnej niedorosłości. W swoich nieudanych próbach wydoroślenia budzili pewną sympatię. Tutaj niczemu się już nie sprzeciwiają, a zidiocenie i bumelanctwo stanowi ich codzienną i najwyraźniej akceptowaną rutynę.
Miejsce 5 - najgorszy film 2013 roku
Cóż za marnotrawstwo! W nowelowym projekcie współczesnych tuzów niewybrednego humoru wystąpiło kilkadziesiąt gwiazd wielkiego formatu. Na liście płac nie ma słabych punktów – są tu zdobywcy Oscarów, ulubieńcy nastolatków, wytrawni komicy, największe gwiazdy.
Gorzej, że pośród kilkunastu krótkometrażowych filmików na uwagę zasługują może dwa. Reszta to już absolutnie najgorsze, co można znaleźć w amerykańskiej komedii –gastryka, wulgarność, masa obrzydliwości. Oglądanie ulubionych aktorów w skeczu, w którym zwisające z brody aktora jądra lądują w talerzu zupy…
Miejsce 4 - najgorszy film 2013 roku
"Carrie"
Film Kimberly Peirce, autorki znakomitego „Nie czas na łzy” z 1999, ale też rozczarowującego „Stop-Loss” z 2008, to w pewnym sensie pusta figura retoryczna – kopia tak bardzo zapatrzona w wytyczne książki Stephena Kinga i pierwszej jej adaptacji w reżyserii Briana De Palmy, że nieprzyjmująca niemal żadnych sugestii z zewnątrz.
Peirce, wybitnie nienadająca się na autorkę kina “akcji”, ale dotąd doskonale czująca wszelką inność i odrębność (nakręciła w końcu historie o dziewczynie, która chciała być chłopakiem i o żołnierzu, który chciał pozostać człowiekiem), dokonuje tym samym rzeczy podwójnie niebywałej. To, że odziera cały spektakl z towarzyszącej mu grozy można jej jeszcze wybaczyć. Nie każdy ma do tego dryg. Ale sposób, w jaki odczłowiecza postać Carrie, zamieniając ją w zdziwaczałe i perfidne monstrum, jakim chciały ją widzieć jej koleżanki z klasy, budzi już pewne zakłopotanie.
Miejsce 3 - najgorszy film 2013 roku
"Sierpniowe niebo. 63 dni chwały"
Dokumentalista Ireneusz Dobrowolski, autor m.in. znakomitego „Portrecisty”, zainteresowany jest tylko tym pierwszym – bohaterskim – aspektem Powstania. Na próżno szukać w jego filmie przyczynku do merytorycznej debaty, sporo jest tu za to prostych ujęć podkreślających ciężki los powstańców.
Miejsce 2 - najgorszy film 2013 roku
"Straszny film 5"
Ten trup wciąż żyje! Po średnio udanej części drugiej, kiepskiej „trójce” i wyjątkowo słabej „czwórce” producenci postanowili wycisnąć z popularnej niegdyś serii ostatnie soki. Przez siedem lat, które minęły od realizacji poprzedniej części sporo się jednak zmieniło – dzisiaj kontynuowaniem przygody ze „Strasznym filmem” nie była zainteresowana ani Anna Faris, ani bracia Wayansowie, ani… nikt, kto ma cokolwiek do stracenia.
To, że gotowy film będzie się opierał na wulgarnym, mało wyszukanym humorze, było do przewidzenia. Ale tego, że będzie on gorszy od takich niesławnych produkcji duetu Friedberg/Selzer, a jego gwiazdami będą skompromitowani Charlie Sheen i Lindsay Lohan, nikt się chyba nie spodziewał.
Miejsce 1 - najgorszy film 2013 roku
"Last Minute"
Patryk Vega, niegdyś autor bardzo dobrego „Pitbulla”, od niedawna bardziej znany jako autor kompromitującego „Ciacha”, bezskutecznie próbuje podnieść się z kolan.
„Last Minute”, jego najnowszy film, pierwotnie nazwano „Klątwą faraona”, ale tytuł szybko zmieniono – najpewniej po to, by nie kojarzył się z niesławną kompromitacją Marka Piestraka „Klątwą doliny węży”. Oryginalny tytuł stanowi tu zresztą właściwy trop, bo familijno-przygodowa komedia Vegi może się pochwalić podobną jakością wykonania. Sklecona na kolanie, kompromitująca pod względem formalnym, szowinistyczna i pseudo-prorodzinna w wymowie stanowi zabójcze dla naszych kubków smakowych połączenie.
Autor: Piotr Pluciński
(pp/mn)