Zawodowcy nie dali szans De Niro i Pacino

Al Pacino i Robert De Niro to z pewnością królowie kina. Ale nie ulega też wątpliwości, że od jakiegoś czasu nie mają najlepszej passy. De Niro z uporem godnym lepszej sprawy wikła się w kolejne przeciętne komedie. Pacino aktorsko szarżuje, coraz częściej popadając w niezamierzoną autoparodię. To z braku scenariuszy na miarę „Ojca chrzestnego“, „Taksówkarza“ czy „Serpico“.

09.12.2008 15:41

Podsunąć De Niro i Pacino dobry tekst, a znowu zabłysną. Niestety „Zawodowcy“ takiej szansy im nie dali. Szkoda tym większa, bo to pierwszy film, w którym panowie naprawdę razem zagrali.

W „Ojcu chrzestnym 2“ Francisa Coppoli (1974) nie mieli ani jednej wspólnej sceny. W „Gorączce“ Michaela Manna (1995) wystąpili razem bodaj w dwóch, a do kanonu kina przeszła ich rozmowa przy kawiarnianym stoliku - jako przykład, że dwóch wybitnych aktorów samym dialogiem może zbudować takie napięcie, że widz boi się oddychać, by niczego z ich wspólnej sceny nie utracić.

„Zawodowcy“ takich odczuć nie budzą, Przeciwnie, oglądaniu filmu towarzyszy narastająca irytacja i poczucie, że wyjątkowa okazja – jaką był wspólny występ De Niro i Pacino – nie tylko nie została niewykorzystana, ale wręcz... zmarnowana. Film Jona Avneta jest bowiem tylko jeszcze jedną, bardzo przeciętną, produkcją sensacyjną o policyjnym pościgu za seryjnym mordercą.

Ofiarami zabójcy padają wyłącznie ci, którym udało się uniknąć kary za najgorsze przestępstwa (m. in. gwałciciel i morderca małej dziewczynki). Suspens ma się zaś brać z faktu, że seryjnym mścicielem może być bohater grany przez De Niro. Jednak tej historii brak emocji.

Scenariusz autorstwa Russella Gewirtza (scenarzysty także „Planu doskonałego“) jest zlepkiem popularnych motywów z kina policyjnego. Męska przyjaźń, męskie, „soczyste“ dialogi, kilka trupów i pościg po mrocznych zakamarkach w finale. Czyli wszystko, co można zobaczyć w co drugim serialu sensacyjnym. Wtórność nie byłaby problemem, gdyby te ograne schematy nie zostały nam zaserwowane w sposób czysto mechaniczny, bez żadnej próby przełamania konwencji lub jej wzbogacenia.

Choć więc w „Partnerach“ akcji nie brakuje, zamiast ekscytować, raczej nuży. Nie udał się też finał. Miał być zaskoczeniem. Ale z powodu wtórności pomysłów i rozwiązań w całym filmie, przestaje być zagadką już w połowie seansu.

Trudno jest więc winić wielkich aktorów, że sobie „Zawodowców“ odpuścili. De Niro ogranicza się do srogich min w stylu „You talkin‘ to me?“, a Pacino sprawia wrażenie ogólnie znużonego. Inna sprawa, że obie te postawy znakomicie pasują do filmu Avneta…

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)