Magazyn WP FilmBartosz M. Kowalski: "Nie wiedziałem, kto to jest Julia Wieniawa"

Bartosz M. Kowalski: "Nie wiedziałem, kto to jest Julia Wieniawa"

Bartosz M. Kowalski podjął się szalonego projektu. Stworzył pierwszy polski slasher, a do głównej roli zaangażował Julię Wieniawę. "Nie miałem Instagrama i nie wiedziałem, kto to jest Julia Wieniawa. Ale zrobiła na mnie świetne wrażenie" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Bartosz M. Kowalski: "Nie wiedziałem, kto to jest Julia Wieniawa"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Bartosz M. Kowalski, twórca docenionego filmu "Plac zabaw", stworzył pierwszy polski slasher (podgatunek horroru, gdzie grupkę bohaterów wykańcza maniakalny morderca, często ubrany w maskę). Do tego szalonego projektu, kręconego w podwarszawskiej Puszczy Kampinoskiej, z zaskakującą obsadą (w postaci Julii Wieniawy i Wiktorii Gąsiewskiej), podeszliśmy bardzo sceptycznie. Ale okazało się, że "W lesie dziś nie zaśnie nikt" to bardzo dobry film, który może stanowić przełom w polskiej kinematografii. Film miał trafić do szerokiej publiczności w piątek 13 marca. Niestety pandemia koronawirusa pokrzyżowała plany dystrybucyjne. Premiera została odwołana i, jak się okazuje, film nigdy nie trafi na duży ekran. Za to od od piątku 20 marca można go oglądać w serwisie Netflix.

Karolina Stankiewicz: Wygląda na to, że kochasz horrory

Bartosz M. Kowalski: Ja się wychowywałem na slasherach, na kinie grozy klasy B, na horrorach, które nie traktowały się w stu procentach poważnie. To jest taka miłość od zawsze. Jak miałem 11 lat, to po kryjomu pożyczałem i oglądałem kasety, ale moi rodzice dość wcześnie zaakceptowali moje horrorowe fascynacje. Bo od zawsze mnie ciągnęło do takiego kina.

A co z polskimi horrorami?

Trudno nie mieć szacunku do "Wilczycy", bo stworzenie tego filmu na pewno wymagało odwagi. Mimo wszystko był tam klimat i groza. Ale poza tym trudno mówić o polskich horrorach. Te filmy można policzyć na palcach jednej ręki. W Ameryce horrory powstają od lat 20. XX wieku. I tam ten gatunek przeszedł ogromną ewolucję od czasów Universal Monster Movies. Sytuacje społeczne i polityczne zawsze wpływały na zmiany w kinie gatunkowym, a to, co się dzisiaj dzieje, czyli renesans horroru w USA, którego przejawem są takie filmy, jak "Middsommar", "Uciekaj!" czy "To my" – to jest efekt wieloletniej ewolucji.

Filmy, które wymieniasz, to już nie są produkcje klasy B, ale docenione kino o wysokich walorach artystycznych, które do tego ma świetne wyniki frekwencyjne.

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" też była uznawana za kino klasy B, a był to pierwszy paradokumentalny horror, który miał awangardową formę i przesłanie. Oczywiście nie jest to kino dla wszystkich, ale fanów nie brakuje. Tak samo u nas. Horror to gatunek kina, którego w Polsce nigdy nie było i zawsze mnie to bolało, jako absolutnego fascynata. No bo dlaczego mamy mniej gatunków kinematografii niż inne kraje?

Doszedłeś do tego, z czego to może wynikać?

Nie, nie mam pojęcia. Ale myślę, że horror na świecie, a w szczególności w Europie, od dziesiątek lat był traktowany jako sztuka niższa, za wyjątkiem paru tytułów. Horrory zawsze były traktowane jako dość prosta, niewymagająca rozrywka. I chyba wciąż to pokutuje. Gdy zdarzyło mi się opowiedzieć na jakimś bankiecie branżowym o "Inwazji porywaczy ciał", to naraziłem się na "ostracyzm" w towarzystwie. Nikt nie kuma, że to był film, który miał cztery remaki, że jest metaforą strachu przed komunistami i że tam jest coś więcej niż głupkowaty tytuł. Ludzie nie znają takiego kina.

Tak jak mówisz, nie mamy w Polsce tradycji horroru, a ty postanowiłeś, że mimo wszystko zrobisz slasher. Skąd taki szalony pomysł? Nie bałeś się takiego wyzwania?

Pewnie, że się bałem. Ale "Placu zabaw" też się bałem. Bo "Plac zabaw" w ramach kina społecznego był eksperymentem. "W lesie dziś nie zaśnie nikt" to też jest eksperyment. Ale ja nie lubię letniego kina. Lubię takie, które wzbudza emocje. Slashery dostarczają mnóstwo emocji, a do tego nikt ich w Polsce nie robi. A ja bym chciał, żeby to się zmieniło. Oglądam dużo polskich filmów i chciałbym móc chodzić też na polskie horrory. Nie swoje. Bo skoro mogą powstawać komedie romantyczne czy kino sensacyjne, to dlaczego nie to?

Obraz
© Materiały prasowe

Kiedy się zrodził pomysł i jak udało ci się znaleźć ludzi do tego szalonego projektu?

Z tyłu głowy miałem podobny pomysł od jakichś 20 lat, ale jak skończyłem studia i próbowałem go zrealizować, to nie było na to perspektywy. Nikt nie chciał w tego typu projekt wejść, więc zająłem się kinem dokumentalnym, a później powstał "Plac zabaw". Ale w końcu trafiłem na odpowiednich ludzi. Z Mirellą Zaradkiewicz i Jankiem Kwiecińskim zrobiliśmy krótkometrażowy projekt "Zacisze" dla platformy Showmax. Wydaje mi się, że ta reklamowa forma, która miała konwencję slashera, była swoistym punktem przełomowym. Parę osób zobaczyło, że przy niewielkich nakładach finansowych można coś fajnego zrobić. I tak się to później poukładało, że znaleźli się zajawkowicze, którzy nie bali się zaryzykować.

Najbardziej zaskoczył mnie udział Julii Wieniawy w tym filmie. Jak udało ci się ją namówić?

Poznałem ją na planie serialu. Nie miałem Instagrama i nie wiedziałem, kto to jest Julia Wieniawa. Ale byłem tego dnia na zastępstwie, a ona zrobiła na mnie świetne wrażenie pod kątem współpracy. Tego dnia na planie była też producentka "W lesie…". W przerwie na lunch podeszliśmy do Julki i zaczęliśmy rozmawiać. W końcu zaproponowaliśmy jej udział w naszym filmie, choć nie mieliśmy jeszcze skończonego scenariusza. Ona się bardzo zapaliła na myśl o roli w takim kinie, bo to coś zupełnie innego niż role, które do tej pory dostawała. Jej bohaterka mało mówi, nie ma makijażu, ma pryszcze, nosi obszerne ciuchy, jest mroczna, trochę chłopczyca. Dopiero później zacząłem czytać, kto to jest Wieniawa i pomyślałem, że faktycznie taka metamorfoza może być dobra i dla niej, i dla naszego filmu.

Ludzie żywo reagują na twój film. Podskakują na fotelach, ale też często się śmieją. Czy to są reakcje, o które ci chodziło?

Zastanawiałem się, na ile widzowie zrozumieją tę konwencję. Bo dużo jest takich opinii, że skoro to horror czy slasher, no to jak może być zabawny? Ludziom horror kojarzy się tylko ze strachem. A podgatunki horroru to ogromne spectrum. Mi zależało na tym, żeby to przede wszystkim była dobra zabawa. I elementy komediowe są intencjonalne.

Cieszę się, że nie baliście się zaryzykować.

Od czegoś trzeba zacząć. Chciałbym, żeby to się udało, żebym mógł dalej robić takie kino. I żeby moi koledzy i koleżanki po fachu też się za takie kino zabierali.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (151)