"Billy Lynn's Long Halftime Walk”: Ang Lee nakręcił piękny film, którego nie da się oglądać
"Billy Lynn's Long Halftime Walk” to najnowszy projekt trzykrotnego zdobywcy Oscara („Przyczajony tygrys, ukryty smok”, „Tajemnice Brokeback Mountain”, „Życie Pi”), który pokazuje, że wykorzystanie zaawansowanej technologii nie zawsze idzie w parze z dobrym efektem końcowym. Zachodni recenzenci są zgodni, że tego pięknego filmu po prostu nie da się oglądać.
26.10.2016 | aktual.: 26.10.2016 17:11
Najnowszy film Anga Lee to historia tytułowego żołnierza, młodego weterana wojny w Iraku, który jest jednym z ocalałych z wstrząsającej bitwy, uchwyconej przez kamery. Billy wraca do Stanów Zjednoczonych i na zlecenie rządu, wspólnie z innymi żołnierzami, bierze udział w "trasie promującej" działania zbrojne wśród nieprzychylnych wojnie Amerykanów. Całość kończy się spektakularnym występem w programie telewizyjnym, tuż przed Świętem Dziękczynienia i rozgrywkami amerykańskiej ligi futbolowej - w rekordowej na tamte czasy oglądalności.
W obsadzie "Billy Lynn's Long Halftime Walk” znalazły się takie gwiazdy jak Kristen Stewart, Steve Martin czy Vin Diesel. Obraz został nakręcony za 40 milionów dolarów i jest pierwszym filmem nakręconym w rozdzielczości 4K w 3D i w 120 klatkach animacji na sekundę. Jak donosi serwis Slate, reżyser jest zdania, że * „to nie tylko nowa technologia, ale przede wszystkim nowy sposób oglądania filmów” *. Jednocześnie uznał swój film za * „swego rodzaju eksperyment” *. Krytycy oglądający "Billy Lynn's Long Halftime Walk” przyznają mu rację w tej drugiej kwestii, dodając, że jest to nieudany eksperyment.
- Otwierająca scena z Billym Lynnem leżącym na łóżku przypomina trójwymiarowy wydruk człowieka na kacu - pisze Daniel Engber ze Slate'a.* - Wygląda dziwacznie, niefilmowo, niczym teatralny skecz zagrany w wirtualnej rzeczywistości* - dodaje krytyk.
Podobne zastrzeżenia ma Bilge Ebiri, który napisał na Twitterze, że nakręcenie filmu w 120 klatkach animacji na sekundę „to k...wska zbrodnia przeciwko kinematografii.”
Ang Lee nie jest pierwszym hollywoodzkim reżyserem, który eksperymentuje z liczbą klatek animacji. W 2012 roku podobnej rewolucji dokonał Peter Jackson, kręcąc pierwszą część „Hobbita” w 48, a nie w standardowych 24 klatkach na sekundę. Zwiększona płynność w połączeniu z wysoką rozdzielczością obrazu dała kontrowersyjny efekt, który w kolejnych filmach został przepuszczony przez filtry, niwelujące wrażenie hiperrealizmu.
"Billy Lynn's Long Halftime Walk” pokazuje, że High-Frame-Rate (HFR) w połączeniu z 3D i 4K nie jest odpowiednią drogą dla filmów fabularnych. Zdaniem Engbera dzieło Anga Lee wypada najlepiej w scenach, które są najmniej filmowe (sportowa akcja na boisku, realistyczne retrospekcje z pola bitwy). Tam, gdzie liczy się aktor i dialogi, nadmiernie szczegółowy obraz jest przeszkodą. Widz skupia się bowiem na przesadnie wyeksponowanych elementach tła czy widocznym makijażu aktorów, mającym przecież odwrócić uwagę od niedoskonałości.
Aktualnie tylko dwie sale kinowe w Stanach Zjednoczonych wyświetlają "Billy Lynn's Long Halftime Walk” w jakości HFR/3D/4K, więc jest to raczej ciekawostka niż początek nowej ery. Nie jest jednak powiedziane, że za jakiś czas podobny standard nie stanie się normą. Duży wpływ na rozwój takiego sposobu kręcenia filmów będzie miał z pewnością „Avatar 2”, który ma trafić do kin pod koniec przyszłego roku.