Nie "Bond", nie "Venom". Ten film jest teraz największym przebojem na świecie
W ostatnich godzinach media na całym świecie wiele miejsca poświęciły dwóm zachodnim produkcjom ("Nie czas umierać" i "Venom 2"), które cieszą się ogromną popularnością w kinach. Tymczasem to nie film o agencie 007 ani ekranizacja komiksu zarabiają obecnie największe pieniądze, lecz chiński dramat wojenny "The Battle At Lake Changjin".
Tradycyjnie z okazji rocznicy proklamowania przez Mao Zedonga 1 października 1949 r. Chińskiej Republiki Ludowej, jej władze przygotowały wielkie filmowe widowisko. W przeddzień święta narodowego w kinach miał premierę obraz "The Battle At Lake Changjin" ("Bitwa nad jeziorem Changjin"). Z tego powodu za Wielkim Murem nie mogła pojawić się najnowsza część przygód agenta 007. Propagandowa produkcja w pierwszym miesiącu wyświetlania w chińskich kinach nie może mieć żadnej konkurencji. Zwłaszcza z Hollywood. Dlatego "Nie czas umierać" będzie miało tam premierę dopiero 29 października.
Stracie z hollywoodzką produkcją, a zwłaszcza mało zadowalający wynik konfrontacji, byłby dla władz chińskich sytuacją wielce niewygodną. "The Battle At Lake Changjin" przenosi bowiem widzów w czasy wojny koreańskiej, w której, na pewnym jej etapie, naprzeciwko siebie stanęły wojska amerykańskie oraz chińskie.
Bitwa nad zbiornikiem Chosin, zwanym także Changjin, miała miejsce na początku wojny i była częścią drugiej chińskiej ofensywy, która rozpoczęła się pod koniec 1950 r. Jej celem było wyparcie wojsk ONZ z północnej części Korei. Kampania skierowana była głównie przeciwko 1 Dywizji Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, która wylądowała na północnym-wschodzie Korei i przeniosła się w głąb lądu w pobliże zbiornika Chosin.
Nie trzeba dodawać, że Chiny przedstawiają swoje zaangażowanie w wojnę jako akt samoobrony i wsparcia dla północnokoreańskiego przywódcy Kim Il-sunga. W Państwie Środka wojna koreańska nazywana jest wojną "przeciw agresji USA i w imię pomocy Korei".
Film "The Battle At Lake Changjin" musiał być oczywiście wyświetlany we wszystkich chińskich kinach, co przełożyło się na rekordową liczbę pokazów. Od czwartku do niedzieli, każdego dnia film wyświetlany był na 157 tys. seansów. Szacuje się, że w ciągu czterech dni wojenny dramat obejrzało w Chinach ponad 30 mln widzów.
"The Battle At Lake Changjin" zarobił w chińskich kinach 234 mln dol. W tym samym okresie "Nie czas umierać" w 54 krajach zgarnęło "zaledwie" 119 mln dol. W czasach pandemii żadna zachodnia produkcja nie miała tak dobrego otwarcia na rynku zewnętrznym. Jednak przy wyczynie chińskiego filmu rekordowe osiągnięcie najnowszego "Bonda" nie robi żadnego wrażenia. Podobnie jak najlepszy od dwóch lat rezultat otwarcia w Stanach Zjednoczonych drugiej części "Venoma", który zgarnął na starcie 90 mln dol.
"The Battle At Lake Changjin" to jedna z najdroższych chińskich produkcji w historii kinematografii Państwa Środka. Jej oficjalny budżet sięgnął 200 mln dol. Zdaniem zachodnich dziennikarzy, którzy mieli już przyjemność obejrzeć film, koszt produkcji został jednak najprawdopodobniej zaniżony.
W Hollywood projekt zrealizowany z tak ogromnym rozmachem, na dodatek kręcony w plenerach i z udziałem tak wielu statystów, musiałby kosztować ponad 400 mln dol. Być może stałby się nawet najdroższym filmem w historii. W Chinach produkcja jak bez wątpienia dużo tańsza, ale na pewno nie aż tak.
Analitycy rynku kinowego prognozują, że "The Battle At Lake Changjin" zarobi na dużym ekranie ponad 700 mln dol. Pandemia koronawirusa sprawiła, że chińskie produkcje zdominowały w tym roku światowy box office. Największym przebojem jest obecnie chińska komedia "Hi, Mom", która zgarnęła 822 mln dol. Drugie miejsce zajmują "Szybcy i wściekli 9" (717 mln dol. wpływów), ale dramat wojenny o bitwie nad jeziorem Chosin osiągnie zapewne lepszy wynik.
Na razie nie wiadomo, gdzie i kiedy będzie można obejrzeć "The Battle At Lake Changjin" w naszym kraju.