Byliśmy na "Bad Boyu". Sto procent Vegi w Vedze
"Bad Boy" to film dla wszystkich, których rozczarowała "Polityka". Stary dobry Vega powraca, brutalny jak dawniej i z tematem, który interesuje niemal wszystkich.
Chciałoby się zacząć od słów "oto jest, długo wyczekiwany…", ale Patryk Vega produkuje swoje filmy w takim tempie, że jeszcze jeden nie zdąży wyjść z kin, a już następny ma premierę. Na 2020 r. reżyser przyszykował aż 3 premiery. Łatwo stracić rachubę i się w tym wszystkim pogubić. Ustalmy zatem na początek jedno: w tym tekście mowa o "Bad Boyu", tym filmie o kibolach.
Vega mówi w wywiadach, że powstanie filmu poprzedziło zebranie dokumentacji. Spotykał się z policją, z prezesami klubów piłkarskich, wreszcie z pseudokibicami. Na podstawie tego researchu powstał "Bad Boy".
To historia dwóch braci, którzy stoją po przeciwnej stronie barykady – policjanta Piotra i kibola Pablo, który ma ambicje przejąć stery swojego ukochanego klubu. Dąży do tego za wszelką cenę. Jest tu też kobieta, która współpracuje z policją, by od środka rozpracować środowisko pseudokibiców. W tym celu wchodzi w zażyłą relację z Pablo, ale jak na femme fatale przystało, w dziwny układ wdaje się też z Piotrem.
"Bad Boy" to historia o braterskiej miłości, destrukcyjnym uczuciu, lojalności i wierności klubowi, która jest silniejsza niż jakakolwiek międzyludzka więź… Żartowałem. Nic z tych rzeczy. "Bad Boy" to łamanie kości, obcinanie kończyn, dziwaczne dialogi przed scenami seksu, mnóstwo przekleństw i przaśnego humoru. Po prostu 100 procent Vegi w Vedze. Kupując bilet doskonale wiecie, na co się piszecie.
Tylko że tym razem jest z naprawdę dużym rozmachem, temat dotyczy piłki nożnej, która interesuje niemal wszystkich w tym kraju, a do tego akcja pędzi w zawrotnym tempie, nie pozostawiając miejsca na ani chwilę nudy. Tylko czy naprawdę o taką rozrywkę chodzi?
Zobacz: "Bad Boy": Patryk Vega na celowniku piłkarskiego klubu
Mógłbym tu napisać, że Vega robi filmy za szybko, a przez to niechlujnie. Że nie dba o motywację i wiarygodność postaci. Że ledwie ślizga się po temacie, który ma mnóstwo poziomów do odkrywania. Że epatuje bezsensowną przemocą. Mógłbym sarkastycznie zaznaczyć, że "Bad Boy" to kolejny znamienity przykład kina tabloidowego. Ale przecież wy to wszystko już wiecie. I przecież i tak pójdziecie na to do kina.