Te filmy uratowały kina. Dramat polskich produkcji, sensacyjny numer 1
"Avatar: Istota wody" w rocznym podsumowaniu największych hitów 2022 roku w polskich kinach zajął dopiero 5. pozycję. Do wywalczenia lepszego miejsca zabrakło mu nie tyle większej liczby widzów, ale czasu. W ciągu kilkunastu dni wyświetlania film Camerona i tak zdołał osiągnąć imponujący wynik. Oficjalnie największym przebojem sezonu stała się animacja "Minionki: Wejście Gru".
Wiele wskazuje na to, że kina w Polsce najbardziej krytyczny okres związany z pandemią mają już za sobą. W końcu pojawiły się tytuły, które są w stanie zgromadzić przed dużym ekranem grubo ponad milion widzów, a nawet zbliżyć się do trzymilionowego pułapu. Jednak do najlepszych lat sprzed pandemii sporo jeszcze brakuje. Serwis boxofficemojo.com podaje, że wpływy ze sprzedaży biletów sięgną w tym roku kwoty 130 mln dolarów. W rekordowym pod względem frekwencji 2018 roku filmy zarobiły w polskich kinach ponad 270 mln dolarów.
Kina w naszym kraju, przynajmniej w globalnej skali, dość dynamicznie wychodzą z ekonomicznej depresji. W 2020 roku utarg ze sprzedaży biletów sięgnął zaledwie 72 mln dolarów (pieniądze te zostały wygenerowane głównie w pierwszych trzech miesiącach roku, jeszcze przed pojawieniem się w Polsce koronawirusa). W 2021 roku wpływy były jeszcze niższe. Nieznacznie przekroczyły tylko 50 mln dolarów. Pod koniec roku pojawiły się już jednak pierwsze duże przeboje, na czele z filmem "Nie czas umierać". Ostatni Bond z Danielem Craigiem zarobił w Polsce około 8,2 mln dolarów (ponad 1,6 mln widzów).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hity i klapy. Najgłośniejsze filmy roku
Pierwszymi filmami, które wyrwały polskich widzów z pandemicznego / postpandemicznego letargu były hollywoodzkie produkcje (z wyjątkiem "Dziewczyn z Dubaju", które miały premierę pod koniec listopada 2021 roku). Dla rodzimych tytułów bieżący sezon przez wiele miesięcy był totalnie beznadziejny. Na samym początku roku komedia "Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4" osiągnęła jeszcze dobry wynik (blisko 760 tys. widzów), ale później polskie produkcje jedna po drugiej ponosiły w kinach spektakularne klęski.
Szczególnie nieudane były pierwsze tygodnie po wakacjach. We wrześniu, zgodnie z wieloletnią tradycją, polskie filmy miały przyciągnąć do kin tłumy widzów. Na pierwszy ogień poszły dwa, wydawać się mogło, mocne tytuły: komediodramat "Kryptonim Polska" oraz komedia romantyczna "Szczęścia chodzą parami". Bardzo niski wynik frekwencyjny obu filmów zaskoczył nawet urodzonych sceptyków. W kolejnych tygodniach porażkę poniosły m.in. "Orlęta. Grodno '39" (w końcowym rozrachunku szkoły uratowały ten tytuł przed klęską), "Zołza", "Miłość na pierwszą stronę", "Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle", "Orzeł. Ostatni patrol".
Najlepszym podsumowaniem tego okresu był frekwencyjny blamaż filmu "króla polskiego box office'u". "Niewidzialna wojna" Patryka Vegi z trudem przetrwała w kinach dwa pierwsze tygodnie wyświetlania. Z powody dramatycznie niskiej widowni w trybie awaryjnym była usuwana z repertuaru. W ciągu 14 dni "Niewidzialną wojnę" obejrzało w kinach niespełna 50 tys. osób. W czasach świetności Vegi 2-3 warszawskie multipleksy potrafiły zgromadzić więcej widzów na "Pitbullu" czy "Polityce".
Sytuacja polskich produkcji uległa poprawie za sprawą dwóch tytułów, na które niemal nikt nie stawiał. Oparty na faktach "Johnny" w reżyserii Daniela Jaroszka oraz dokument "Ania" Michała Bandurskiego oraz Krystiana Kuczkowskiego nie tylko przywrócił wiarę producentów i dystrybutorów rodzimych filmów w kinowych widzów w naszym kraju, ale także wskazał kierunek, w którym powinni zmierzać polscy scenarzyści i reżyserzy.
Pod koniec roku pojawiły się jednak kolejne dwa tytuły, którym nie przeszkadza ani trudna, postpandemiczna sytuacja w kinach, ani wyższe ceny biletów związane z seansami 3D czy też projekcjami na wielkoformatowych ekranach w salach IMAX-u. Wydaje się, że na "Listy do M." oraz "Avatara" widzowie są w stanie tłumnie zjawić się w kinach w każdym momencie.
Piata część "Listów do M." nie miała najmniejszych problemów z przekroczeniem milionowego pułapu (po świętach miała na koncie blisko 1,5 mln widzów), podobnie jak "Avatar: Istota wody". Rodzima świąteczna komedia po raz kolejny stała się więc najpopularniejszym polskim filmem roku, zaś superprodukcja Jamesa Camerona…, cóż właściwie trudno powiedzieć, w jaki końcowy wynik celuje, bo można odnieść wrażenie, że dopiero się rozkręca w kinach.
Podczas premierowego weekendu druga część "Avatara" osiągnęła rekordowy w tym roku rezultat otwarcia (2,7 mln dolarów), a po jedenastu dniach wyświetlania (w drugi dzień świąt) przekroczyła w polskich kinach pułap miliona widzów. Wpływy ze sprzedaży biletów sięgają już 6 mln dolarów, co na razie wystarczyło do zajęcia 5. pozycji pośród najbardziej kasowych produkcji w 2022 roku w naszym kraju. Końcowy rezultat zapewne zostanie podwojony, choć pokonanie animacji "Minionki: Wejście Gru" (blisko 12 mln dolarów wpływów), zwłaszcza pod względem frekwencji (około 3 mln widzów) wcale nie będzie łatwą sprawą dla filmu Camerona.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Wednesday", czyli najpopularniejszym serialu Netfliksa ostatnich tygodni, najlepszych (i najgorszych) filmach świątecznych oraz przeżywamy finał 2. sezonu "Białego Lotosu". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.