Czekaliśmy ćwierć wieku. Nie mamy dobrych informacji
"Kosmiczny mecz: Nowa era" miał być jednym z największych hitów letniego okresu. I może jeszcze nim zostanie. Jednak opinie o filmie są fatalne. Po kilkunastu minutach zaczyna nudzić i męczyć.
Michael Phillips z Chicago Tribute twierdzi, że "Kosmiczny mecz: Nowa era" jest lepszy od oryginału. Od razu jednak dodaje, że marna to pochwała. Bo obraz z Michaelem Jordanem był okropny, przytłaczający i nudny. Phillips zwraca uwagę, że przy drugiej części "Space Jam" pracowało aż sześciu uznanych scenarzystów. Niestety, wygląda na to, że w czasie pracy nie komunikowali się ze sobą zbyt często. "Nowa era" jest niczym więcej niż zbiorem gagów, którym podporządkowała została akcja filmu. Jest ona potrzebna jedynie do tego, aby podążać od jednego żartu do drugiego.
Żarty pozostawiają jednak wiele do życzenia. Brian Lowry z CNN.com skarży się, że są toporne, wtórne i miałkie. "Zamiast trzech mało śmiesznych, może warto stworzyć jeden oryginalny i zabawny". Lowry konstatuje, że pośród hollywoodzkich producentów i scenarzystów panuje opinia, że żart, aby dobrze wypadł w filmie musi zostać wcześniej przetestowany… w innym filmie. Absurdalne podejście, które sprawia, że w amerykańskich produkcjach, zwłaszcza dla młodych widzów, w kółko maglowane są te same pomysły.
Clarisse Loughrey z Independent ubolewa, że z dobrej franczyzy, jaką są Zwariowane Melodie, ponownie powstała chaotyczna i niespójna opowieść łącząca grę żywych aktorów i animowanych postaci. "Film dobrze ogląda się jedynie przez pierwsze kilkanaście minut, później zaczyna nużyć i męczyć. Miałam wrażenie, że zrobił go ktoś, kto miał straszny ból głowy".
"Kosmiczny mecz: Nowa era" (2021) - zwiastun filmu.
Temat bólu głowy porusza sporo recenzentów. Nie ulega wątpliwości, że przynajmniej dla dorosłych widzów "Kosmiczny mecz: Nowa era" może być trudnym do przeżycia doświadczeniem. W przeciwieństwie do pierwszej części filmu, akcja sequela rozgrywa się w dużej mierze w animowanej przestrzeni. Fabuła jest przy tym bardzo infantylna, co sprawia, że nie tylko dorośli, ale także starsze dzieci mogą się męczyć i nudzić w trakcie projekcji.
Co ciekawe, recenzenci są zgodni, że LeBron James wypada na ekranie znacznie lepiej niż jego poprzednik. W opiniach sprzed lat oceniano rolę Michaela Jordana bardzo surowo. "Grał tak, jakby występował w półtoragodzinnej reklamie obuwia sportowego". LeBron James jest bardziej naturalny. Nie radzi sobie wprawdzie w scenach, które mają przedstawić relacje jego bohatera z synem, ale gdy akcja zaczyna pędzić, wypada nadspodziewanie dobrze. Wydaje się również, że ma większe poczucie humoru, a raczej - - wyczucie humoru - niż Michael Jordan.
Recenzenci zwracają również uwagę, że w filmie zabrakło postaci zwanej Pepe Le Pew (polskim widzom znany również jako Pepe Le Swąd) i przypominają historię jego upadku. Skunks był jedną z kilkunastu pierwszoplanowych postaci ”Zwariowanych melodii”. Miał swoją serię animowanych historyjek. Po raz pierwszy pojawił się w telewizji w 1954 roku w kreskówce o dość wymownym tytule "Kociak i jego adorator" (neologizm z połączenia słów odór i adorator). Czarnobiały skunks pochodził z Paryża. Mówił z francuskim akcentem. Wydzielał bardzo nieprzyjemny zapach. Ale miał też gorszą wadę. Był nachalnym podrywaczem, który podkochiwał się w kotkach, myląc je ze skunksami płci żeńskiej.
I właśnie ta słabość znalazła się ostatnio w ogniu krytyki. Dziennikarz New Jork Timesa Charles M. Blow napisał na twitterze, że Pepe Le Pew jest częścią kultury gwałtu. Na potwierdzenie swej opinii wymienia trzy niedopuszczalne praktyki animowanego skunksa: 1. Wielokrotnie chwyta, całuje nieznajomą dziewczynę (tj. kotkę) bez jej zgody, a nawet wbrew jej woli. 2. Nie pozwala jej uciec, wciąż ją goni, nie chce puścić. 3. Często zamyka drzwi, uniemożliwiając jej ucieczkę.
Z powodu tych ciężkich zarzutów Pepe Le Swąd został usunięty z obsady drugiej części "Kosmicznego meczu". W jednej ze scen miał za zadanie poderwać kobietę (postać nieanimowaną) i pocałować ją w rękę. W sekwencji mieli również pojawić się głowni bohaterowie filmu Królik Bugs i LeBron James, których zadaniem było pouczenia skunksa, że nie można teraz dotykać innych postaci (animowanych i nieanimowanych) bez ich zgody. Ostatecznie producenci woleli jednak całą scenę usunąć z filmu.
Ofiarą polityki poprawności stała się również Lola Bunny. Animowany króliczek został bowiem pozbawiony swoich kobiecych atrybutów. Fani są Looney Tunes są oburzeni. Reżyser filmu odpowiada: „Nie miałem pojęcia, że ludzie będą tak rozpoczać, że króliczek ma zmniejszone piersi. Rozumiem, że ludzie nie chcą, aby rzeczy się zmieniały, ale myślę, że potrzebowaliśmy pewnej ewolucji, nie przez uprzedmiotowienie postaci, ale przez uczynienie jej silną i nadal kobiecą". Wygląda więc na to, że twórcy "Kosmicznego meczu" w pierwszej kolejności skupili się na obyczajowości i postanowili usunięć wstydliwe oraz wrogie elementy stosowane w minionym wieku w kreskówkach.