Gorący hit na walentynki. Twórca "365 dni" wie, jak rozpalić widzów [RECENZJA]
Białe, puste plaże, na których piękni, nadzy ludzie uprawiają gorący seks. W tle duża różnica wieku między kochankami i konflikt matki z córką. Wygląda na to, że do kin właśnie wchodzi idealny kandydat na walentynkowy hit. "Heaven in Hell" w reżyserii Tomasza Mandesa ma szansę powtórzyć sukces "365 dni".
Ona (Magdalena Boczarska) jest dojrzałą, szanowaną sędzią. On (Simone Susinna) mieszka na plaży i przyjaźni się z podejrzanymi ludźmi, u których pracuje jako instruktor surfingu. Wystarczy jedno spotkanie i głębokie spojrzenie w oczy, by ona straciła dla niego głowę. A potem następuje to, co fani "365 dni" lubią najbardziej. Piękna para oddaje się namiętności wszędzie, gdzie się da. W ekskluzywnym domu oraz na łodzi głównej bohaterki, na dzikiej plaży Helu czy u niej w pracy, w budynku sądu. Scen jest dużo, są gorące i odważne, a pomiędzy nimi następują kolejne dramaty w życiu obojga kochanków.
Polscy twórcy znaleźli sposób na hit. Po produkcji "365 dni" na podstawie książki Blanki Lipińskiej, która odniosła sukces na świecie, otworzył się worek z filmami o miłości, która jest konsumowana na ekranie często i efektownie. "Heaven in Hell" wpisuje się w ten nurt. To teoretycznie opowieść o uczuciu, które nie miało prawa się narodzić. Najmocniejszą stroną produkcji są jednak piękne zdjęcia, świetna jak zawsze (i często naga) Magda Boczarska oraz seks wylewający się z ekranu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I choć produkcja porusza ważne społecznie tematy jak choćby ostracyzm z powodu związku starszej kobiety z dużo młodszym mężczyzną czy konflikt matki z dorastającą córką podszyty traumą obu kobiet, to nie da się ukryć, że najbardziej przyciągającym wątkiem jest romans filmowych Olgi i Maksa.
Wcielający się w surfera Simone Susinna nie oddalił się zbytnio od postaci, którą grał we wspomnianym już "365 dni". Przystojny Włoch, który zdobywa serce Polki i nie wstydzi się pokazać wysportowanego ciała na ekranie. Nie dość, że zaspokaja seksualne potrzeby starszej od siebie kobiety, to jeszcze rozumie jej rozterki i wspiera ją w trudnych chwilach. Gdzieś już to widzieliście?
Akcja filmu rozgrywa się na Helu, latem. W środku sezonu. Plaże są białe i puste. Nie ma parawanów oraz rodzin z dziećmi, a dzięki temu, że niemal cały czas święci słońce, bohater Simone może paradować bez koszulki przez większość filmu. Ciężko o lepszą promocję Polski.
W "Heaven in Hell" dostajemy dokładnie to, czego powinniśmy oczekiwać. Historię miłości pięknych ludzi okraszoną erotyzmem i pięknymi okolicznościami przyrody. Czego chcieć więcej? Na walentynkowy wieczór w kinie na pewno wystarczy.
Karolina Grabińska, dziennikarka Wirtualnej Polski