Grażyna Błęcka-Kolska: ''Mój organizm nie wytrzymał – albo umrę, albo się rozwiodę''
Przeszło przez piekło. Jej trwający prawie 30 lat związek zakończył się w atmosferze skandalu, kiedy Jan Jakub Kolski związał się z o wiele młodszą modelką.
Kiedy 25-lat temu zagrała uroczą Kasię w kultowej komedii „Kogel-mogel” Romana Załuskiego cała Polska ją pokochała. Ponad dwa lata temu jej życie dokumentnie stanęło na głowie. Grażyna Błęcka-Kolska znalazła się w bardzo ciężkiej sytuacji. Teraz wraca zupełnie odmieniona!
Przeszło przez piekło. Jej trwający prawie 30 lat związek zakończył się w atmosferze skandalu, kiedy Jan Jakub Kolski związał się z o wiele młodszą modelką.
Dziś Grażyna Błęcka-Kolska powoli wychodzi na prostą, choć nie może znaleźć pracy i boryka się ze sprzedażą domu, w którym myślała, że będzie mieszkać do końca życia…
Bycie żoną reżysera nie wyszło jej na dobre
Dzięki roli Kasi Solskiej cała Polska natychmiast pokochała 26-letnią aktorkę i z zaciekawieniem śledziła jej losy w drugiej części filmu.
Choć film Załuskiego przyniósł jej sporą popularność, a jej dorobek zawodowy zamyka się w kilkudziesięciu rolach filmowych i telewizyjnych, Grażyna Błęcka-Kolska przez wiele lat znana była przede wszystkim jako żona uznanego reżysera Jana Jakuba Kolskiego.
Ich małżeństwo trwało 25 lat, a jego owocami są córka Zuzanna i 13 filmów, które wspólnie nakręcili. Dziś aktorka mówi, że bycie żoną reżysera nie wyszło jej na dobre.
On był artystą, ona kurą domową
- Nie zadbałam o siebie, nie stawiałam granic, nie mówiłam otwarcie o swoich potrzebach, bo wydawało mi się, że twórca jest najważniejszy - opowiedziała w niezwykle szczerej rozmowie z miesięcznikiem Zwierciadło.
Błęcka-Kolska wyznaje dzisiaj, że z czasem jej rola zaczęła sprowadzać się do gotowania, pilnowania domu i wymyślania kolejnych diet dla męża.
Aktorka grała od czasu do czasu i to przeważnie w filmach męża. Nie wyrobiła sobie dostatecznie silnej pozycji. Teraz bardzo tego żałuje.
Nareszcie osiągnęła pełnoletniość
Jak sama mówi, rozwód był impulsem, aby w końcu wydoroślała i stanęła na nogi. Z Kolskim rozstała się ponad dwa lata temu.
- Uważam się za twardą zawodniczkę, bo znosiłam to, że mój mąż notorycznie się zakochiwał. […] Więc kiedy po raz kolejny powiedział mi, że się zakochał wstałam i upadłam, znów wstałam i znów się przewróciłam. Mój organizm nie wytrzymał. A potem pomyślałam: „Albo umrę, albo się rozwiodę” - wyznaje dziś aktorka.
Nie użala się nad sobą, choć jej życie w jednej chwili stanęło na głowie, a sytuacja, w jakiej się znalazła niejednemu wydałaby się beznadziejna.
Boryka się z brakiem pracy
Choć nareszcie czuje ulgę, to nadal* musi zmagać się z prozą dnia codziennego.* Obecnie największymi bolączkami aktorki są brak pracy oraz chętnych na kupno domu.
Choć od czasu do czasu możemy zobaczyć ją na małym ekranie, epizody w „M jak miłość” czy „Misja Afganistan” nie wystarczają, aby zapłacić rachunki.
Aktorka przyznaje, że bardzo chciałaby wrócić do gry w filmach.
Tęskni za kinem...
Aktorka podzieliła się ostatnio swoimi marzeniami. Choć nie ukrywa, że tęskni za kinem, nie* wyklucza napisania książki* czy zajęcia się produkcją biżuterii.
- Wszystko się może zdarzyć. Może dostanę jakąś ciekawą rolę? Na przykład u Agnieszki Holland w filmie na podstawie książki Olgi Tokarczuk? - wyjawia swoje marzenia artystka.
Czyżby szykowało się coś poważnego? Z takiego połączenia talentów mogłoby wyjść naprawdę ciekawe kino.
Odmieniona nie do poznania!
Jakiś czas temu aktorka pojawiła się w „Pytaniu na śniadanie” z okazji 25-lecia premiery „Kogla- mogla”. Do studia oprócz niej zaproszono Ewę Kasprzyk i Zdzisława Wardejna.
Aktorkę niełatwo jest dzisiaj rozpoznać. Słynne blond włosy gdzieś zniknęły. Widać, że zmiany w jej życiu pociągnęły za sobą decyzję o diametralnej zmianie stylu…
W tym roku Grażyna Błęcka-Kolska skończyła 51 lat. Ostatnim pełnometrażowym filmem z jej udziałem, który mogliśmy zobaczyć na wielkim ekranie, była obsypana nagrodami „Wenecja” z 2010 roku w reżyserii jej byłego męża.
W tym roku aktorkę możemy zobaczyć u boku Tomasza Schuchardta w „Zasadach gry” zrealizowanych w ramach programu „30 Minut”. Dobry początek. (gk/mn)