"Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie": duży sukces przy słabych recenzjach
Dawno, dawno temu w odległej Ameryce młody reżyser spełnił swoje marzenie i zrealizował film, który odmienił oblicze kina. W kolejnych latach George Lucas stworzył prawdziwe "gwiezdne imperium" warte dziś miliardy dolarów.
Za nami premiera filmu "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie". Recenzje nie zachwycają, wynik otwarcia w amerykańskich kinach również nie spełnił oczekiwań. Nie zmienia to jednak faktu, że pod względem komercyjnym film odniósł ogromny sukces.
Podczas premierowego weekendu obraz na całym świecie zarobił w kinach 373,5 mln dol. W Stanach Zjednoczonych wpływy wyniosły 175,5 mln dol. To wprawdzie dużo mniej niż w przypadku dwóch poprzednich części, które na starcie zebrały odpowiednio 248 mln i 220 mln dol., jednak należy pamiętać o dwóch czynnikach.
Po pierwsze każda druga i trzecia część gwiezdnej sagi gromadziła w kinach znacznie mniej widzów niż pierwsza. Po drugie, "Skywalker. Odrodzenie", w przeciwieństwie do poprzedników, miał premierę w przedświąteczny weekend, co w jakimś stopniu osłabiło rezultat otwarcia filmu. W każdym razie wytwórnia Disneya wciąż prognozuje, że ich najnowsza produkcja będzie cieszyć się nie mniejszą popularnością niż "Ostatni Jedi", który przed dwoma laty zgarnął w Stanach ponad 600 mln dol.
Kończy się więc kolejny rozdział niezwykłej historii, która sama w sobie może być podstawą hollywoodzkiego scenariusza o "amerykańskim śnie" czy też opowieścią o wizjonerze, w którego pomysły nikt nie wierzył, a które okazały się później żyłą złota.
Jej początek przypada na wczesne lata siedemdziesiąte. George Lucas kręci właśnie swój drugi pełnometrażowy film "Amerykańskie graffiti". Prosta fabuła, jeden wieczór z życia nastolatków, dużo muzyki i samochodów z lat sześćdziesiątych. Niby nic wielkiego, ale zarówno widzowie, jak i recenzenci są filmem zachwyceni. To znakomity portret młodych ludzi stojących u progu dorosłości. "Amerykańskie graffiti" niespodziewanie staje się w Stanach wielkim przebojem. Przy kosztach produkcji sięgających ok. 800 tys. dol. zarabia w kinach ponad 100 mln dol. Zostaje też wyróżnione pięcioma nominacjami do Oscara, w tym dla najlepszego filmu oraz za reżyserię i scenariusz autorstwa Lucasa.
George Lucas był wówczas przekonany, że z takim sukcesem bez problemów znajdzie pieniądze na realizację filmu, o którym marzył od dzieciństwa. Filmu o rycerzach i księżniczkach w kosmosie, o pojedynkach statków w przestrzeni kosmicznej, o zdradzie i odkupieniu winy. Jednak jego wizyty u szefów hollywoodzkich wytwórni kończyły się upokorzeniem. "Słyszałem, jak się ze mnie śmieją, gdy zamykałem za sobą drzwi" – wspominał po latach reżyser.
W końcu przekonał do projektu studio 20th Century Fox, obiecując przy tym, że jego następnym filmem dla tej wytwórni będzie coś w rodzaju "Amerykańskiego graffiti". Nie miał przy tym zamiaru dotrzymać tej obietnicy i nie dotrzymał. Nie musiał.
20th Century Fox zgodziło się przeznaczyć na produkcję Lucasa 7 mln dol. Skończyło się na 11 mln. Zakładano, że "Gwiezdne wojny", przy dobrych wiatrach, mogą zarobić w kinach kilkanaście mln dol. Film George’a Lucasa w samych tylko Stanach Zjednoczonych zarobił natomiast 307,3 mln dol. To był dorobek z lat siedemdziesiątych. Później tytuł dwukrotnie trafił jeszcze do kin (1982, 1997) i w sumie zgarnął 461 mln dol., co po uwzględnieniu inflacji daje kwotę sięgająca 1,6 mld dol.
Dla porównania największy przebój ostatnich lat "Avengers: Koniec gry" zarobił w Ameryce "jedynie" 858 mln dol. Wprowadzone do kin w 1977 roku "Gwiezdne wojny" (noszące obecnie tytuł "Gwiezdne wojny: Część IV – Nowa nadzieja") są uważane za drugi największy przebój w historii w amerykańskich kinach (największym pozostaje "Przeminęło z wiatrem" z 1939 r.). Wyliczono, że na film George’a Lucasa zostało sprzedanych 143 mln biletów. Warto też pamiętać, że obraz otrzymał aż jedenaście nominacji do Oscara. Dwie trafiły na konto Lucasa (reżyseria i scenariusz). "Gwiezdne wojny" zwyciężyły w siedmiu kategoriach: najlepsza muzyka, efekty wizualne i dźwiękowe, dźwięk, scenografia, kostiumy oraz montaż.
Tak zrodziło się imperium Lucasa, które podbiło niemal wszystkie kraje na świecie. Gdy je sprzedawał wytwórni Disneya w 2012 r., otrzymał 4 mld dol. Zaledwie sześć lat później szefowie studia ogłosili, że koszty inwestycji już się zwróciły i firma zaczęła czerpać zyski z przejęcia. Nie ma co się dziwić, skoro w samych tylko Stanach Zjednoczonych osiem filmów z serii "Gwiezdnych wojen" zarobiło w kinach blisko 7 mld dol. A to przecież jedynie wierzchołek góry lodowej, zaledwie jedno ze źródeł dochodu jakie generuje zjawisko zwane "Gwiezdnymi wojnami".
Poniżej zestawienie wpływów osiągniętych przez poszczególne części gwiezdnej sagi w amerykańskich kinach. Podane kwoty uwzględniają inflację, czyli są oparte na liczbie sprzedanych biletów.
• "Gwiezdne wojny: Część IV – Nowa nadzieja" (1977) – 1,6 mld dol.
• "Gwiezdne wojny: Część V – Imperium kontratakuje" (1980) – 885 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Część VI – Powrót Jedi" (1983) – 847 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Część I – Mroczne widmo" (1999) –814 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Część II – Atak klonów" (2002) – 487 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Część III – Zemsta Sithów" (2005) – 540 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy" (2015) – 974 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi" (2017) – 609 mln dol.
• "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie" (2019) – ???