Widzowie uwielbiali go zwłaszcza za rolę Dionizego, nestora rodu w serialu „Złotopolscy”. Henryk Machalica nie krył zresztą, że ta postać jest mu bardzo bliska. Nade wszystko cenił sobie bowiem rodzinę i domowy spokój, choć tak rzadko mógł go zaznać. Stale był w trasie, występował na scenie i przed kamerami. Nawet kiedy się rozwiódł i założył drugą rodzinę, nigdy nie zapomniał o swoich dzieciach i starał się, aby zawsze czuły, że mogą na nim polegać.
Zdarzały mu się większe i mniejsze wpadki. Na przykład kiedy po raz pierwszy pojawił się na scenie, był pod wpływem alkoholu. Mimo to zawsze starał się naprawiać swoje błędy i więcej ich nie popełniać.
Ambitny i charyzmatyczny, wciąż chciał się angażować w nowe projekty i wyznawał, że czeka na rolę życia. Jego tragiczna i niespodziewana śmierć zszokowała i pogrążyła w żalu wielu widzów.
Walka z nieśmiałością
Przygodę z aktorstwem zaczynał od teatru lalek w Bielsku-Białej, ale wkrótce uznał, że to nie dla niego. Powód? Stwierdził, że jest zbyt wysoki i podczas przedstawienia, aby nie było go widać zza parawanu, musi się nieustannie garbić.
Zresztą i tak od zawsze ciągnęło go na scenę. Zaczął pracować na dykcją, aż wreszcie uznał, że jest gotowy. Aktorstwo, jak wyznawał, miało mu też pomóc w pokonaniu nieśmiałości. Choć prawdę mówiąc, tej cechy akurat nie udało mu się nigdy zwalczyć.
*- Myślałem, że wychodząc na scenę, stając przed publicznością, wyleczę się z moich kompleksów. Ale tak naprawdę dziś jestem tak samo chorobliwie nieśmiały, jak przed 40 laty *- śmiał się w jednym z wywiadów.
„Był lekko na gazie”
Jego kariera w teatrze nie zaczęła się jednak najlepiej. Aktor, prawdopodobnie by pozbyć się nieśmiałości, przed wyjściem na scenę postanowił napić się czegoś mocniejszego.
- Jego pierwsza rola to było zastępstwo w sztuce przygotowanej do poprzedniego sezonu. Pojechali z tym spektaklem w teren. No i była afera, bo Henryk był lekko na gazie - opowiadał o tym wydarzeniu w "Gazecie Lubelskiej" przyjaciel aktora, Zdzisław Grudzień. - Ówczesny dyrektor teatru bardzo tego nie lubił. Wziął Machalicę na rozmowę przed wszystkimi aktorami i zaproponował dwa wyjścia: potrącenie całej miesięcznej gaży albo odejście z teatru. Dał mu pięć minut na zastanowienie. Po tym czasie Henryk zdecydował, że całą gaże oddaje na PCK. A dyrektor dodał, że postara się, by te pieniądze trafiły do jego dzieci.
Czekał na rolę życia
Całe szczęście ta wpadka nie zaszkodziła jego karierze. Machalica współpracował później z wieloma warszawskimi teatrami, zaczął także robić karierę przed kamerami. Pojawił się w kilkudziesięciu polskich filmach, między innymi "Łukasz", "Moja wojna, moja miłość", "Wilczyca", "Rajska jabłoń", "Złoto dezerterów" czy "Czarna plaża".
Zdobywał też popularność na małym ekranie, występując w "Pierścieniu i róży", "Mistrzu i Małgorzacie", "Przyłbicach i kapturach" i "Rodzinie Połanieckich".
Ale uważał, że najważniejsze jeszcze wciąż przed nim.
- Roli życia jeszcze nie zagrałem. Wciąż na nią czekam... - mówił.
Uciążliwa popularność
Największą popularność przynieśli mu oczywiście "Złotopolscy", a Machalica uważał, że włożył w postać Dionizego dużą część siebie.
- Scenarzysta "kupił" trochę moich prywatnych cech i wyposażył w nie Dionizego, więc nie zaprzeczam, że jednak trochę jesteśmy do siebie podobni - mówił. - Na pewno świetnie się z Dionizym rozumiemy i dogadujemy. Tak bardzo zrosłem się z tą postacią, że jeśli nagle widzę, że scenarzysta każe Dionizemu zachowywać się w sposób, którego ja nie akceptuję, głośno o tym mówię i proponuję korekty - śmiał się.
Ale nie krył, że ten rozgłos, który zyskał dzięki serialowi, nie zawsze jest mu na rękę.
*- Popularność "serialowa" jest nieco uciążliwa, bo pozbawia aktora prywatności. Ludzie uważają, że jeśli ktoś jest osobą publiczną, to można tego kogoś bez przerwy poklepywać po ramieniu, co poklepywanemu najczęściej wcale nie sprawia przyjemności *– dodawał.
„Czuliśmy, że ojciec jest blisko”
Aktor nie krył, że choć kocha swoją pracę, to rodzina jest dla niego zawsze najważniejsza.
- Bez rodziny nie mógłbym ani pracować, ani w ogóle być - twierdził.
Pierwszy raz ożenił się bardzo młodo i szybko został ojcem bliźniaków Aleksandra i Krzysztofa, a potem Piotra.
Pierwsze małżeństwo Machalicy nie przetrwało, ale aktor zawsze dbał o to, by mieć jak najlepszy kontakt z synami.
Tragiczny wypadek
Jego drugą żoną została dziennikarka Danuta, była partnerka Romana Wilhelmiego. U jej boku aktor znalazł szczęście. Para doczekała się dwóch córek - Pauliny i Magdy.
Uchodzili za niezwykle udane i zgodne małżeństwo. Po latach przeprowadzili się na wieś, gdzie wiedli spokojne życie. Machalica chciał spełnić swoje marzenie i wybudować hotel dla koni, które uwielbiał.
Niestety, w maju 2003 roku spadł z konia. Nieprzytomnego aktora przewieziono do szpitala, gdzie stwierdzono, że ma uszkodzony kręgosłup i rozległe obrażenia głowy. Przez długie miesiące walczył o życie. Zmarł 1 listopada.