Kościół nie zakaże wiernym oglądania "Kleru". Innych niewygodnych filmów też nie piętnował
W "Drogówce" nie zostawił suchej nitki na polskiej policji, w "Klerze" Smarzowski wyciąga brudy katolickich księży. Antyklerykałowie zacierają ręce i przewidują kościelny bojkot filmu, który nie nastąpi.
08.08.2018 | aktual.: 09.08.2018 12:36
W poniedziałek opublikowaliśmy pierwszy zwiastun filmu "Kler" Wojciecha Smarzowskiego, punktującego grzechy polskich księży. Pijaństwo, seks, chciwość, opływanie w luksusy, wykorzystywanie wiernych – taki obraz duchowieństwa przedstawiono w zwiastunie, który zniknął z kanału dystrybutora na YouTube po kilkunastu godzinach.
Informacja o usunięciu filmiku rozniosła się po serwisach filmowych i mediach społecznościowych. "Tak ostry, że po 24 godzinach zniknął z sieci!", "Udostępniajcie, bo już zniknął z YouTube'a" pisano na Facebooku. Wielu użytkowników portali społecznościowych, w tym poseł PO Grzegorz Furgo, łączyło ten fakt z kontrowersyjną treścią, sugerując kościelne naciski na dystrybutora. Kino Świat, które wprowadzi "Kler" na ekrany (premiera 28 września), ostudziło emocje. Zdjęcie zwiastuna z YouTube'a było decyzją dystrybutora, który po wprowadzeniu "kosmetycznych zmian" opublikuje go znowu w środę 8 sierpnia. Nacisków nie było, ale jest świetna reklama.
W kontekście zamieszania wokół nowego filmu Smarzowskiego na wierzch wypłynęła pewna niezdrowa obawa. Wielu Polaków jest przekonanych, że Kościół wywiera naciski na media i twórców dzieł kultury, by ukryć niewygodne treści. I mówi wiernym, co mogą, a czego nie mogą oglądać. Wspomina się zapoczątkowany w Średniowieczu "Indeks ksiąg zakazanych", palenie egzemplarzy "Harry'ego Pottera" czy bojkotowanie antychrześcijańskich filmów. Już teraz pojawiają się sugestie, że episkopat będzie blokował premierę "Kleru".
Konferencja Episkopatu Polski faktycznie odnosi się czasem do filmów związanych z życiem Kościoła, jednak ze świecą szukać przykładów jakiegokolwiek piętnowania czy wzywania do bojkotu.
W marcu 2016 r. KEP pisał o filmie "Niewinne", poruszającym dramatyczną historię zakonnic w czasie drugiej wojny światowej.
- W zapowiedzi filmu jest mowa o tym, że jest on inspirowany prawdziwą historią. Ukazane w filmie siostry zakonne noszą habity podobne do habitów benedyktynek klauzurowych. W związku z tym oświadczamy, że nie ma dokumentów historycznych ani przekazu pamięciowego o tym, aby benedyktynki klauzurowe w Polsce doznały tragedii, o której w filmie mowa – to fragment oświadczenia reprezentantek środowisk zakonnych, które ukazało się na stronie KEP.
W podobnym tonie o "Niewinnych" pisał Ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik KEP, wytykając przekłamanie prawdy historycznej. Zamiast domagać się bojkotu zabiegał o sprawiedliwe podejście to tematu.
Gdy na ekrany wchodziło "Milczenie" Martina Scorsese, wielu widziało w filmie o prześladowaniach chrześcijan w dawnej Japonii gloryfikację apostazji. Zwolenników takiej interpretacji może więc dziwić watykańska premiera i świetny odbiór "Milczenia" przez hierarchów Kościoła. Metropolita warszawski kard. Nycz mówił wprost:
- Ten film każdy powinien obejrzeć. To obraz, który zmusza do myślenia i głęboko duchowy, podejmujący problem misyjności Kościoła.
Przykładów, w których duchowni odnoszą się pozytywnie do rzekomo antychrześcijańskich filmów, jest znacznie więcej. Uważanego za najwybitniejszy horror "Egzorcystę" chwalił ojciec Amorth, włoski ksiądz specjalizujący się w wypędzaniu złych duchów, najsłynniejszy nowożytny przedstawiciel tej "profesji". Duchowny miał jeden zarzut – niektóre efekty specjalne były jego zdaniem zbyt przerysowane. Jednak przebieg zdarzeń ukazany w filmie uznał za bardzo realistyczny.
Osoby mówiące o filmach rzekomo zakazanych przez Kościół nie mogą także wskazać oscarowego "Spotlight" (najlepszy film, najlepszy scenariusz). Obraz opowiadający o pracy bostońskich dziennikarzy, którzy ujawnili "systemową pedofilię" w lokalnym Kościele został bardzo pozytywnie oceniony zarówno przez antyklerykałów (bo powiedział prawdę o grzechach duchownych), jak i środowiska chrześcijańskie.
Narodowe Katolickie Biuro ds. Kinematografii, działające przy amerykańskim episkopacie, przyznało "Spotlight" kategorię A-III, co oznacza, że z punktu widzenia katolika to film skierowany do dorosłego widza, ale nie jest obrazoburczy czy zachwalający niemoralne zachowania.
Ocenianie filmów przez pryzmat wartości chrześcijańskich jest obecne w amerykańskim Kościele, ale wbrew pozorom ma niewiele wspólnego z rzekomym indeksem zakazanych obrazów. Prawdą jest jednak, że historia Kościoła katolickiego zna przypadki, kiedy duchowni próbowali walczyć systemowo ze szkodliwymi filmami.
Papież Pius XI w encyklice "O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży" ("Divini Illius Magistri", 1929) pisał, że "potężne środki propagandy (takie jak kino), które mogłyby przynieść ogromny pożytek wiedzy i wychowaniu, gdyby opierały się na zdrowych zasadach, zbyt często, niestety, służą jako podnieta do złych namiętności i jako środek do osiągnięcia nędznych korzyści". W 1936 r. rozwinął ten temat w encyklice "O należytym użyciu i nadużyciu filmu" ("Vigilanti Cura"). Papież zalecał, by duchowni (zwłaszcza amerykańscy ze względu na Hollywood) "wystosowali apel do tych katolików, którzy zajmują odpowiedzialne stanowiska w tym przemyśle. Niech zastanowią się nad swymi obowiązkami i nad odpowiedzialnością, która na nich ciąży jako na dzieciach Kościoła, by użyli wszystkich swych wpływów i całego swego autorytetu celem ugruntowania zasad prawdziwej moralności w filmach, które produkują, lub w produkcji których pomagają".
Zalecał także powołanie do życia "narodowych biur klasyfikacyjnych w każdym kraju; zadaniem ich będzie popieranie i popularyzowanie dobrych filmów, klasyfikacja innych, oraz podawanie tej oceny do wiadomości Duchowieństwa i wiernych".
Zgodnie z tym podejściem w latach 30. w USA powstał Legion Przyzwoitości, zaś w latach 50. polscy duchowni założyli Katolickie Biuro do spraw Filmu, Telewizji, Radia i Teatru. Reprezentanci tych organów badali filmy pod kątem zgodności z nauką Kościoła czy wartości chrześcijańskich, piętnując wybrane produkcje. Ich działalności nie należy jednak utożsamiać z systemowym zakazywaniem oglądania filmów przez wiernych.
O prawdziwych intencjach Watykanu w tym temacie świadczy chociażby lista "ważnych i wartościowych filmów fabularnych", którą opublikowano w 1995 r. na 100-lecie kina. Ówczesna Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu wybrała 45 tytułów i podzieliła na trzy kategorie: o szczególnych walorach religijnych, moralnych lub artystycznych.
Lista była ogromnym zaskoczeniem dla ludzi spodziewających się wyliczanki zawierającej "katolicką propagandę". Obok "Ben-Hura" czy "Franciszka" pojawiły się bowiem takie filmy jak "Lista Schindlera", "2001: Odyseja kosmiczna", "Obywatel Kane", "Nosferatu", "Czarnoksiężnik z OZ" czy "Dekalog" Kieślowskiego.
Co jakiś czas media huczą, że konkretny ksiądz czy organizacja katolicka wyraża się negatywnie o głośnych i z pozoru całkiem niegroźnych dziełach kultury. Takie doniesienia są wodą na młyn zwolenników teorii spiskowych, szukających w archiwach Watykanu księgi z listą filmów, których katolicy nie mogą oglądać. I już szykują się na kościelny bojkot "Kleru".
Tymczasem jak mówił francuski kard. André Vingt-Trois w kontekście nowej ewangelizacji: "Misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii, nie troska o swój wizerunek". Kościół nie jest od nakładania zakazów, które miałyby walczyć ze stereotypowym postrzeganiem duchownych. Tak samo jak polska policja nie powinna wypisywać mandatów za dowcipy o funkcjonariuszach, albo krytykować Smarzowskiego za "Drogówkę".