Trwa ładowanie...
recenzja
30-01-2015 11:12

"Niepowstrzymani" przed sukcesem [RECENZJA]

"Niepowstrzymani" przed sukcesem [RECENZJA]Źródło: Facebook
d1a0jwr
d1a0jwr

Było ich trzech – jeden odlewał rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych, drugi pomagał paniom po czterdziestce zrzucić zbędne kilogramy, a trzeci dopiero co wyszedł z więzienia. Nie mieli prawa nigdy się spotkać, ale życie rządzi się swoimi prawami, więc ich drogi odnalazły się na boisku do futbolu amerykańskiego. Tak dowiedziano się o *"Niepowstrzymanych", o których Bartosz Kowalski nakręcił dokument. Premiera filmu odbędzie się w niedzielę, w dniu SuperBowl o godz. 22 na kanale HBO.*

Jak trafili do jednej drużyny Seahawks Gdynia? Futbol amerykański w Polsce dopiero raczkuje i chociaż profesjonalna liga istnieje od dziewięciu lat, nadal aż roi się w niej od amatorów, którzy nie mają co ze sobą zrobić, więc przychodzą pograć, a trenerzy podczas rekrutacji oczekują od przyszłych podopiecznych tylko serca do walki. Bartosz Kowalski wchodzi z kamerą do szatni i nie pozostawia nam wątpliwości, że jego wielu z tych chłopców traktuje walkę o mistrzostwo Polski (czyli o SuperFinał, będący kalką amerykańskiego SuperBowl) w kategoriach niezobowiązującej rozrywki. Niby wszyscy wznoszą bojowe okrzyki i odgrażają się, jak wielką krzywdę uczynią rywalom po wejściu na murawę, ale wojowniczy nastrój przegrywa z rutyną dnia codziennego, bo na treningi przychodzą przeważnie ci, którzy nie mają się gdzie podziać w czasie między pracą a snem. Marcin, Krzysztof i Sebastian nie wymigują się od zajęć. Oni naprawdę wierzą, że wszystkie życiowe porażki można sobie powetować na boisku. I że w poczuciu dobrze
wypełnionego obowiązku wrócą do domu z medalem na szyi.

Najbardziej doświadczony w tym gronie jest Sebastian – przystojny chłopak o latynoskiej urodzie, który ma największe papiery na granie i na boisku świeci przykładem dla innych. Nawet kontuzja nie powstrzyma go przed wybiegnięciem na mecz i przed rajdem między rywalami z przyciśniętą do serca jajowatą piłką. Sebastianowi marzy się kontrakt zagraniczny, może wtedy w pełni się usamodzielni, wyprowadzi od matki i znajdzie żonę z dala od studia fitness, w którym jako instruktor usadza równiutko na rowerku ryczące czterdziestki. Czy już zawsze będzie cierpiał katusze jak serialowy obuwniczy Al Bundy, który z pantofelkiem w dłoni szukał między regałami sklepu przysłowiowego kopciuszka, a znajdywał pulchną damę 50 plus z obolałymi nogami od za ciasnych butów? Sebastian – dla kolegów z drużyny „Bambo” – wierzy, że po wygraniu sezonu otworzą się przed nim nowe możliwości.

Krzysztof nie jest typem idealisty. To mężczyzna po przejściach, z wykształcenia prawnik, który prawo karne poznał od ciemnej strony. Po opuszczeniu murów więziennych nadal nie może zerwać z półświatkiem, a telefony (ma ich kilkanaście, ułożone na stole jak na stoisku handlowym) się urywają. W rozmowach biznesowych nie przebiera w słowach, ale pamiętajmy, że pozory mogą mylić. – Krzysiek ma jednak drugie oblicze. Przy bliższym poznaniu okazuje się człowiekiem wykształconym, wrażliwym, nawróconym, absolutnie równym gościem – mówi o zawodniku Seahawks Gdynia reżyser „Niepowstrzymanych” Bartosz Kowalski. Zawodnik w typie macho o szerokich barach i bicepsach ze stali bardziej od szlachetnego pięściarza Rocky’ego przypomina jego rywala Iwana Drago, który swą ksywę „śmierć z wysoka”, zawdzięczał samemu nokautującemu spojrzeniu. Jedno jest pewne – Krzysiek zdradza więcej ludzkich odruchów od zaprogramowanego na zabijanie Rosjanina; ma rubaszny dowcip, lubi sobie zapalić podczas grania na konsoli i tylko to
wygrażanie pięścią przez telefon swoim rozmówcom każe upatrywać w nim bezwzględnego zbira. Ale tego „zbira” nie sposób nie polubić.

d1a0jwr

Podczas gdy Sebastian z Krzyśkiem trenują na trójmiejskiej plaży technikę rzutów i chwytów, trzeci z bohaterów, Marcin, student ASP, ma zajęcia na uczelni. Kamera zastaje go ślęczącego nad projektem… abażuru do lampy, który musi zaprojektować w ramach zaliczenia zajęć. Jest coś jeszcze – Marcin niedosłyszy, co nie przeszkadza mu grać w Seahawks na pozycji skrzydłowego ani rozumieć wskazówek trenera. Ojciec nie jest przekonany do tych sportowych ambicji. Kiedy syn wraca po meczu, aby opowiedzieć o akcjach, zagraniach i przyłożeniach, napotyka na obojętność rodzica, który powtarza na głos jak mantrę: „Synu, nie wyżyjesz z grania w piłkę. Musisz zdobyć dobry zawód”. Marcin nie może dłużej tego słuchać, połyka w nerwach fragmenty zdań i zanosi się niemal płaczliwym bełkotem, po czym spotykamy go w pracowni, skupionego na rzeźbieniu ludzkich twarzy na podobieństwo swojej ułomności – wszystkie figury nie mają uszu. Skrzydłowy Seahawks z apatyczną konsekwencją modeluje głuche postaci, jak cierpiący na autyzm
Raymond Babbitt z „Rain Mana”, który wykuł na blachę wszystkie nazwiska z książki telefonicznej. Ten wysiłek się opłaca. Na uroczysty wernisaż Marcina przychodzą koledzy z jego drużyny. A ojciec pęka z dumny.

„Niepowstrzymani” to dokument portretujący trzech dorosłych mężczyznach z różnych środowisk, o różnej wrażliwości i różnym stosunku do życia, którzy odnajdują w sobie na tyle dużo determinacji, aby po godzinach oddawać się futbolowej pasji, za którą nie dostają wielkich profitów. A może to nawet nie determinacja, tylko ofiarność, wszak Krzysiek z Sebastianem co kilka dialogów narzekają, że futbol amerykański w polnym wydaniu jest trochę topory i niedofinansowany. Wprawdzie nie pada słowo „wolontariat”, ale czy w pełni zawodowe mecze rozgrywają się przy łysych trybunach? Na SuperMeczu frekwencja na szczęście jest wzorowa. Seahawks zdobywają upragniony medal, a trzej przyjaciele z boiska udowodnili sobie, że ich wysiłek nie poszedł na marne.

Historia Krzyśka, Sebastiana i Marcina tylko od czasu do czasu poprzetykana jest prawdziwymi obrazkami z meczów Seahawks. – W samej warstwie realizacyjnej największym wyzwaniem okazało się to, co na samym początku wydawało się najprostsze: nakręcenie meczów. Na każdym meczu musieliśmy być z kamerą daleko od akcji, używać długich obiektywów. Bardzo szybko okazało się, że złapanie w kadrze naszych bohaterów, piłki, która nigdy nie wiadomo, w którą stronę poleci, jest niezwykle trudne. Do tego zawodnicy tak bardzo przeżywają każdy mecz, że nawet zachowując dystans, wielokrotnie byliśmy przeganiani i dostawaliśmy po głowie – tłumaczy się reżyser.

d1a0jwr

To jednak kwestia drugorzędna, bo mało który z widzów pojąłby skomplikowane zasady futbolu amerykańskiego. A łez i okrzyków radości po zdobyciu medalu nie trzeba tłumaczyć na żaden język.

* Ocena: 6/10*

d1a0jwr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1a0jwr