''O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu'': Jarmush była kobietą! [RECENZJA DVD]
Wymyślny tytuł momentalnie przywodzi na myśl któreś z dokonań nurtu giallo. Jednak „O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu” nie jest ani nihilistycznym włoskim kryminałem, ani na dobrą sprawę nawet horrorem, co sugeruje opis dystrybutora. Fabularny debiut młodziutkiej Iranki lokuje się gdzieś w rejonach zarezerwowanych dla kina wczesnego Jima Jarmuscha i Abla Ferrary.
Nakręcona w Stanach Zjednoczonych kameralna, czarno-biała opowieść Any Lily Amirpour mogłaby rozgrywać się wszędzie – bo choć narodowość aktorów oraz język dialogów sugeruje, że miejscem akcji jest Bliski Wschód, obskurne przedmieścia Bad City żywo przypominają konające Detroit czy którąś z bezimiennych, zapomnianych przez Boga teksańskich mieścin. Kryjąca się pod czadorem, tytułowa dziewczyna to wampirzyca przemierzająca na desce wymarłe ulice w poszukiwaniu pokarmu – zdeprawowanych mężczyzn: dilerów, ćpunów i społecznych pasożytów. Zrządzeniem losu spotyka outsidera, perskiego sobowtóra Jamesa Deana, tak samo jak ona odstającego od spętanego religijnymi i obyczajowymi dogmatami świata, który zdaje chylić się ku upadkowi. Tak rozpoczyna się jedno z najdziwniejszych love story współczesnego kina.
Niezaprzeczalnym walorem „Dziewczyny” są przede wszystkim fenomenalne zdjęcia Lyle’a Vincenta, operatora mającego na koncie m.in. udany komedio-horror „Cooties” z Elijahem Woodem, oraz liczne gatunkowe inklinacje. Amirpour z lubością cytuje klasyczne sceny, przywołując ducha spaghetti westernów, horrory Universalu (wybitna scena z Draculą!), dokonania wspomnianego reżysera „Wiecznych wakacji”, twórczość Wendersa czy Ferrary („Uzależnienie”). „O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu” to nieszablonowy, pełen subtelnego humoru, a przede wszystkim udany debiut, choć zdecydowanie nie dla wszystkich. Oszczędne, delikatnie mówiąc leniwe tempo narracji, w zderzeniu z sennym soundtrackiem (m.in. Kiosk, White Lies) i lakonicznym aktorstwem jednym wyda się hipnotyczne i urzekające, innym z pewnością da kolejny argument, że kino irańskie to przereklamowana nuda.Tu w dodatku czarno biała.
„O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu” na nośniku możemy cieszyć się za sprawą M2Films, odpowiedzialnego za wydanie u nas m.in. „Głosów” czy „Następny jesteś ty”. Niestety, jak w przypadku powyższych, i tym razem musimy zadowolić się samym filmem oraz zwiastunami. Dodatków brak, nie licząc krótkiego wstępu dołączonego do mediabooka, w jakim zostało wydane DVD.