Open'er 2024. Udało się! Dua Lipa dała koncert w Gdyni. Bez ewakuacji, ale nie bez deszczu
Gdy dwa lata temu z terenu gdyńskiego lotniska ewakuowano kilkadziesiąt tysięcy osób, powstał żart, który bawił przez pierwsze pięć minut: "nie ma Duy, jest Lipa". Dziś żaden poważny front nie zaburzył planów ludzi, którzy tłumnie kupili bilety właśnie na ten koncert. Ale piosenkarka wcale nie zapomniała tych dramatycznych wydarzeń z 2022 roku.
Deszcz na Open'erze to już świecka tradycja. Bez pary kaloszy i płaszcza przeciwdeszczowego nie ma co się tu pokazywać. Dlatego nikt specjalnie się nie przejął, gdy w lipcowy dzień 2022 roku wysyłano alerty o załamaniu pogody. Każdy był gotowy na brodzenie w błocie, jak na każdym dobrym festiwalu muzycznym. Tymczasem na teren lotniska nadciągało kilka agresywnych frontów, ludzi ewakuowano, a koncert głównej gwiazdy odwołano. Na nic się zdały żale, że ktoś właśnie dla Dua Lipy kupił karnet.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy teraz w czwartkowy wieczór nad terenem Open'era zbierały się ciemne chmury, z pewnością parę serc skrytych pod kolorowymi płaszczami przeciwdeszczowymi zabiło z trwogą. Niepotrzebnie! Piosenkarka, jej zespół i tancerze dali półtoragodzinne, wyczekiwane przez wielu show.
Zaczęła mocnym uderzeniem od "Trainging season" ze świeżutkiego albumu "Radical Optimism", potem przeszła do starszego "One kiss".
- Nareszcie dotarłam! - krzyknęła szczęśliwa do dzikich tłumów pod główną sceną, co spotkało się z brawami i okrzykami. Wspomniała wydarzenia sprzed dwóch lat: - Ostatnim razem przeszkodziły nam apokaliptyczne chmury i deszcz. Jestem taka szczęśliwa, że widzę wasze twarze, mogę tu z wami tańczyć.
Zażartowała nawet, że "jakimś cudem wciąż udało nam się przyciągnąć znowu deszcz". Zapowiedziała jednak, że nieważne, co się wydarzy - dalej będzie tańczyć i śpiewać. Dość powiedzieć, że dotrzymała słowa.
Przez półtorej godziny (z małą przerwą na udawany koniec koncertu) tańczyła, wiła się, machała włosami w rytm swoich przebojów. Nie mogło zabraknąć "Levitating" "Hallucinate" i "Love again" z płyty "Future nostalgia". Gdy wykonywała kawałek "Cold heart" (cover nagrany z Eltonem Johnem), tancerze trzymali tęczową flagę. Najwięcej radości sprawił nieco podrasowany numer "New rules". A punktem kulminacyjnym była piosenka "Be the one", którą Dua Lipa nazywa swoją ulubioną.
Gdy przedstawiła zespół i krzyknęła "dobranoc!", zgasły światła, a tłum domagał się głośnym krzykiem bisu. Na szczęście piosenkarka spełniła życzenie wygłodniałych emocji fanów. Wróciła jeszcze na trzy numery. Cały koncert zakończył się piosenką "Houdini", a na jej ostatnich dźwiękach publiczność otrzymała mały pokaz sztucznych ogni. Złe wspomnienia sprzed dwóch lat z koncertu, którego nie było, z pewnością zostały skutecznie zatarte.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski