Brad Pitt
W tym roku kategoria „Najlepszy aktora” wzbudziła wiele kontrowersji.
Faktycznie wyścig wśród panów był zażarty i być może dlatego trudno było wytypować tego najlepszego. Dlatego przy takich dylematach czasami warto powołać się na instynkt i przekazać statuetkę artyście, który od lat na nią zasługuje.
A któż inny zasługuje na nią bardziej niż Brad Pitt – wciąż jeden z najlepszych i najseksowniejszych aktorów na świecie? Do tego gwiazdor jest równie aktywny zawodowo, jak ponad 10 lat temu.
Ten facet żyje dla Hollywood i dla naszej rozrywki. Był już dwukrotnie nominowany, za „12 małp” i „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”.
W tym roku miał otrzymać statuetkę za „Moneyball”, jednak to niemy Francuz okazał się być ulubieńcem Akademii. My, fani Pitta i wielcy sympatycy Oscarów, pytamy się „dlaczego?”. To miał być jego rok.
Tak jak dwa lata temu Jeff Bridges otrzymał statuetkę proforma za rolę w słabym filmie „Szalone serce”. Tak też miało być w tym wypadku z Bradem Pittem.
Zresztą ukochany Angeliny Jolie miał zawodowo bardzo udany rok. Rolę w „Drzewie życia”, tak samo jak w „Moneyball”, należy zaliczyć do jednych z najbardziej niezapomnianych w jego wykonaniu.
Szkoda.