Otrzymała rolę u Tarantino przez nepotyzm? Córka Umy Thurman nie ma wątpliwości
Maya Hawke podbija od kilku lat Hollywood, występując w popularnych filmach i serialach. Córka Ethana Hawke'a i Umy Thurman nie ukrywa jednak, że ten dobry start w branży miała z powodu nepotyzmu.
Fenomen nepotyzmu w Hollywood to nic nowego - jedni starają się ukryć swoje pokrewieństwo (jak np. Nicolas Cage, prawdziwe nazwisko Coppola), inni zaś bez żadnych ogródek podpisują się znanym nazwiskiem, przypisując sukcesy temu, w jakiej rodzinie się urodzili.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zagrała u Tarantino przez nepotyzm
Do tej drugiej grupy zdecydowanie zalicza się Maya Hawke, czyli prywatnie córka Ethana Hawke'a i Umy Thurman, a zawodowo Robin ze "Stranger Things". Młoda aktorka od czasu swojego debiutu zaliczyła już udziały w wielu głośnych produkcjach, jak np. w "Asteroid City" Wesa Andersona, czy nadchodzącym "W głowie się nie mieści 2".
Zanim świat ją pokochał jako Robin w przeboju Netflixa, to wielu widzów poznało ją w filmie Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood". Tam wcieliła się w jedną z wyznawczyń Charlesa Mansona, którzy planowali zamordować ciężarną żonę Romana Polańskiego, Sharon Tate (w tej roli Margot Robbie).
I chociaż aktorka lata temu stwierdziła, że brała udział w castingach i dostała rolę przez dobre przesłuchania, to w niedawnym wywiadzie z The Times of London zreflektowała się, że to nie do końca była prawda:
- Nigdy nie powiedziałam jawnie, że dostałam tę rolę z powodu nepotyzmu, ale sama twierdzę, że właśnie dlatego ją dostałam - przyznała Hawke.
Tarantino obsadził ją w filmie umyślnie?
Hawke podkreśliła potem, że jej zdaniem decyzja o angażu do tej roli była całkowicie świadomie podjęta przez Quentina Tarantino. Reżyser obsadził w filmie bowiem inne dzieci gwiazd (córkę Andie MacDowell, Margaret Qualley oraz Rumer Willis, córkę Bruce'a Willisa i Demi Moore). Zdaniem aktorki chciał tym samym pokazać "młode Hollywood".
Przy okazji Maya Hawke powiedziała, że jej zdaniem czerpanie korzyści z bycia córką znanych osób nie jest złe, bo przecież nikomu nie robi krzywdy. Stwierdziła też, że trudno jest powiedzieć, czy dzieci celebrytów "zasługują" na specjalne traktowanie:
- "Zasługiwanie" to skomplikowane pojęcie. Są setki, czy tysiące ludzi, którzy zasługują na to, co mam ja, ale tego nie mają. Ja natomiast czuję się komfortowo z myślą, że chociaż mogę na to nie zasługiwać, to i tak z tego korzystam. Zresztą komu by to pomogło, gdybym nie robiła tego, co robię? - podsumowała Hawke.
Dodała też, że cieszy się z tego, jakich ma rodziców, z obojgiem ma bardzo dobre relacje i dla niej to jest najważniejsze.