Patrick Swayze: nie ma go już 10 lat. Przed śmiercią wyglądał jak cień człowieka
14.09.2019 | aktual.: 14.09.2019 13:24
Patrick Swayze odszedł 14 września 2009 r. po półtorarocznej walce z nowotworem trzustki. Miał zaledwie 57 lat. Gdy usłyszał diagnozę, nie zamierzał się poddawać, choć brzmiała ona jak wyrok. Patrick Swayze niknął w oczach, doprowadzając do łez fanów na całym świecie.
Był jedną z największych gwiazd lat 80. i 90. Stworzył niezapomniane role w "Dirty Dancing", "Uwierz w ducha", "Wykidajło" czy "Na fali". Na ekranie często prezentował niezwykłe umiejętności taneczne – efekt wieloletniej nauki i ogromnego zaangażowania.
Smutny koniec aktora potęgował konflikt, który wybuchł między wdową a rodziną Patricka. Lisa Niemi była żoną Swayze'ego przez 34 lata. I choć w mediach opowiadała o bezgranicznej i odwzajemnionej miłości, bliscy aktora mieli o niej najgorsze zdanie i oskarżali o sfałszowanie testamentu.
Skazany na taniec
Patrick Swayze urodził się 18 sierpnia 1952 r. w Houston w Teksasie. Jego ojciec był kreślarzem, zaś matka tancerką i choreografką. W czasach szkolnych próbował swoich sił w różnych zajęciach sportowych i artystycznych. Jeździł na łyżwach, tańczył w balecie, występował w szkolnych przedstawieniach.
Jego ojciec widział w nim urodzonego sportowca i zachęcał syna do grania w futbol amerykański. Patrick świetnie sobie radził na boisku, dostał nawet stypendium za osiągnięcia sportowe, ale szybko nabawił się poważnej kontuzji kolana. Po kilku skomplikowanych operacjach musiał na nowo nauczyć się chodzić. Lekarstwem okazał się... taniec.
Rola życia
Na początku lat 70. Swayze przeprowadził się do Nowego Jorku., gdzie uczęszczał do prestiżowych szkół tanecznych. Jego pierwszym przełomowym występem była rola księcia zakochanego w królewnie Śnieżce w spektaklu "Disneyland na paradzie". Udział w przedstawieniu otworzył mu drzwi do międzynarodowej kariery.
Wkrótce upomniało się o niego kino. Od początku lat 80. grał w kilku produkcjach rocznie, ale prawdziwą sławę, a wręcz nieśmiertelność, przyniosła mu rola w "Dirty Dancing" z 1987 r. Grając przystojnego instruktora tańca Johnny'ego Castle był w swoim żywiole, co widać na ekranie do dziś. Za tę rolę otrzymał nominację do Złotego Globu. Partnerowała mu Jennifer Grey, z którą spotkał się wcześniej na planie "Czerwonego świtu".
Wcale go nie kochała
Swayze i Grey stworzyli jedną z najpiękniejszych par w historii kina. Widzowie byli przekonani, że aktorów połączył prawdziwy romans, ale nic bardziej mylnego. Aktorzy poznali się kilka lat wcześniej na planie "Czerwonego świtu" i wcale nie zapałali do siebie sympatią. Kiedy Grey usłyszała, że jej filmowym kochankiem w "Dirty Dancing" będzie Swayze, nie chciała przyjąć roli.
Po wielu namowach wreszcie uległa, ale współpraca nie przebiegała w przyjaznej atmosferze. Aktor narzekał, że Grey była zbyt emocjonalna. Płakała, gdy ktoś ją krytykował i miała zmienne nastroje. Nierzadko też z jej winy trzeba było powtarzać ujęcia. To ponoć wykańczało Swayze'ego nie tylko emocjonalnie, ale i fizycznie.
Wzloty i upadki
Rola w "Dirty Dancing" uczyniła z niego prawdziwą gwiazdę. Swayze przebierał w propozycjach i nie ograniczał się do jednego gatunku. Występował zarówno we łzawych romansach ("Uwierz w ducha"), komediach ("Ślicznotki") jak i filmach sensacyjnych ("Na fali").
Proponowano mu także powrót do przełomowej roli w "Dirty Dancing 2", ale Swayze bronił się przed kontynuacją. Ale gdy jego gwiazda zaczęła przygasać na początku XXI w., zgodził się na ten projekt. "Dirty Dancing 2" wyszło w 2004 r. i oczywiście nie powtórzyło sukcesu "jedynki". Film zebrał słabe oceny i ledwo na siebie zarobił.
Prawdziwe problemy w życiu gwiazdora miały jednak dopiero nadejść.
Tak wyglądał kilka miesięcy przed śmiercią
W grudniu 2007 r. Swayze skarżył się na piekący ból brzucha. Objawów nie dało się zbagatelizować, bo trzy tygodnie później zdiagnozowano u niego raka trzustki.
To był wyrok, z którym aktor nie chciał się pogodzić. Swayze poszedł na operację, w trakcie której usunięto część żołądka zaatakowanego przez nowotwór. Niestety na ratunek było już za późno. Aktor niknął w oczach z dnia na dzień, o czym donosiły zaniepokojone media, publikując kolejne zdjęcia wychudzonego gwiazdora.
W nocy z 14 na 15 września 2009 r. gruchnęła wiadomość o śmierci aktora. Miał zaledwie 57 lat. Jego ciało zostało skremowane, a prochy rozsypane na ranczu w Nowym Meksyku.
Walka o spadek
Śmierć gwiazdora była szokiem i źródłem wielkiego smutku, ale także początkiem batalii sądowej między wdową a rodziną aktora. W mediach Lisa Niemi pozowała na troskliwą i kochającą żonę, która była z mężem do końca. Opowiadała, że Swayze na łożu śmierci zdążył jeszcze powiedzieć "Kocham cię". Ale bliscy aktora nie dali się nabrać.
Publicznie zarzucili żonie aktora matactwa i sfałszowanie testamentu. Kilka tygodni przed śmiercią w kancelarii pojawił się bowiem nowy testament Patricka Swayze'ego, który różnił się diametralnie od pierwotnej wersji. Lisa Niemi została wymieniona jako jedyna spadkobierczyni majątku aktora. Bliscy nie mogli uwierzyć, że Swayze w ostatnim momencie i bez żadnych przesłanek wydziedziczył czworo rodzeństwa i rodziców.
Obrotna wdowa
W 2014 r. Lisa Niemi powtórnie wyszła za mąż i sprzedała ukochane ranczo męża, gdzie rodzina chciała zrobić jego muzeum. O prawdziwym obliczu wdowy miały także świadczyć doniesienia, o których zrobiło się głośno w 2016 r.
Osoba blisko związana z Patrickiem Swayze'em twierdziła, że trawiony chorobą aktor był ofiarą przemocy domowej. Lisa Niemi zamiast wspierać męża w walce z rakiem, miała go maltretować i ograniczać kontakty z bliskimi. Charlotte Stevens, przyjaciółka zmarłego, przyznała w mediach, że wielokrotnie nakłaniała Patricka do rozwodu. Powodem miały być ciągłe zdrady Niemi.
Lisa Niemi, która przeżyła z gwiazdorem 34 lata, nie zważa na te zarzuty i twierdzi, że cały czas kocha go bezwarunkowym i szczerym uczuciem.
- Kiedy kogoś stracisz, nigdy nie przestajesz go kochać. Czuję, że mam z nim teraz zupełnie inną relację. Z tym, że nie jest już obecny fizycznie – mówiła w najnowszym dokumencie "I am Patrick Swayze", który wyemitowano 18 sierpnia 2019 r., w 67. rocznicę urodzin aktora.