"Plan lekcji". Rafał Zawierucha jako polski Walter White. Absurd na absurdzie
Gdy co jakiś czas pojawia się światełko w tunelu i okazuje się, że polscy filmowcy potrafią odnaleźć się w materii gatunkowej, wtem pojawia się kolejna produkcja podkopująca wiarę w ludzkość. I takim właśnie tworem jest netfliksowy "Plan lekcji", gdzie patologie polskiego szkolnictwa zyskały absurdalny wymiar. Uwaga, poniższy tekst zawiera spoilery!
Pamiętacie "Diablo. Wyścig o wszystko" albo "Bartkowiaka"? Słusznie, ja też nie. Co najwyżej pamiętam komentarze internautów naśmiewających się z niedorzecznych scen. Twórcy tych dzieł zabrali się do pracy nad kolejnym filmem. "Plan lekcji" po cichu wdarł się na platformę Netfliksa i również nie zawodzi pod względem natężenia absurdu skąpanego w szaroburej tonacji kolorystycznej. Tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że mamy do czynienia z rodzimą produkcją.
Polskie kino kocha historie gangsterów, zapominając, że trochę czasu już minęło od lat 90. Ale skoro widzowie są żądni krwi, to dlaczego im tego nie zapewnić? Już w pierwszych minutach "Planu lekcji" dochodzi do dramatycznych scen. Nasz główny bohater (Piotr Witkowski) zostaje zdemaskowany jako kret w grupie przestępczej. Oczywiście sam rozprawia się z nią przy użyciu kilku strzałów i ciosów. Podszywający się pod gangstera policjant płaci jednak wysoką cenę za swoją pracę - mafiozi mordują mu żonę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Największe hity Netfliksa. Nadal przyciągają przed ekrany
Rok później mężczyzna wciąż siedzi zamknięty w swoim ponurym mieszkaniu u boku butelki taniej whisky. Wtem jego przyjaciel i licealny nauczyciel (Marcin Bosak) prosi go o pomoc. W jego szkole działa gang narkotykowy. Zdeterminowany pedagog chce rozpracować kryminalistów, ale bardziej doświadczony kolega radzi mu popukać się po głowie i zostawić takie sprawy służbom. Zadzieranie z przestępcami znowu wydłuża listę trupów w filmie.
Przebudzony z letargu Damian postanawia dokończyć to, o co prosił go przyjaciel. Fałszuje więc swoje CV i bez trudu zatrudnia się w szkole. W końcu dziś ponoć belfrów bierze się z łapanki. Już pierwszego dnia pracy czeka go spotkanie z członkami narkotykowej szajki.
Ba, ratuje z rąk oprawcy wicedyrektorkę, której przystawiono nóż do szyi i grożono gwałtem. Kobieta z wdzięczności następnego dnia idzie na randkę ze swoim wybawicielem i jest gotowa zaprosić go do siebie na małe tête-à-tête. Brzmi bardzo wiarygodnie jak na straumatyzowaną kobietę, prawda?
Dalej jest jeszcze lepiej. Gdy cała szkoła dowiaduje się o zdolnościach belfra, ten rzuca wyzwanie swoim uczniom - jeśli ktoś z nim wygra w walce, odwoła całej klasie lekcje. Młodzież ochoczo biegnie więc z historykiem na salę gimnastyczną, która akurat w środku dnia jest pusta (typowa polska szkoła). Niby przegrywają, ale co im się udaje odpocząć od Władysława Łokietka, to ich. Potem nauczyciel oferuje im dodatkowe lekcje ze sztuk walki, które w przyszłości okażą się niezwykle cenne.
Wciąż szkolni gangsterzy mają jednak kolosalną przewagę. Mimo że ekspolicjant jest coraz bliższy rozwiązania zagadki. W końcu dowiaduje się, gdzie produkowane są narkotyki i kto za tym stoi.
Złoczyńcą na usługach mafii okazuje się nasz polski Walter White z "Breaking Bad", czyli jąkający się nauczyciel chemii (Rafał Zawierucha). Tym samym CV aktora rozbudowuje się o coraz bardziej absurdalne role, choć mogłoby się wydawać, że gorszego występu niż w "autobiografii" Patryka Vegi już nie zaliczy.
Ale na sam koniec - crème de la crème. Jak się okazuje, za uwikłanie szkoły w narkotykowy biznes odpowiada... dyrektor placówki (Jan Wieczorkowski). Jego uzasadnienie tej decyzji to "najlepszy" popis scenarzysty Daniela Bernardiego, którego poziom wyobraźni i wymyślania śmiesznych scen powinien pozostać znany tylko jego grupie znajomych. Owa kwestia brzmi:
- Ale ja kiedyś naprawdę próbowałem. To miała być szkoła na światowym poziomie. Husaria Sobieskiego. Do boju, husarze! Stypendia, lepsza kadra… I co? I gó...o, nie wyszło, a dlaczego? No bo woleli ćpać, pie...ć się po kiblach. No to dostali takiej szkoły, jakiej chcieli.
Kurtyna. Czy można lepiej oddać upadek polskiego szkolnictwa? Wątpię. Wisienką na torcie jest scena, w której z gangsterami rozprawia się grupa dzieciaków, w tym ukraiński nastolatek. W trakcie bójki rzuca "Sława Ukrajini!", czyli doszliśmy do momentu, kiedy ukraińska młodzież na tyle się zasymilowała, że walczy przeciwko polskim przestępcom.
Mimo że trudno dotrwać do końca seansu bez przysypiania czy nerwów wywołanych absurdalnymi scenami, w "Planie lekcji" można dostrzec też malutkie plusy w postaci obsady. Piotr Witkowski znany z roli Tomka Chady w "Procederze" ma w sobie coś, co przyciąga wzrok i uwagę, więc całe szczęście, że to on wciela się w głównego bohatera. Dobrze radzą sobie na drugim planie też młodziutcy aktorzy, np. Nicolas Przygoda ("Plac zabaw") czy Daniel Namiotko ("Krakowskie potwory").
I choć wiem, że od produkcji fabularnych nie ma co domagać się wiarygodności, to apeluję do polskich filmowców - nie róbcie z widzów kretynów, nie sprzedawajcie im papki, która ani nie wciąga, ani nie ma nic ciekawego do przekazania. Rozrywka nie musi być głupia, a używanie wciąż tych samych, ogranych schematów nudzi już zapewne wszystkich, nawet was samych.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się "The Office", krytykujemy "The Crown", rozgryzamy "The Bear", wspominamy "Barry’ego" i patrzymy przez palce na "Na zachodzie bez zmian". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.