"Ptaki nocy (i fantastyczna emancypacja Harley Quinn)", czyli wyzwolona psychopatka o gołębim sercu

Chciałoby się powiedzieć, że jedna z - nie bójmy się tego słowa - ikonicznych postaci dzisiejszej popkultury była dziełem przypadku. Ale to niezupełnie tak, bowiem Harley Quinn narodziła się raczej z potrzeby chwili. Niecałe trzydzieści lat później doczekała się swojego blockbustera.

"Ptaki nocy (i fantastyczna emancypacja Harley Quinn)", czyli wyzwolona psychopatka o gołębim sercu
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Bartosz Czartoryski

06.02.2020 | aktual.: 06.02.2020 23:38

Harley zrobiła zawrotną karierę pomimo ewidentnej socjopatii i skłonności morderczych, a po części dlatego, że miała pustą teczkę. Plan przewidywał bowiem, że zaledwie mignie na ekranie jako mało znacząca pomocnica Jokera, która miała niespodziewanie wyskoczyć z tortu. Ostatecznie pomysł ten porzucono, ale szkiców nie wyrzucono do kosza. I tak jesienią 1992 r. pojawiła się po raz pierwszy na ekranie.

Komiksowe erraty

Była wtedy niczym niezapisana kartka papieru. Paul Dini i Bruce Timm, twórcy słynnego serialu animowanego "Batman", musieli szybko wydać komiks, aby dopisać jej biografię. Dziewczyna odziana jak arlekin szybko bowiem podbiła serce publiczności.

Album zatytułowany "Szalona miłość", opublikowany także i w Polsce, naświetlał dramatyczną historię doktor psychologii Harleen Quinzel, która, skierowana do szpitala Arkham, zajmowała się terapią Jokera. Aż połączyło ich cokolwiek patologiczne uczucie.

Późniejsze komiksy dokładały kolejne cegiełki do tej historii i tłumaczyły, że Harley wybrała takie, a nie inne studia, aby lepiej zrozumieć połamaną rodzinę, z której pochodziła. Inne jeszcze bardziej komplikowały jej życiorys, dorzucając chociażby przymusową kąpiel w kwasie, który wybielił jej skórę.

Wszystkie te historie miały wspólny mianownik, czyli opartą na przemocy relację z rzeczonym Jokerem, który pomiatał nią i poniżał. Mimo to, nieszczęśliwa dziewczyna nadal trzymała się tej wypaczonej miłości.

Opowieść o cierpiącej na zaburzenia psychiczne i syndrom ofiary Harley Quinn wydostała się z komiksowej ramy i traktowała o przemocy domowej, z czego Timm i Dini zdali sobie sprawę dopiero po czasie.

Rozstania i powroty

Późniejsze komiksowe serie, za których sterami nareszcie stanęła jako wyrazista postać pierwszoplanowa, uczyniły Harley antybohaterką. Do tej pory była ona nie mniej okrutna od Jokera, jednak jej kreskówkowy image okazał się zwodniczy i odseparował ją od morderczego klauna.

Quinn z czasem porzuciła też strój arlekina na rzecz bardziej młodzieżowej garderoby. Dziś chadza w kusych szortach, kabaretkach, topie odsłaniającym pępek i jaskrawej kurteczce. Innymi słowy, stała się samodzielna i, jak zowie tytuł, wyemancypowana. Ba, nawiązywała znacznie zdrowsze relacje miłosne, aż zamieszkała z Poison Ivy, jedną z przeciwniczek Batmana. Tak trafiła do kina.

Zgodnie z komisowymi opowieściami, tam też przystąpiła do "Suicide Squad", renegackiej ekipy zbrodniarzy przymuszonych do czynienia dobra. Otrzymała przy tym twarz Margot Robbie, która była jasnym punktem tego nie do końca udanego filmu. Gwiazda zagrała Harley z szaloną dezynwolturą godną telewizyjno-komiksowego pierwowzoru. Perfekcyjnie odwzorowała wszystkie znane z małego ekranu manieryzmy i szarżowała, jak przystało na wyzwoloną psychopatkę o gołębim sercu.

Nic dziwnego, że "Ptaki Nocy" oddano jej we władanie, choć nigdy formalnie nie należała do grupy superbohaterek. Trochę to może niesprawiedliwe wobec jej towarzyszek, ale, cóż, królowa może być tylko jedna.

Obraz
© Materiały prasowe

Co było, a nie jest…

Mało kto pamięta, że na początku zeszłej dekady amerykańska telewizja wyprodukowała efemeryczny serial "Birds of Prey". Tam Harley stała po drugiej stronie barykady, zakulisowo psując szyki obrończyniom miasta, z którymi teraz, na dużym ekranie, trzyma sztamę. Bo po swoistym liftingu, choć ma licencję na anarchistyczną destrukcję, jest raczej z tych "dobrych"...

Powraca przy tym pytanie, jakie pomysły ma DC na swój filmowy świat, czy skrzyżują się, na przykład, drogi Harley Quinn i Jokera w wydaniu Joaquina Phoenixa? Zestawiając wodewilowy klimat blockbustera z Robbie i nihilizm filmu Todda Philipsa, wydaje się to jednak mało prawdopodobne. A może gościnny występ w nadchodzącym filmie z Batmanem, którego zagra Robert Pattinson? Zobaczymy. Za to komiksowa przyszłość panny Quinn wydaje się jaśniejsza.

Opublikowany niedawno u nas komiks "Batman - Biały rycerz" portretuje ją jako jedną z nielicznych racjonalnych osób pośród zamaskowanych dziwadeł, a parę miesięcy temu za oceanem ukazała się kolejna już historia życia doktor Quinn eksplorująca jej osobiste dramaty i trudną miłość do Jokera.

Ale dość tych ponurackich wynurzeń, bo "Ptaki nocy (i fantastyczną emancypację pewnej Harley Quenn)" obejrzymy nie dla psychologicznych refleksji, lecz dla spektakularnej demolki. A nikt nie robi tego lepiej niż Harley.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)