Reżyser "Desperado" powraca. Robert Rodriguez pokazał swój najnowszy film
Kiedy myślisz, że wszystko już wiesz o tym filmie, nagle akcja skręca w zupełnie inną stronę. Widzieliśmy nowe dzieło Roberta Rodrigueza z Benem Affleckiem w roli głównej na długo przed kinową premierą. I śmiało możemy powiedzieć: jest na co czekać.
16.03.2023 | aktual.: 16.03.2023 18:27
Ten film nie ma jeszcze daty premiery. Tak naprawdę nie jest jeszcze ostatecznie skończony. Ale na festiwalu South By South West już można było go zobaczyć. Robert Rodriguez to teksański reżyser, jeden z najważniejszych obok Quentina Tarantino twórców, którzy na przełomie wieków odświeżyli kino rozrywkowe. Autor "Desperado" czy "Od zmierzchu do świtu" zrobił niespodziankę festiwalowej publiczności i pokazał swoje najnowsze dzieło. "Hypnotic" to wciągająca historia sensacyjna z Benem Affleckiem w roli głównej.
Takich filmów były setki?
Ten film zaczyna się bardzo typowo, żeby nie powiedzieć wręcz: banalnie. Oto złamany przez życie policjant wychodzi z sesji psychoterapeutycznej i wsiada do patrolowego samochodu, witany przez współczującego mu partnera. Rodriguez od razu wyjaśnia też powód jego załamania: jego kilkuletnia córka została porwana i do dziś jej nie odnaleziono.
Pierwsze wrażenie: takich filmów były setki, Robert, naprawdę tylko na tyle cię stać? Ale wystarczy zostać przed ekranem jeszcze kilka minut, aby zrozumieć, że to jeden z tych filmów, w których nic nie okazuje się tym, czym się wydawało. Natomiast zaufanie widza i jego przekonanie, że już wie, o co chodzi, zostaje podważone przy każdym kolejnym zwrocie akcji. Nie może być przecież inaczej w przypadku filmu, którego głównym tematem okazuje się kontrola umysłu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nienakręcony film Hitchcocka
Kiedy Rodriguez na spotkaniu po przedpremierowej projekcji w Austin opowiadał, jak powstał jego najnowszy film, mówił, że wszystko zaczęło się od żartu, który szybko okazał się bardzo poważnym fundamentem tego projektu.
- Od zawsze byłem zafascynowany klasycznymi filmami Hitchcocka - opowiadał reżyser. - Ich narracyjną wielowymiarowością i komplikacją, a jednocześnie - ich tytułami. Są proste, krótkie, zwykle jednowyrazowe, a jednocześnie bardzo pobudzają wyobraźnię. Kiedyś, dawno temu, zadałem sobie pytanie, jaki mogłyby być kolejny tytuł tego typu i wymyśliłem: "Hipnotic". 20 lat później stanąłem na planie filmu, który postanowiłem nazwać właśnie tak.
Rodriguez opowiadał, że to nie była łatwa praca. Zaczęła się tuż przed pandemią, a potem - jak wiele innych projektów - musiała być wielokrotnie przerwana przez kolejne lockdowny.
- Traciliśmy pieniądze - wspominał smutno Rodriguez. - Ale co gorsza, traciliśmy też możliwość pracy z różnymi osobami, bo przesuwane terminy zachodziły na ich wcześniejsze zobowiązania zawodowe. Zmieniała się więc ekipa, zmieniała się obsada, ale wreszcie udało nam się to doprowadzić do końca.
Teksańskie kino lokalne
Jednym z efektów tych problemów, ale jednocześnie swego rodzaju deklaracją ideową reżysera, który od lat mieszka i pracuje w Teksasie, była decyzja, aby film kręcić właśnie tam.
- Zawsze uważałem, że kino nie musi powstawać tylko w Hollywood - mówił Rodriguez. - I od dawna wspierałem lokalne kinematografie. Teksas, a zwłaszcza Austin, to jedno z najlepszych miejsc do kręcenia filmów.
Dzięki temu, że "Hypnotic" powstawało właśnie tam, jego najnowsze dzieło zyskuje specyficzny wymiar. Sceny miejskie dzieją się wśród charakterystycznych budynków centrum Austin, a kiedy bohaterowie opuszczają miasto, przemierzają bardzo fotogeniczne teksańskie krajobrazy. Tu i ówdzie Rodriguez umieścił też charakterystyczne teksańskie motywy: mężczyzn w kowbojskich kapeluszach czy potężne insekty wygrzewające się na słońcu.
Pokój filmowych zabawek
Ale Teksas jest tu tylko tłem, bo akcja dzieje się przede wszystkim w głowie bohatera, przechodząc przez kolejne poziomy fałszowania rzeczywistości. To przeskakiwanie między różnymi wersjami tych samych wydarzeń daje Rodriguezowi pole do popisu.
Mistrz gry filmowymi konwencjami wyraźnie czuje się w takiej narracji jak w pokoju pełnym zabawek. Tu nakręci kilka sekwencji w stylu noir, tu pobawi się formułą postapo, tam z kolei połączy technologiczne science fiction z dramatem psychologicznym, romans z antywesternem i wyciągnie jeszcze znienacka drobną parodię "Matriksa". Taka formula pozwala mu poszaleć i robi to z wielkim zaangażowaniem.
Dla publiczności to wyzwanie i nieustający rollercoaster niespodzianek: nigdy nie wiadomo, co się zdarzy w następnej scenie i w stronę jakiej konwencji skręci film. Na szczęście ani przez moment nie ma przy tym wrażenia chaosu i bezrefleksyjnego próbowania kolejnych pomysłów. Rodriguez, bawiąc się różnymi stylistykami, bardzo precyzyjnie prowadzi tę historię i pewnie trzyma w ręku wszystkie sznurki.
Jego najnowszy film to bardzo udane dzieło, które można czytać zarówno jako sprawnie opowiedzianą sensacyjną historię i jako kolaż filmowych cytatów i odniesień. Powinien więc zadowolić zarówno osoby, które od dawna śledzą niezwykłą twórczość tego reżysera, jak i te, dla których będzie to pierwsze spotkanie z nim.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" omawiamy 95. galę wręczenia Oscarów. Czy werdykt jest słuszny? Kto był największym przegranym? Jakie kreacje gwiazd nas zachwyciły? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.