"Sound of Metal": gdy muzyk traci słuch
W "Sound of Metal" dźwięk jest tak żywy, że można go poczuć. A Riz Ahmed daje taki popis aktorstwa, że nominację do Oscara ma w zasadzie w kieszeni.
Pierwszą scenę "Sound of Metal" można by oglądać z zamkniętymi oczami. To scena z koncertu punk-metalowego. Przesterowana gitara, jednostajny, ostry wokal i mocna perkusja – brzmienie roznosi się po kinowej sali i sprawia, że można poczuć je w ciele. W pandemii, gdy koncerty są odwoływane, można zapomnieć, że przy dużym nagłośnieniu muzyka wprawia wszystko dookoła w wibracje. Ta scena o tym przypomina.
Ale nie na długo. Bo już na samym początku filmu główny bohater Ruben zaczyna tracić słuch. Dla Rubena utrata słuchu oznacza pożegnanie się nie tylko z jakąś częścią świata, którą do tej pory znał. Bo Ruben jest muzykiem. Dla niego to nie tylko zawód. To cały styl jego życia. Mieszka z dziewczyną w vanie, którym podróżuje od miasta do miasta, by dawać co wieczór koncert. Dziewczyna i koncerty to cały jego świat. W zasadzie nic więcej się u niego nie dzieje. Gdy traci słuch, dowiadujemy się, że jest narkomanem, który nie bierze od kilku lat.
Czy utrata zmysłu nie popchnie go znowu w nałóg? To pytanie zadaje sobie Lou, która odsyła go do ośrodka dla niesłyszących zmagających się z uzależnieniami. Tam Ruben będzie musiał zmierzyć się z nową rzeczywistością.
„Sound of Metal”; zwiastun PL; Riz Ahmed i Olivia Cooke w rolach głównych, w kinach!
"Sound of Metal" to nie jest film oparty na słowie. Twórcy musieli sięgnąć po inne środki wyrazu. Postawili przede wszystkim na dopracowanie dźwięku. Chcieli sprawić, by widzowie choć w pewnym stopniu mogli poczuć, co to znaczy stracić słuch. Wiele razy słyszymy to, co słyszy Ruben. Głosy wydobywające się jak spod wody, szumy, skrajnie nieprzyjemne dźwięki elektronicznych urządzeń, które mają pomagać w problemach osób niedosłyszących – to wszystko wywołuje poczucie dyskomfortu. A jednocześnie sprawia, że film staje się namacalny.
Niezwykła jest też gra Riza Ahmeda wcielającego się w Rubena. Jego bohater nie wyraża się słowami. Za to emocje doskonale widać w jego gestach, postawie, mimice. Nominację do Oscara ma w zasadzie pewną.
"Sound of Metal" zaskakuje swoją prostotą. Nie wyciska łez na siłę i nie kumuluje dramatów. Nie serwuje też zwrotów akcji tam, gdzie można by się ich spodziewać. Zamiast tego subtelnie odkrywa emocje bohatera i jego drogę do akceptacji nowego życia. To film przeznaczony do oglądania na dużym ekranie. Idźcie doświadczyć go w kinie, póki jeszcze można.