Stary, ale jary?
Polskie seriale nie muszą być złe. Osobiście cenię sobie niektóre z nich i uważam, że trzeba obejrzeć choć kilka odcinków, by ocenić czy coś jest warte naszego czasu czy nie. Chcąc poszerzyć swoją wiedzę na temat seriali wzięłam się za "Zieloną miłość" Stanisława Jędryki. Myślałam wtedy, że stare seriale też mogą być spoko, a poza tym przecież nie może być tak źle. To co zobaczyłam, było jednak zupełnie czymś innym niż się tego spodziewałam.
25.10.2010 14:26
Serial opowiada historie młodych osób, których drogi przecinają się w pewnym szpitalu. Sarna (Joanna Pacuła)
odbywa tam praktykę przed egzaminem na medycynę. Jej najlepsza przyjaciółka, Iwona (Hanna Bieluszko)
jest tu pacjentką, natomiast Paweł (Jan Frycz)
wplątany jest w uczuciowe relacje z obiema dziewczynami. Każde z nich wkracza w dorosłość i musi podjąć decyzję związaną z dalszym życiem.
Przede wszystkim mamy tu znany chwyt, jakim jest podejmowanie tematów związanych z decyzjami, życiowymi wyborami, pierwszą miłością. No i wszystko fajnie, tyle, że jakoś tak nudno. Nie czuje się tej pasji i emocji, a bohaterzy momentami wyglądają na zrezygnowanych. Czasem też zastanawiałam się dlaczego mamy pewne sceny, bo na mój gust mogłoby ich po prostu nie być. Aby wskazać jakieś dobre strony mogę powiedzieć, że interesująco jest patrzeć na ludzi, którzy dziś są znani w polskim kinie, a tu stawiają swoje pierwsze kroki w aktorstwie. Na plus mogę podać też to, że czasem zastanawiałam się co będzie dalej i jak potoczą się losy bohaterów, to jednak nadal za mało bym chciała oglądając ten serial każdego dnia.
"Zielona miłość" mnie nie jara. Myślę, że to dlatego, iż jesteśmy dziś przyzwyczajeni do innego rodzaju seriali. W dobie napływających do nas dobrych, zaskakujących i robionych z rozmachem "sezonowców" te nasze często wypadają blado, bez względu na to, czy były kręcone dwadzieścia lat temu czy tego lata. Jednak jeśli ktoś gustuje w polskich "starociach" i nie przeszkadza mu wolna akcja, to jest to jakaś alternatywa dla nudnego popołudnia.