Uroczystość, a może motyw 'przejścia'?

Ilość ludzi, która przyszła w piątkowy wieczór do kina na „Chrzest” Marcina Wrony była powalająca. Niestety nie tak jakbym chciała, gdyż widzów można było policzyć na palcach obu rąk. A szkoda, bo „Chrzest” warty jest polecenia i sama pozostaje pod jego ogromnym wrażeniem.

25.10.2010 12:55

Michał (Wojciech Zieliński)
ma wszystko czego mu potrzeba, własną firmę, piękne mieszkanie, a u swego boku cudowną żonę Magdę (Natalia Rybicka)
i ślicznego synka. Jednak jest w tym wszystkim jedna, mała rysa na szkle, która zostaje ujawniona wraz z przyjazdem Janka (Tomasz Schuchardt) kumpla z dawnych lat. Akcja filmu toczy się w ciągu siedmiu dni, które namieszają w życiu bohaterów. Czy wyjdą z tego cało, czy ich świat roztrzaska się na małe kawałeczki?

Fenomenalna w tym filmie jest gra głównych bohaterów i przede wszystkim psychologiczne zarysowanie postaci. Michał boryka się z przeszłością i żyje w strachu, sam nie wie co przyniesie jutro. Magda jest nieświadoma zagrożenia, a zarazem niespokojna, bo dostrzega zmianę w zachowaniu swego męża. Janek jest pogubiony. Tkwi w przeświadczeniu, że niewiele potrafi, nigdy nic nie osiągnie i nie nadaje się do normalnego życia. Dokładnie ukazany jest ich strach o to co mają, jak również ich dylematy i wybory, które dają widzom dużo do myślenia.

Film ów do końca trzymał mnie w napięciu, postawił przede mną kilka pytań, lecz jedno szczególne nie daje mi spokoju. Czy tytułowy chrzest to tylko niedzielna uroczystość, czy może też próba? A jeśli próba to zwycięska, czy świadcząca o moralnym upadku? To pytanie na które nie znalazłam jeszcze zadowalającej mnie odpowiedzi sprawia, że mam poczucie, iż byłam na dobrym przejmującym filmie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)