Trwa ładowanie...
d2v8y1f
02-08-2013 11:28

Wampiryczna melancholia

d2v8y1f
d2v8y1f

„Byzantium“ Neila Jordana to wampiryczna historia o kobiecej emancypacji. O matce i córce, które od dwustu lat zmieniają miejsca zamieszkania i biografie. O biedzie, patologii i ciągłej walce o przetrwanie. O niezmieniającej się przez wieki sytuacji kobiet, które wykradły sekret kultury stworzonej przez mężczyzn i z tego powodu zostają przeklęte jak Prometeusz, który skradł olimpijskim bogom ogień. W przeciwieństwie do mitologicznego herosa, krucha Eleanor (Saoirse Ronan)
i ponętna Clara (Gemma Artenton) nie dają się jednak zakuć w kajdany. Od wieków wykorzystują dwa największe atuty kobiet – seksualność i tajemniczość – by przeżyć kolejny dzień.

Doskonałe decyzje obsadowe – Artenton w roli wulgarnej prostytutki i Ronan jako dziewczyna uginająca się pod ciężarem wielkiego sekretu – mogły zaowocować realizacją przekonującej historii. Neil Jordan ze zbyt dużą powagą usiłował jednak wpisać wampiryczną historię w ramy małego, brytyjskiego realizmu i w jego ramach ukuć wielką metaforę ukazującą trud kobiet, które poznały zasady rządzące męskim światem. Za czym mogą tęsknić, skoro wszystko już wiedzą? Za możliwością opowiedzenie historii swoimi słowami, to jasne. Czy to nie za duże ryzyko? Nawet jeśli tak, Eleanor postanawia je podjąć. Czy to naiwność wierzyć, że prawda ją wyzwoli i że rację ma nauczyciel, który zajęcia kreatywnego pisania sygnuje słowami „doświadczenie, tożsamość, tworzenie“?

Eleonor zaczyna od końca – tworzy dla chłopca, którego poznała po ostatniej przeprowadzce, dzięki czemu zyskuje tożsamość i daje sobie szansę na doświadczenie emocji. Za sprawą kolejnej świetnej decyzji obsadowej w postać Franka wciela się rudowłosy, piegowaty Caleb Landry Jones, którego kamera kocha nie mniej niż nostalgiczny wyraz twarzy Ronan. Powoli rozwijająca się relacja Eli i Franka jest w filmie osobną jakością i – w przeciwieństwie do rozciągającego się wokół świata przedstawionego – rzeczą autentycznie intrygującą. Eleonor pisze dla Franka opowiadanie, w którym przyznaje się do swojego wampirzego pochodzenia, które zarazem staje się kanwą barwnych filmowych retrospekcji i przez chwilę wydaje się elementem zapowiadającym niebanalny zwrot akcji.

Opowiadanie trafia bowiem w ręce nauczycieli, którzy nie widzą w nim prawdy, ale metaforę. W losach dwóch kobiet, które żywią się świeżą krwią sąsiadów, profesorowie doszukują się rzeczywistych traum, które utalentowana literacko Eleanor przekuwa na historię inspirowaną gotyckimi opowiadaniami Edgara Allana Poe i Mary Shelley. Nic bardziej znanego w kulturze niż freudowskie wyparcie, podświadome przepracowywanie traum i próba ich utylizacji w procesie tworzenia. Wampiryzm mógł być pretekstem, zasłoną dymną, przepiękną, intrygującą fantazją. Szkoda, że Jordan nie poszedł tym tropem i nie dał Ronan szansy na zagranie we flirtującym z gatunkiem, ale niezwykle oryginalnym dramacie psychologicznym, tylko uparł się, by swoją wampiryczną historię opowiadać w kluczu realistycznym. I poniósł przepiękną porażkę. Film ratują tylko niezłe zdjęcia Seana Bobbita (autora zdjęć do „Wstydu“ Steve’a McQueena i „Drugiego oblicza“ Dereka Cianfrance), który sprawia, że portretowani przez reżysera bohaterowie perfekcyjnie zlewają
się z mrocznym krajobrazem, choć ani na chwilę nie tracą wyrazistości.

d2v8y1f

Z tą ostatnią dużo większy problem ma Jordan. Tak wspaniałe było jego transgresyjne „Śniadanie na Plutonie“ (2005), tak mierna baśniowa „Ondine“ (2009). Wampirycznemu „Byzantium“ znacznie bliżej do niej, niż do kultowego „Wywiadu z wampirem“ (1994), dzięki któremu Jordan niespełna dwie dekady temu święcił triumfy na szczytach box office’ów. Lata dziewięćdziesiąte już dawno za nami, w międzyczasie powstało kilka innych wampirycznych historii – z kultowym w środowiskach gimnazjalnych „Twilight“ na czele. Czy „Byzantium“ coś zmienia? Czy prawdą jest, że przywraca figurę wampira kinu? Nie sądzę. Czy czyni wampiry stworami bardziej ludzkimi? Niewrażliwymi na czosnek, światło słoneczne i srebro? W moim odczuciu tak, ale może dlatego, że uparcie wolę wierzyć, iż bohaterowie najnowszego filmu Jordana wampirami są tylko we własnej wyobraźni, dzięki której uciekają od małego, życiowego realizmu, nigdzie indziej.

d2v8y1f
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2v8y1f