Zamieszkali w puszczy. Las skrywał okrutne historie
Małżeństwo z trójką dzieci rzuciło pracę w mieście i zamieszkało w domu w Białowieży, tuż przy polsko-białoruskiej granicy. Za dnia idylla, wokół mnóstwo dzikiej natury. Wieczorami otacza ich mroczny las, który skrywa okrutne tajemnice.
Cisza, spokój, świeże pranie wywieszone na podwórku, wspólne spacery po lesie, obserwowanie zwierząt o poranku, nasłuchiwanie budzącej się do życia przyrody, doglądanie pszczół i rozstawianie fotopułapek, by potem całą gromadą móc oglądać przyłapane żubry czy sarny. Bajka. Taka leśna kraina nieskażona komercją i w ogóle działalnością ludzi.
Asia i Marek ze swoją trójką dzieci - Marysią, Ignacym i Frankiem – zamieszkali na skraju Puszczy Białowieskiej. W ostatnich latach rodzina stworzyła swój własny raj, bezpieczną przystań, w której mogą się rozwijać w harmonii z naturą. Piękne są takie historie. Kwintesencja popularnego jakiś czas temu stwierdzenia, żeby "rzucić wszystko i jechać w Bieszczady", choć tu mamy akurat Białowieżę.
Reżyserka Lidia Duda pojechała do rodziny Asi i Marka, by pokazać, z czym musieli się zmierzyć. Bo pewnego dnia fotopułapki nie nagrywają nocą zwierząt, a ludzi. Ludzi, którzy desperacko potrzebują pomocy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej wyczekiwane premiery filmowe 2024 roku
"Las" to niezwykły film. Pierwsze 20 minut płynie takim spokojnym tempem, że ktoś może powiedzieć, że w porównaniu z typowymi kinowymi filmami nie dzieje się tam nic. Ot, zaglądamy do życia rodziny, która postanowiła mieszkać w puszczy. Czym się zajmują? Jak zapełniają sobie wolny czas? Jak nauczyć dzieci obcowania z dziką naturą? I w końcu: jak wychowywać własne dzieci, gdy inne mroźnymi nocami umierają w lesie?
Bo jak można się było już domyśleć, "Las" w nieco odmienny sposób opowiada o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej. Po tych pierwszych 20 minutach filmu Marek pojawia się w mrocznym lesie i po angielsku zaczyna uciszać ludzi kryjących się tam, by nie wywołać chaosu. - Żadnych świateł. Żadnych świateł. Powiedźcie, jak się nazywacie - słychać tylko, nic nie widać. I nie będzie widać.
W swoim filmie reżyserka celowo nie pokazuje twarzy uchodźców, nie ma tu też strażników granicznych czy członków organizacji charytatywnych, którzy niosą pomoc uchodźcom przekraczającym nielegalnie polską granicę. Nie ma tu polityki. Są za to jej konsekwencje, tak namacalne dla rodziny Asi i Marka.
To na nich skupiona jest kamera, za którą stoi Zuzanna Zachara-Hassairi, która stworzyła piękne, magiczne, ale i momentami też mroczne zdjęcia. Duda w rozmowie z "Variety" podkreślała, że chciała pokazać dzieci i ich spojrzenie na świat, w którym pojawiają się potrzebujący "obcy". Nieważne, skąd ci ludzie są, jakiej są narodowości. Są w lesie w skrajnych warunkach.
- Para, którą pokazujemy, chciała uciec od zła świata. Chcieli stworzyć azyl, mały raj dla swoich dzieci. I nagle ich życie się zmieniło - polityka wdarła się do ich życia. Ale podjęli decyzję. Zdecydowali się pomagać - mówi Polka dla amerykańskiego magazynu.
Asia i Marek postanowili pomagać rodzinom uchodźczym, którzy trafili do lasów na polskiej granicy. Uratowali m.in. rodzinę z piątką dzieci. Mama poroniła w środku lasu i ostatecznie zmarła. Jak wrócić do "normalnego" życia po czymś takim? Jak wrócić do swoich dzieci, by śpiewać im kołysanki? Nic nie dzieje się bez konsekwencji.
"Las" to piękny i jednocześnie porażający, intymny film, który warto obejrzeć. To zupełnie inna produkcja od głośnej "Zielonej granicy". Kompletnie inna, choć podejmuje ten sam temat. Pokazuje jednak przede wszystkim siłę rodziny. I daje nadzieję. Bo możemy nie doczekać się zmian w prawie, ale poszczególne osoby mogą działać i pomagać mimo wszystko. Tak, jak potrafią.
Wydaje się, że właśnie takie przedstawienie historii o uchodźcach w naszych lasach jest najlepszą formą przekazania tego dramatu widzom. Oczami ludzi, którzy są tam obok nich. I muszą podjąć decyzję, czy odwrócą wzrok, czy pomogą. Bez politycznych krzyków i chaosu, bez prawnych zawiłości i okrutnych komentarzy. Po prostu las i ludzie.
"Las" podróżuje teraz po festiwalach filmowych na świecie. Można go oglądać na trwającym właśnie Millenium Docs Against Gravity, który stacjonarnie odbywa się w Warszawie, Wrocławiu, Gdyni, Katowicach, Poznaniu, Łodzi i Bydgoszczy, a od 21 maja także online. Koproducentem filmu jest Canal+, więc można spodziewać się, że film niedługo będzie można zobaczyć także na tej platformie.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski