"Zielona granica" podzieliła Polskę. Pikieta i okrzyki przed krakowskim kinem
"Holland, Goebbels w spódnicy", "Murzyna weź do łóżka", "Tylko świnie siedzą w kinie" i inne hasła wznosili przed Kinem pod Baranami członkowie i sympatycy krakowskiego oddziału Młodzieży Wszechpolskiej, protestując przeciwko czwartkowemu pokazowi przedpremierowemu "Zielonej granicy", która od tygodni budzi gorące dyskusje.
Megafon krążył od chętnego do chętnego, czy ten miał cokolwiek do powiedzenia, czy nie, ale pikieta zorganizowana przeciwko filmowi Holland - lub, wedle uznania, akcja poparcia dla polskiego munduru - miała również część bardziej zorganizowaną, kiedy przemawiali co bardziej wygadani uczestnicy protestu. Zmieniali się mówcy, ale śpiewka pozostała jednak ta sama, z podobnym refrenem, a mianowicie krytykowano w niewybrednych słowach politykę imigracyjną partii rządzącej, choć nie chodziło o aferę z wizami, tylko kryzys na granicy białoruskiej.
Padały wyświechtane slogany na temat tego, że imigracja, czy to legalna, czy nie, jednoznacznie szkodzi integralności Polski jako kraju konserwatywnych i chrześcijańskich zasad, a samemu narodowi - kulturowym rozpadem. "Zielonej granicy", której seans rozpoczynał się trzy kwadranse po inauguracji protestu, zgodnie ze spodziewaniami, dostało się jako antypolskiemu paszkwilowi na służby mundurowe. Można zakładać, że żaden z pikietujących filmu nie oglądał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Protest przed pokazem filmu "Zielona granica" Agnieszki Holland
Po, nazwijmy to, części oficjalnej nastąpiło gromkie skandowanie wyżej wymienionych haseł, od czasu do czasu przetykanych nacjonalistycznymi wyzwaniami wiary oraz wyrazami poparcia dla działań Straży Granicznej. Gorącej zrobiło się, kiedy od strony Rynku zebrała się grupka opozycyjna - jak mówiła jedna ze stojących tam kobiet, zorganizowana spontanicznie - z tablicami; na moich oczach rosły chłop wyrwał jednej z pań zapisany markerem kawałek kartonu i przedarł go na pół, ale do czasu rozpoczęcia pokazu "Zielonej granicy" był to bodaj jedyny taki incydent.
Nie licząc ciągłego przekrzykiwania się obu stron, choć frakcja opozycyjna, skandująca hasła sympatyzujące z imigrantami i akcentujące potrzebę kulturowej i etnicznej różnorodności, z prostej przyczyny była na straconej pozycji, jako mniej liczna i niedysponująca megafonem tudzież kibicowskimi trąbkami.
Szczęśliwie, żadna z kilkudziesięciu osób obecnych na pikiecie nie rwała się do rękoczynu i na krzykach się skończyło. Poza tym przybyła licznie na miejsce policja sprawnie zabezpieczyła teren przy Kinie pod Baranami. "To jest tak, Marzenko, że jedni są za, a drudzy nie" - tłumaczył, jak sądzę żonie, cokolwiek zdezorientowany zamieszaniem mężczyzna.
"Skończy się na wojnie domowej" - rzuciła pod nosem przechodząca obok pani, wyraźnie zafrasowana tak wyraźnymi podziałami społecznymi i żarliwym protestem, który odbywał się przez cały czas pod polskimi flagami, przyniesionymi przez Młodzież Wszechpolską. Szkoda, że spór ten nie dotyczy faktycznej wartości artystycznej filmu, a jedynie projekcji na temat "Zielonej granicy", bo tę można będzie oglądać, nie licząc pokazów przedpremierowych, od 22 września.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" bierzemy na warsztat "One Piece" Netfliksa, masakrujemy "Ślub od pierwszego wejrzenia" i "Żony Warszawy", a także rozwiązujemy "Problem trzech ciał" i innych nadchodzących ekranizacji. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.