Bruce Willis to żywa legenda. "Szklana pułapka" zrobiła z niego supergwiazdę

Bruce Willis ma w swoim dorobku ponad 140 ról filmowych i telewizyjnych. Wszyscy pamiętamy go z "Pulp Fiction", "12 małp" czy "Szóstego zmysłu", choć on sam podobno najbardziej lubił wcielać się w Johna McClane'a. Zwykłego glinę poddanego ekstremalnej próbie, który pod koniec lat 80. odmienił oblicze kina akcji.

Bruce Willis miał 33 lata, gdy zagrał w "Szklanej pułapce"
Bruce Willis miał 33 lata, gdy zagrał w "Szklanej pułapce"
Źródło zdjęć: © AKPA

Kilka dni temu jedna z córek Bruce'a Willisa poinformowała, że ojciec przechodzi na emeryturę. 67-latek cierpi na afazję (zaburzenie mowy/funkcji językowych), która wpływa negatywnie na jego zdolności poznawcze. W ostatnich latach dało się to zauważyć w koszmarnych filmach, które kręcił w ilościach hurtowych. Żaden z nich nie przekreśla jednak faktu, że Bruce Willis to prawdziwa legenda. Aktor, który w latach 80. był gwiazdą telewizji w serialu komediowym "Na wariackich papierach", a dzięki jednemu filmowi przeistoczył się w ikonę kina akcji.

Tym filmem była "Szklana pułapka" z 1988 r. Pierwotny pomysł zakładał, że będzie to kolejny akcyjniak z niezwykłym herosem w roli głównej. Stąd też w Johna McClane'a miał się wcielić Arnold Schwarzenegger, Harrison Ford, Sylvester Stallone czy Mel Gibson. Żaden z nich nie przyjął jednak roli. Z projektu odpadł także Clint Eastwood, który chciał nie tylko w nim wystąpić, ale i wyreżyserować.

Eastwood jako pierwszy miał bowiem prawa do ekranizacji powieści "Nothing Lasts Forever", na której bazuje scenariusz "Die Hard"/"Szklanej pułapki". Co ciekawe, książka ta jest kontynuacją "Detektywa" zekranizowanego w 1968 r. W tamtym filmie główną postać zagrał Frank Sinatra, który jednak nie był brany pod uwagę, gdy wybierano aktora do sequelu. Kiedy "Szklana pułapka" wchodziła na ekrany, Sinatra miał 73 lata.

Kadr z filmu "Szklana pułapka" (1988)
Kadr z filmu "Szklana pułapka" (1988) © AKPA | AKPA

Po początkowych trudnościach ze znalezieniem aktora, wytwórnia postawiła na Bruce'a Willisa. Gwiazdora znanego z telewizyjnej roli zawadiackiego detektywa, który nijak nie pasował do wizji bohatera filmu akcji. Ale o to chodziło twórcom, gdyż John McClane nie miał być kolejnym Rambo czy Terminatorem, tylko zwykłym gliną wystawionym na ekstremalną próbę. Człowiekiem, który nie chciał się znaleźć w takiej sytuacji, ale musiał się poświęcić i cierpieć dla dobra innych.

Bruce Willis nadawał się idealnie na takiego everymana, ale gdy pojawiły się zwiastuny "Die Hard", ludzie automatycznie wybuchali śmiechem na widok aktora, którego kojarzyli wyłącznie z komedią. I spodziewali się, że tym właśnie będzie jego nowy film. Doprowadziło to do sytuacji, w której wytwórnia nie umieściła twarzy Willisa na plakacie, by "nie wprowadzić widzów w błąd". Dopiero po pierwszych pokazach, gdy "Szklana pułapka" odniosła zaskakujący sukces, wizerunek Bruce'a Willisa pojawił się w reklamach obok wieżowca Nakatomi Plaza.

Miejsce akcji osadzono w fikcyjnym biurowcu Nakatomi Plaza, który w rzeczywistości był budynkiem wytwórni Fox w Los Angeles. Co ciekawe, ten sam drapacz chmur, tyle że jeszcze nieukończony, jest widoczny we wcześniejszym filmie z Willisem – "Randka w ciemno" z 1987 r.

Nie każdy wie, że kręcąc zdjęcia w prawdziwym wieżowcu Bruce Willis odnosił równie prawdziwe obrażenia. Co prawda nie musiał wyciągać szkła z podeszew bosych stóp, ale po jednej scenie miał poważny i trwały uszczerbek na zdrowiu. Chodzi o strzelaninę, do której wykorzystano prawdziwą broń i wzmocnioną, ślepą amunicję. Reżyserowi bardzo zależało, by pistolety i karabinki robiły jak największy hałas i dosłownie pluły ogniem (normalne spluwy nie strzelają aż tak efektownie). Ekipa techników spełniła jego marzenie, niestety nie wzięto pod uwagę, że wzmocnione "ślepaki" będą bardzo szkodliwe w zamkniętych pomieszczeniach. W wielu miejscach poustawiano przezroczyste osłony, mające ochronić aktora m.in. przed latającymi drzazgami. Ale potęgowały przy tym huk wystrzałów.

Bruce Willis dopiero w 2019 r. wyznał w jednym z wywiadów, że po incydencie na planie stracił słuch w lewym uchu. I do dziś słyszy na nie w zaledwie 33 proc.

Nie zmienia to faktu, że John McClane to jego ulubiona postać, a w całej swojej karierze zagrał ich ponad setkę. Nic dziwnego, że Willis darzy "Szklaną pułapkę" wielkim sentymentem. Zagranie w tym filmie było bowiem dla niego przełomem, gdy z gwiazdy komediowego serialu stał się międzynarodową ikoną kina akcji. I zarobił rekordową, jak na ówczesne standardy Willisa i nie tylko, kwotę 5 mln dol. Jego najbardziej dochodową rolą w całej karierze była ta w "Szóstym zmyśle". W 1999 r. zgarnął za ten występ aż 14 mln dol.

"Die Hard" podbijał kolejne rynki w różnych zakątkach świata, choć niektórzy zagraniczni widzowie nie zdawali sobie w ogóle sprawy z brzmienia oryginalnego tytułu. "Die Hard" to angielski idiom, który można przełożyć na: "trudno go zabić", "umiera powoli".

Zagraniczni dystrybutorzy w większości rezygnowali z dosłownego tłumaczenia – nie tylko w Polsce, gdzie do dziś wielu nabija się ze "Szklanej pułapki". A wcale niesłusznie, gdyż tłumacze w innych europejskich krajach poszli w podobnym kierunku. Na przykład Francuzi oglądają "Kryształową pułapkę", a Hiszpanie znają "Kryształową dżunglę". W Finlandii zachował się "Die Hard", ale z fińskim podtytułem: "Po moim trupie". Z kolei na Bałkanach tłumacze chcieli podkreślić męski charakter kina, dlatego postawili na "Umrzyj jak mężczyzna" lub "Tanio swojej skóry nie sprzedaj".

Inna językowa ciekawostka wiążę się z kultowym powiedzonkiem "Yippee-ki-yay, motherfucker!", wypowiadanym przez Johna McClane'a. Drugiego członu chyba nie trzeba nikomu wyjaśniać, natomiast "Yippee-ki-yay" to nie tylko radosny okrzyk kojarzony z westernów. Podobno zwrot ten pochodzi z języka urdu (używanego przez ponad 50 mln ludzi, głównie w Indiach i Pakistanie) i oznacza: "Masz, zjedz to".

"Die Hard" w wersji polskiej
"Die Hard" w wersji polskiej© Materiały prasowe

W Niemczech film "Die Hard" wszedł do kin pod tytułem "Stirb langsam" (umieraj powoli) i sprawił tamtejszemu dystrybutorowi niemały kłopot. Przypomnijmy, że w 1988 r. Mur Berliński ciągle czekał na obalenie, a temat niemieckich terrorystów atakujących amerykański wieżowiec (i przegrywających z tamtejszym gliniarzem) był nie do przyjęcia dla władz w RFN/NRD. Aby dopasować "Szklaną pułapkę" do niemieckich standardów, wszyscy Niemcy z Hansem Gruberem (Alan Rickman) na czele zostali przerobieni na irlandzkich radykalnych aktywistów i nadano im angielskie imiona. Hans Gruber został Jackiem Gruberem, Karl to Charlie, Heinricha zastąpił Henry itd.

"Szklana pułapka" to przykład filmu, za który nikt nie chciał się zabrać (reżyser kilka razy odrzucał scenariusz, trudno było znaleźć odtwórcę głównej roli), a kiedy wreszcie powstał – zmienił światowe kino na zawsze. Do dziś jest on uważany za wybitny film akcji, a jednocześnie jeden z najlepszych filmów z tematyką bożonarodzeniową w tle.

Produkcja, która kosztowała wytwórnię 20th Century Fox 25-35 mln dol., zarobiła w box office ponad 140 mln dol., doczekała się czterech sequeli, była przekładana na język komiksów i gier wideo. A przede wszystkim unieśmiertelniła Bruce'a Willisa jako jedną z największych gwiazd światowego kina.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)