DJ Kris dla WP: Gwiazdy dostrzegają polski temperament pod sceną
- Zdarzało się, że jakaś gwiazda zabierała ze sobą nad polskie morze swoją mamę. Niektórzy są w Polsce po raz pierwszy i naprawdę celebrują pobyt tutaj, nad morzem, co jest niezwykle miłe - mówi w rozmowie z WP DJ Kris, organizator festiwalu Sunrise, na który co roku do Polski zjeżdżają największe gwiazdy muzyki elektronicznej.
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Czym dla ciebie jest Sunrise?
Krzysztof Bartyzel, DJ Kris: Dla mnie to przede wszystkim spotkanie z ludźmi. Spotkanie, które trwa ponad 20 lat. Zaczęło się od Imienin w Chmielnie. W słynnym klubie Miami spędziliśmy pięć lat. Potem przenieśliśmy się z tą imprezą do Kołobrzegu. Z biegiem lat rozbudowywaliśmy nasze wydarzenie, aż doszliśmy do trzech scen i w końcu trzeba było wyprowadzić się z miasta, bo było za ciasno i za bardzo przeszkadzaliśmy mieszkańcom.
Co roku Sunrise kończysz słowami, że najważniejsze są wspomnienia. Wskażesz najciekawsze?
Najwspanialszym wspomnieniem z każdego roku jest wschodzące słońce w poniedziałek rano. To jest niesamowity moment, móc patrzeć po raz ostatni na ludzi, którzy jeszcze w poniedziałek nad ranem są razem, przeżywają piękne chwile, a my celebrujemy to, że wszystko się udało. Ja patrzę na ten wschód słońca z wdzięcznością, że wszyscy są cali, że wracają bezpiecznie do domu, naładowani pozytywną energią. Tata zawsze mi mówił: "Na początku proś, żeby wszystko się szybko i dobrze skończyło, i żeby wszyscy wrócili zdrowi do domów". I to właśnie celebruję.
Do Kołobrzegu ściągają co roku światowe gwiazdy. Jak one odbierają Polskę?
Zdarzało się, że jakaś gwiazda zabierała ze sobą nad polskie morze swoją mamę. Niektórzy proszą, żeby mogli przylecieć dzień wcześniej, żeby zobaczyć nasz kraj. Niektórzy są w Polsce po raz pierwszy i naprawdę celebrują pobyt tutaj, nad morzem, co jest niezwykle miłe.
Łatwo jest je ściągnąć do Polski?
Prawda jest taka, że jako środkowo-wschodnia Europa jesteśmy trochę na uboczu festiwalowej mapy. W trakcie trwania Sunrise odbywa się kilka największych imprez muzyki elektronicznej na świecie, takich jak chociażby Tomorrowland.
David Guetta nie siedzi nad polskim morzem z kebabem, podziwiając nasze liczne parawany, ale może docierają do was głosy od gwiazd, które po festiwalu mają trochę inny, pozytywny obraz Polski?
Tak, pewnie, docierają do nas takie głosy. Na pewno dostrzegają, że jesteśmy na wysokim poziomie organizacji i czują się tak, jakby od strony produkcyjnej byli we Francji czy w Hiszpanii. Inna sprawa to to, że dostrzegają polski temperament pod sceną. Ci festiwalowicze są znacznie bardziej energiczni, dlatego znani DJ-e lubią grać dla polskiej publiczności, lubią tu wracać. Natomiast myślę, że nie mają absolutnie czasu na to, by mogli przejść się po deptaku w Kołobrzegu.
Był David Guetta, w tym roku zagrają m.in. Armin Van Buuren czy ATB, lista wykonawców jest długa. Promujecie Polskę z innej perspektywy w świecie. Czy to z waszej perspektywy jest doceniane? Czy łatwiej wam w sprawach organizacyjnych?
Nie jest to łatwa droga, ale wyzwania to nasza specjalność i nigdy się nie poddajemy. Otworzyliśmy już wiele drzwi, jednak jesteśmy świadomi, że przed nami jeszcze wiele do zrobienia. Nie ma co ukrywać – jesteśmy jedynym wydarzeniem w Polsce, które promuje muzykę taneczną na taką skalę. Prezentujemy określone spektrum gatunkowe, co z jednej strony daje nam silną markę rozpoznawalną zarówno w kraju, jak i za granicą, ale z drugiej strony może stanowić pewne ograniczenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To znaczy?
Muzyka elektroniczna i EDM, choć mniej rozpoznawalna niż pop i gatunki komercyjne, ma swoje wierne grono odbiorców. Nasza marka jest silna wśród tej grupy, ale nieustannie dążymy do poszerzania naszego zasięgu. Chcemy docierać do coraz szerszej publiczności, ponieważ Sunrise to nie tylko spektakularny festiwal, lecz także multimedialne doświadczenie dla każdego, kto szuka czegoś naprawdę zaskakującego i świeżego.
Co w tym roku zaskoczy uczestników festiwalu?
Konwencja "History of Sunrise" będzie prawdziwą gratką – podsumowaniem 20 lat grania dla ludzi. W piątkowy wieczór, w półtoragodzinnym secie, orkiestra zaprezentuje największe festiwalowe hymny, tworząc niezapomniane muzyczne doświadczenie. To może okazać się dużym ewenementem. Wśród naszych gości jest Boris Brejcha, który dotychczas wyprzedawał największe areny w Polsce, a teraz po raz pierwszy wystąpi na naszym festiwalu. Jesteśmy niezwykle dumni, że wybrał właśnie nas na swój debiut festiwalowy w Polsce.
Co najbardziej stresuje was, organizatorów, tuż przed startem takiego wydarzenia?
Myślę, że najbardziej stresuje uciekający czas i to, czy wszyscy zdążą zrobić to, co zostało zaplanowane dla festiwalowiczów. Wszystko zależy od czasu i od pogody, która może popsuć wiele. Pogoda to zawsze największa bolączka nad polskim morzem.
Gdy ma się na koncie tak wiele edycji festiwalu, to coś jeszcze zaskakuje?
Pewnie, bo nie idziemy w kierunku sztampy. Nie chcemy powtarzać rozwiązań z poprzednich lat i tylko odhaczać z listy to, co już mamy zrobione. Jesteśmy cały czas w trakcie rozbudowy naszego miejsca, czyli Nadmorskiego Parku Kultury. Za każdym razem kładziemy w innym miejscu drogę. Za każdym razem dajemy z siebie coraz więcej, by to rozwijać. Festiwal to żywy organizm, który co roku musi zaskakiwać i przyciągać czymś, co pozostanie w ludziach.