Lem trafi pod strzechy? O "Kosmogoniku" już niedługo usłyszy cały świat
Stanisław Lem słynął nie był fanem filmowych adaptacji swojej prozy. Jednak jego twórczość wciąż pozostaje źródłem inspiracji. - Często sięga się po jego teksty, aby opowiedzieć o wizjach futurystycznych, ale niektórzy uważają, że to on właściwie nakreślił koncepcję wirtualnej rzeczywistości - mówi WP Paweł Szarzyński, twórca "Kosmogonika", pierwszej animacji VR na podstawie opowiadanie Lema.
Rodzeństwo Marta i Paweł Szarzyńscy zanurzyli się w "Bajkach robotów" i wybrali dwustronicowe opowiadanie Lema "Uranowe uszy", aby przenieść wielowymiarowość tego fantastycznego świata do formatu virtual reality (pol. rzeczywistości wirtualnej).
Tytułowy bohater to genialny naukowiec, który z rozproszonych okruchów gwiazdy stworzył trzy planety. Na jednej z nich, Aktynurii, zamieszkali Palatynidzi rządzeni przez despotę Architora. Władca w obawie przed spiskiem torturował swoich poddanych, każąc im nosić promieniujące uranowe zbroje uniemożliwiające przebywanie obok siebie. W końcu jednak pojawiają się jednostki, które chcą wyzwolić lud spod władzy tyrana.
- Wiedzieliśmy, że przesłanie "Kosmogonika" będzie rezonować z obecną sytuacją na świecie, przyglądając się chociażby autorytarnym rządom w Chinach, ale nie spodziewaliśmy się, że dotknie nas i widzów aż tak blisko za sprawą wojny w Ukrainie. Nasza opowieść przypomina o tym, jak często akcje solidarnościowe zmieniały oblicza zarówno Polski, jak i innych krajów. To właśnie takim historiom warto dawać pogłos i piętnować sytuacje, które demontują demokrację - mówi WP reżyser Paweł Szarzyński.
ZOBACZ TEŻ: "Kosmognik" - zwiastun
Od pierwszych szkiców do pełnej realizacji minęło dwa i pół roku. Twórcy sięgnęli po zupełnie nową dla nich technologię w oparciu o silnik real time'owy, typowy dla gier, po to, aby widz bardziej zanurzył się w VR-owej opowieści. "Kosmogonik" otrzymał wsparcie Instytutu Adama Mickiewicza, Narodowego Centrum Kultury, Mazowieckiego i Warszawskiego Funduszu Filmowego i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w ramach programu "Filmy innowacyjne".
Animacja miała światową premierę na NewImages Festival w Paryżu, była też pokazywana w ramach Cannes VR podczas Marché du Film na słynnym festiwalu. Wkrótce pojawi się też na prestiżowym Bucheon International Fantastic Film Festival w Korei Południowej. Niestety poza branżowymi wydarzeniami trudno dostrzec inne miejsce dla filmowych produkcji VR.
- W Polsce jest sporo instytucji zainteresowanych rozwojem VR jako formy audiowizualnej, ale czy implementacja tego na naszym rynku jest wystarczająco dobra? Wydaje mi się, że nie. Sam dostęp do okularów VR jest ograniczony - mówi Szarzyński.
- Ale nie jesteśmy w tym odosobnieni, z rozmów z zagranicznymi twórcami wyłonił się globalny problem z dystrybucją naszych produkcji. Co prawda VR znajduje swoją prezentację na takich platformach jak Meta, Virivr, Pico, Alexandria, Museum of Other Realities, ale zwykle te miejsca są odwiedzane przez osoby już mocno zainteresowane VR. W Cannes spotkaliśmy czeską producentkę, której produkcja VR zdobyła 40 światowych nagród, a jej dzieła nigdzie powszechnie nie można zobaczyć - dodaje.
Producentka "Kosmogonika" Marta Szarzyńska nie ukrywa, że powszechna dystrybucja treści VR to wyzwanie, przed którym stają wszyscy chcący dotrzeć ze swoimi historiami do szerszej publiczności.
- Poniekąd czujemy się jak pionierzy, bo eksperymentując z VR przekraczamy pewne granice, m.in. poprzez odrzucenie klasycznego modelu opowiadania historii, po tworzenie sposobów na prezentację tych treści. Gdy bracia Lumiere kręcili pierwsze filmy, nie było jeszcze kin. Wierzymy, że ze wzrostem zainteresowania VR powstaną nowe miejsca, gdzie będzie można doświadczyć w pełni tej technologii - komentuje.
Wciąż okulary VR bywają kłopotliwą nowością dla użytkowników. W starciu z nowym sprzętem część odbiorców traci rezon. Tym samym pozbawia się możliwości pełnego doświadczenia.
- Oglądanie naszej animacji wymaga kilkukrotnego obrócenia się, a kilkanaście procent widowni patrzy się tylko w jedną stronę i spora część filmu im umyka. Siedzą do końca w ciemności, słysząc tylko naszego narratora, czyli Arka Jakubika. A potem i tak twierdzą, że było wspaniale. Trochę im się nie dziwię, że idą w zaparte, bo żadne inne medium nie wymagało od nich takiej reakcji. Ale z drugiej strony obawa przed tym, czy będą wyglądać głupio w okularach VR, szukając wektora obrazu, wygrywa z czystą ciekawością i to jest smutne - zauważa reżyser.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.