Nie ma jak w serialu
Czyżby dawna przepowiednia, że rozwój telewizji będzie zabójczy dla prawdziwego kina, miała się spełnić właśnie teraz? Wydaje się to coraz bardziej możliwe. Oto bowiem od niedawna można zaobserwować, że renomowani hollywoodzcy gwiazdorzy coraz częściej decydują się grać w serialach telewizyjnych. Charlie Sheen przyjął główną rolę w serialu "Spin City", a Bruce Willis zgodził się na występ w trzech częściach serialu "Przyjaciele".
Kolejna na liście jest... Sandra Bullock. Okazało się, że producenci serialu "Ostry dyżur" zaczęli ją namawiać, aby od nowego sezonu zagrała u nich. Rola jest już gotowa - Sandra ma być świeżo przybyłą z Południa, rozwiedzioną panią doktor. Jak widać, po odejściu George'a Clooneya "Ostry dyżur" wymaga szybkiego uzupełnienia gwiazdorskiej obsady.
Zaś Sandra twierdzi, że serial po prostu uwielbia, ale obawia się, aby udział w nim nie zaszkodził jej aktorskiej karierze. Tyle tylko, że od jakiegoś czasu nie nakręciła żadnego hitowego filmu, więc sprawa warta jest przemyślenia. Tym bardziej, że producenci "Ostrego dyżuru" proponują jej - uwaga! - milion dolarów... tygodniowo. A takich ofert nie otrzymują nawet najwięksi hollywoodzcy herosi. Czyżby więc faktycznie telewizja górą? Na koniec przypomnimy, że Davidovi Duchovnemu zaproponowano ostatnio milion dolarów za odcinek, byle tylko nie opuszczał serialu "Z archiwum X".
03.05.2000 02:00