Poznaj sekrety świata Predatorów
W spotkaniach z nimi homo sapiens dosłownie tracili głowy, choć w trudnych relacjach nie brakowało też kruchych aliansów. Pierwszy Yautja , potocznie zwany Predatorem, pojawił się na ekranach w 1987 roku. Już niebawem obejrzymy w kinach kolejne starcie z kosmicznymi drapieżcami.
Kiedy na ekranach kin triumfy święciła czwarta część „Rocky’ego” (1985) w kuluarach żartowano, że pięściarz, pokonawszy największych ziemskich czempionów, powinien zmierzyć się z jakimś kosmicznym twardzielem. Luźna sugestia zapadła w pamięć braciom Jimowi i Johnowi Thomasom, którzy niezwłocznie napisali skrypt filmu pod roboczym tytułem „Hunter”. Opowiadał on o zmaganiach amerykańskiego żołnierza z drapieżnym przybyszem z innej planety (wedle pierwotnych zamierzeń posiadającym długą szyję i psią głowę z centralnie umieszczonym okiem), wykorzystującym w polowaniu na ludzi zaawansowaną technologicznie „czapkę niewidkę” oraz znajomość sztuk walki.
Produkcja wkrótce ruszyła pełną parą, jednak już po dwóch dniach zdjęciowych z udziału w filmie zrezygnował wcielający się w postać ko(s)micznego monstrum Jean-Claude Van Damme. Swoją decyzję tłumaczył skrajnie niewygodnym kostiumem, choć nie zabrakło opinii, że belgijski karateka nie mógł przeboleć, że w pamięci widzów pozostanie jedynie jako efekt specjalny zwany „dziurą w dżungli”.
Wtedy Arnold Schwarzenegger, wcielający się w postać majora Allana „Dutcha” Schaefera, jedynego śmiałka zdolnego powstrzymać obcego drapieżcę, zaproponował producentowi Joelowi Silverowi, aby ten poprosił o pomoc Stana Winstona. Gwiazdor pamiętał o twórczym wkładzie mistrza efektów specjalnych w powstawanie „Terminatora” (1984) i o jego wyjątkowej pomysłowości w kreowaniu przeróżnych maszkaronów.
Podczas lotu na plan zdjęciowy hollywoodzki czarodziej przygotował projekt nowego wyglądu kosmicznego łowcy (przypominającego cętkowanego rastafarianina). Wykorzystał przy tym cenną radę obecnego na pokładzie Jamesa Camerona (panowie zakończyli bowiem pracę nad „Obcymi – decydującym starciem”). Przyszły ojciec „Avatara” zasugerował, aby przybysz, oprócz tradycyjnych szczęk, posiadał dodatkowy zestaw uzębienia przypominający zakrzywione palce. Gruntowna zmiana wizerunku kosmity, który dodatkowo nabrał masy i słusznego wzrostu, wymagała zaangażowania postawnego aktora. Na szczęście, reżyser filmu John McTiernan miał już swojego faworyta. Był nim mierzący dwa metry dwadzieścia centymetrów Kevin Peter Hall (późniejszy Wielka Stopa z filmu „Harry i Hendersonowie”), wypatrzony przez filmowca w kinie, gdzie… sprzedawał orzeszki.
Kosztujący osiemnaście milionów dolarów „Predator” stał się sporym przebojem 1987 roku, zarabiając ponad pięć razy tyle i uzyskując status dzieła kultowego. I chociaż początkowe reakcje krytyków cechowała pewna doza powściągliwości, z czasem film zdobył należny mu szacunek. A to był dopiero początek.
Kreacja Stana Winstona, pomimo jednoznacznego zakończenia filmu, nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Dlatego w 1992 roku, za sprawą Stephena Hopkinsa, Drapieżca, a w zasadzie jego wyjątkowo antypatyczny pobratymiec, znów przybył na Ziemię. Tym razem za teren łowów obrał przestrzeń wielkomiejskiej dżungli, targanej krwawą wojną gangów. Dysponujący szerokim asortymentem broni Predator wyruszył na poszukiwanie godnego siebie przeciwnika, zdolnego ocalić własną skórę i utrzymać głowę na karku. Heroiczną schedę po majorze Schaeferze przejął porucznik Mike Harrigan (Danny Glover)
eliminując kosmitę, którego ciało zostało zabrane przez przybywających w finale innych Yautja.
Chociaż film nie odniósł tak spektakularnego sukcesu finansowego jak poprzednik, nieoczekiwanie wprawił w ruch tryby intertekstualnej gry, która swym zasięgiem objęła także komiks, literaturę, kino, gry oraz branżę pamiątkarską. I znów główna w tym zasługa Winstona, który zaproponował, aby w jednym z ujęć filmu „Predator 2” wyeksponować zestaw spreparowanych trofeów Drapieżcy, wśród których znalazła się czaszka ksenomorfa, znanego również jako Obcy bądź Alien (wszak do powszechnego użycia weszła także anglojęzyczna nomenklatura określająca drugiego z najgroźniejszych kosmitów w historii).
W 1990 roku amerykański czytelnik (a cztery lata później także polski) miał okazję zapoznać się z komiksowym albumem wydawnictwa Dark Horse „Aliens versus Predator”, rzucającym nieco światła na pochodzenie i relacje zantagonizowanych gatunków. Miejscem batalii stała się planeta Ryushi, kolonia wyeksploatowanej Ziemi, na której Yautja, inaugurując wielkie polowanie, rozsiali jaja Obcych, wydające na świat facehuggery (zwane po naszemu „twarzołapami”) infekujące śmiercionośnymi pasożytami bydło oraz nieszczęsnych mieszkańców planety. Bohaterami tomu zostali młoda dziewczyna Machiko oraz nieoczekiwany sprzymierzeniec homo sapiens , Drapieżca nazywany Broken Tusk. Wspólnie próbowali okiełznać rozpętane pandemonium, w którym ludzie zredukowani zostali do poziomu żeru dla walczących stron.
W 1999 roku w kioskach ukazało się dwuczęściowe wydawnictwo „Aliens Vs. Predator: Wojna” podsumowujące życie ziemskiej wojowniczki w szeregach Łowców. Przywilej ten zaskarbiła sobie bezkompromisowym i efektywnym zwalczaniem Obcych. Popularność pierwszego wydawnictwa zaapelowała do wyobraźni scenarzystów gier komputerowych. Gry bazujące na popularności filmów McTiernana i Hopkinsa pojawiały się już wiele lat wcześniej, lecz dopiero wydana przez brytyjskie studio Rebellion trylogia gier „Aliens Vs. Predator” (łącznie z dodatkiem „Aliens Vs. Predator 2: Primal Hunt” oraz wydaną przez firmę Electronic Arts „Aliens Vs. Predator: Extinction”) sprawiła, że nieprzebrane zastępy graczy spędzały bezsenne noce identyfikując się z przedstawicielami jednej z trzech ras (obok tytułowego duetu mógł to być również ziemski komandos).
Wietrząc sprzyjającą koniunkturę producenci z Fabryki Snów postanowili przełożyć realia gry na inne medium. Imponujące wpływy z filmowego crossoveru w reżyserii Paula W.S. Andersona (2004) oraz jego kontynuacji „Aliens Vs. Predator: Requiem” braci Strauss (2007) potwierdziły, że zarówno Obcy, jak i Drapieżca na stałe zadomowili się w popkulturze. Niemała w tym zasługa ich archetypicznego rodowodu.
Przenosząc się na chwilę w rzeczywistość pradawnych mitów zamieszkujących ludzką podświadomość, możemy z powodzeniem założyć, że wykreowany przez Hansa Rudiego Gigera Obcy jest żywym wcieleniem chaosu; przyczyną atawistycznego lęku przed tym, co czai się w mroku. Lęku przed nieznanym, skalanym, przynoszącym cierpienie, szaleństwo i nagłą śmierć. Jego przeciwieństwem staje się Yautja – pierwotny wojownik, nieustraszony myśliwy, reprezentujący świat ładu, w którym obowiązuje wyraźny podział społeczny (kasty, klany), usankcjonowane tradycją kodeksy, system religijnych wierzeń oraz język. Zadaniem Łowców jest okiełznać grozę, którą sami sprowadzają (wedle wielu przesłanek to Yautja stworzyli rasę ksenomorfów), będącą równocześnie ważnym elementem kształtującym ich tożsamość.
W trakcie rytualnych polowań młode jednostki pod okiem doświadczonych Yautja muszą udowodnić, że są w stanie zdobyć trofeum Obcego określanego przez Drapieżców mianem kiande amedha (Twarde Mięso). Znamię wytrawiane na ich ciele krwią ksenomorfa sprawia, że Bezkrwawi (kandydaci na wojowników) stają się członkami Młodej Krwi; podobnie ochrzczeni kwasem Krwawi uzyskują wyższą pozycję w hierarchii. Czasem zdarza się, że do społeczności Yautja zostaje przyjęty człowiek. Ale ten, który go ochrzcił, może zasilić grupę Złej Krwi (pariasów), chociaż przypadek akceptacji przez grupę pyode amedha (Delikatnego Mięsa) nie należy do rzadkości.
O wielu sprawach decyduje kodeks, którego nieprzestrzeganie przynosi sankcje w postaci wykluczenia z kasty lub klanu, kary cielesnej czy konieczności pojedynku z aktualnym liderem. Często Łowca w trakcie polowania musi wyrównać szanse, wybierając jedynie te ofiary, które są uzbrojone. Zdobywając pożywienie zabija tylko słabe okazy (tzw. oczyszczanie linii gatunków). Zabicie innego wojownika uznawane jest za najgorsze przestępstwo, pod warunkiem, że nie był to przypadek samoobrony bądź uboczny efekt pojedynku. Ten, kto pokona Drapieżcę w uczciwej walce i okaże mu litość, jest mu równy. Ale Yautja nie zawsze dobrze znoszą porażkę, czego przykładem może być honorowe samobójstwo popełniane poprzez uruchomienie sekwencji mini-eksplozji o maksi zasięgu.
Wychowany w kręgu rytuału polowania Yautja organizuje swoje życie wokół nieustającego pojedynku z kolejnymi przeciwnikami, odnajdywanymi także w najróżniejszych zakątkach naszej planety. Łowy odbywały się w mroźnej scenerii Alaski (czego dowodziła powieść „Predator: Turnabout” czy komiks „Predator: Primal”), syberyjskiego pustkowia (powieść „Predator: Cold War”) oraz pustyni Nowego Meksyku (komiks „Predator: Big Game”). W komiksie „Predator: Race War” Drapieżca urządził nawet polowanie w zakładzie karnym, wypełnionym po brzegi potencjalnymi trofeami. „Rekreacyjne” wizyty Yautja na Ziemi miały miejsce na przestrzeni wielu dekad. W albumie „Predator: Nemezis” Drapieżca zawitał do wiktoriańskiego Londynu, konkurując z samym Kubą Rozpruwaczem. W „Predator: Bloody Sands of Time” Yautja dali o sobie znać zarówno podczas I wojny światowej, jak i wojennych zmagań w Wietnamie. Natomiast w tomie „Predator: Invaders From The Fourth Dimension” Drapieżca urządził krwawą ucztęucztę w Hollywood końca lat pięćdziesiątych
ubiegłego stulecia.
Zważywszy na fakt, że kultura popularna lubuje się w crossoverach, na drodze Yautja musieli stanąć najwięksi z panteonu nowożytnych herosów. Zainaugurowana w 1991 roku przez „Batman Vs. Predator”, komiksowa trylogia o wizycie Drapieżców w Gotham City rozwiązała wór z fabułami bazujących na mniej lub bardziej udanym przetworzeniu chodliwego schematu. Istotą albumu „Tarzan Vs. Predator: At the Earth’s Core” jest niemalże spór o miedzę – czytaj: o ostatnie dziewicze ostępy dżungli, będące dla małpiego wychowanka miejscem świętym, zaś dla Drapieżcy – terenem łowieckim. Podobnie w „Predator Vs. Judge Dredd” Neon City-One staje się sferą rywalizacji dwóch jednostek szczerze oddanych swojemu fachowi: prawu i polowaniu.
W „Superman Vs. Predator” osłabiony działaniem wirusa Człowiek ze Stali próbuje nie dopuścić do katastrofalnej w skutkach inwazji Yautja, natomiast w polskim komiksie „Gołota vs Predator”… chyba łatwo zgadnąć? Na marginesie warto odnotować cudaczny crossover pod tytułem „Aliens Vs Predator Vs Terminator”, gdzie Skynet modyfikuje konstrukcję Terminatorów, łącząc ich ludzką tkankę z DNA ksenomorfów. Ostatni ratunek ludzkości spoczywa odtąd w rękach Ellen Ripley oraz jej kruchego sojuszu z Drapieżcami.
Po 23 latach od swoich narodzin, Yautja wyrobili sobie silną pozycję na rynku popkultury. Dziś w równym stopniu stanowią źródło krotochwilnego cytatu (seriale „South Park”, „Freakozoid!” czy „Family Guy”), element postmodernistycznej zabawy (czego dobrym przykładem była niezależna krótkometrażówka „Batman: Dead End”, w której Mroczny Rycerz walczył z Jokerem, Alienem oraz Drapieżcami), jak i marketingu (promocyjne gadżety, figurki z koncernu Todda McFarlane’a czy stroje na Halloween będące wiernym odwzorowaniem fizys Drapieżcy). Ale pomimo najprzeróżniejszych prób oswojenia Yautja nie składają broni, powracając na duży ekran za sprawą wyprodukowanego przez Roberta Rodrigueza dzieła „The Predators”.
Fabuła filmu w reżyserii Nimróda Antala dotyczy uprowadzenia przez Drapieżców kilkuosobowej grupy najtwardszych ziemskich wojowników (o aparycji m.in. Adriana Brody’ego, Danny’ego Trejo oraz Laurence’a Fishburne’a) na macierzystą planetę kosmitów, gdzie przyjdzie im odegrać rolę szczutej zwierzyny. Twórcy zapowiadają, że film ma być wyjątkowo krwawym i bezkompromisowym otwarciem nowego rozdziału w spisywanej za pośrednictwem różnych mediów historii tej drapieżnej rasy. Rasy uosabiającej najbardziej pierwotne, zakorzenione w głębi każdego z nas instynkty walki, polowania i przetrwania.
Zachowajmy czujność - sezon łowiecki właśnie się rozpoczął.
Wszystkim zainteresowanym polecam stronę www.predator.absoluteavp.com, będącą rzetelnym kompendium wiedzy na temat rytuałów, uzbrojenia oraz morfologii Yautja.
Na ramię broń!
Obok nadgarstkowego ostrza Yautja biegle posługuje się naginatą (przewodzącą maskujące pole) oraz teleskopową dzidą wytwarzającą ładunki elektryczne (tzw. combi stick). W polowaniu sprawdza się wystrzeliwana broń widełkowa, tnąca ciało siatka oraz posiadający wewnętrzne zasilanie latający dysk. Efektywnie wypada także ręczna broń plazmowa oraz mocowane na barku działko laserowe lub mikrowyrzutnia rakiet. Jego zbroja łowna jest lekka i pozwala na podejmowanie najróżniejszych manewrów. Maska zapewnia ochronę głowy, podtrzymuje dopływ mieszanki gazów (głównie metanu) pozwalających oddychać poza macierzystą planetą, jak również umożliwia przybliżanie, oddalanie obrazu oraz odtwarzanie, nagrywanie i analizowanie dźwięków. Celownik o trzech kropkach to przykład zaawansowanego systemu namierzania kompatybilnego z dowolnym typem broni. Punktory potrafią także podgrzewać obiekty do temperatury zapłonu.
Przemysław Pieniążek, Nowa Fantastyka