"To nie jest film polityczny". Pokazali zupełnie inny obraz polskiej rodziny
Zakochana para, ich dzieci, byli małżonkowie, rodzice i teściowie. Da się tworzyć taką patchworkową rodzinę? - Problem polega na tym, żeby nie zgubić celu. A celem jest zmniejszenie zła, jakie może wynikać z rozstania - mówi w rozmowie z WP Andrzej Seweryn, jedna z gwiazd filmu "Każdy wie lepiej".
05.08.2022 12:46
Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski: Grał pan ostatnio księdza, dziennikarza z mroczną przeszłością i krawca, który wieczorami zmienia się w drag queen. Co przyciągnęło pana do tego nowego projektu?
Andrzej Seweryn: Zafascynował mnie reżyser, ekranowi partnerzy i pomysł na film. Znam dobrze prace Krzysztofa Raka, który nie raz przygotował wyjątkowy scenariusz i po przeczytaniu tekstu "Każdy wie lepiej" tylko się utwierdziłem, że to będzie ciekawy projekt.
Wciela się pan w ojca głównego bohatera, którego ciągnie do byłej żony syna.
I tak to czasem bywa w życiu. Nic nie jest wykluczone. Człowiek nie jest oczywistą istotą. Bardzo często zachowuje się w sposób absurdalny, zaskakując siebie samego, rodzinę, społeczeństwo. Może nam się wydawać, że wiemy coś o sobie, cały czas przełamujemy jakieś swoje schematy. Tak jest w przypadku mojej postaci.
W "Każdy wie lepiej" mamy najprawdziwszą rodzinę patchworkową. Jest nowa para, ich byli partnerzy, dzieci, rodzice i byli teściowie. Pada w filmie: że to fascynująca, ale wyjątkowo trudna układanka. Zgodzi się pan?
Problem polega na tym, żeby się w tym nie pogubić, żeby nie zgubić celu. A celem jest zmniejszenie zła, jakie może wynikać z rozstania. Cierpienie już miało miejsce, już wszystko jest jasne. Teraz chodzi o to, by nie niszczyć miłości między nowymi partnerami. Miłość jest najważniejsza, twórcza, ona buduje. Wszystko, co jej przeszkadza, nie jest warte poparcia.
W filmie przeszkadzają "życzliwi" bliscy. Każdy wie lepiej w przypadku filmowej historii Ani i Grześka: jedna mama, druga mama i była teściowa, która nie może pogodzić się z rozpadem małżeństwa swojego dziecka. Zderzacie się z konserwatywnym obrazem polskiej rodziny?
Zdecydowanie z innym, gdzie pewnych rzeczy się nie akceptuje. Rodzice czy teściowe naszych głównych bohaterów sprzeciwiają się w taki czy inny sposób związkowi, ale nie są pokazani jako potwory. "Każdy wie lepiej" nie jest filmem politycznym. To spokojny film, który pokazuje nas z różnych stron, co jest niezwykle cenne. Z jednej strony mamy mamę głównej bohaterki, która kieruje się religią i tradycją, z drugiej strony mamy tych "postępowych" rodziców głównego bohatera, którzy sami nie postępują rozsądnie. Takie jest życie. Najważniejszy jest cel, czyli budowanie silnej relacji i robienie wszystkiego, by rozpad się nie powtórzył. By pomóc dzieciom, dać im poczucie wolności i bezpieczeństwa, by mogły się rozwijać. O tym jest ten film.
Znajduje pan w tej historii trochę ze swojej prywatnej?
Tak, coś wiem na ten temat.
W "Każdy wie lepiej" pokazujecie, że patchworkowa rodzina wcale nie musi być czymś kontrowersyjnym, jak wielu dalej uważa.
Myślę, że lepiej się rozwieść niż serwować sobie cierpienie. Ja nie twierdzę, że trzeba żyć tak, jak nasi bohaterowie w filmie, ale jeśli taka sytuacja się wydarzy, to trzeba stworzyć takie warunki, by różnorodność i niecodzienne rodzinne historie miały charakter inspirujący, twórczy, żeby budowały, a nie żeby niszczyły. Od kilkunastu lat mówię, że najważniejsza jest rozmowa.
W filmie pada taki cytat: "Ludzi denerwuje, gdy kombinujemy inaczej niż oni sami".
To prawda. Nasz kraj ma swoją historię. Nie jesteśmy społeczeństwem amerykańskim, włoskim czy francuskim. Przeżyliśmy 130 lat niewoli, potem okupację. Nie było w Polsce reformacji, kontrreformacji. Była komuna. Naszą historię i codzienność zafałszowywano. Nie jest w związku z tym tak łatwo zmienić świadomość społeczeństwa.
Wydaje mi się, że dziś ludzi bardziej martwi podwyżka cen niż praca artystów, ale każdy z nas w jakiś sposób dokłada swoje do debaty społecznej. Pokazujemy w "Każdy wie lepiej" tę nietypową rodzinną historię z szacunkiem i z życzliwością. Oswajamy widzom inny obraz rodziny.