Wigilijny rollercoaster od Disneya
"Opowieść wigilijna" w reżyserii Roberta Zemeckisa to połączenia tradycji z nowoczesnością, która przez ponad 1,5 godziny wbija w fotel i zapiera dech w piersiach co najmniej tak skutecznie jak najniebezpieczniejsze atrakcje w lunaparku.
20.11.2009 18:17
W filmie opowiedziana jest klasyczna historia kupca Ebenezera Scrooge'a, skąpca z dziewiętnastowiecznego Londynu, który ogólnie mówiąc nie lubi ludzi, a co za tym idzie takie historie jak Święta bożego Narodzenia są dla niego niepotrzebne. Zmienia się pod wpływem wizyty duchów i zjaw, które pomagają mu zrozumieć popełniane błędy oraz dają szansę na nawrócenie. Wiele musi przejść, by w pełni odmienić swoje oblicze, ale pewnie dzięki temu przemiana jest wiarygodna.
W oryginalnej opowieści o skąpcu pojawiają się cztery zjawy. Nie inaczej jest w filmie Zemeckisa. Sposób ich przedstawienia, a także rozmach technologiczny potrzebny do stworzenia świata magii jest godny największego uznania. Razem z Ebenezerem widz przemierza Londyn, cofa się do przeszłości i poznaje przyszłość, która jest najmroczniejsza i najbardziej przeraża. Wszystko oglądane w technologii 3-d stwarza wrażenie, że rzeczywiście jesteśmy tam razem ze Scroogem filmując gdzieś z ukrycia, jego zmianę życia.
Lecimy z kupcem, widząc jego oczami, boimy się, gdy sięga po nas ręka strasznego demona i uciekamy przed przeszłością razem z nim. Nie byłoby tego wszystkiego bez technologii Motion Capture, z której Zemeckis postanowił skorzystać po raz kolejny. Atutem samym w sobie jest oczywiście Jim Carrey, który w filmie występuje aż w siedmiu rolach. Oczywiście Scrooge należy także do niego. Wszyscy wiemy, że Carrey ma "potencjał mimiczny i ruchowy", który w tej adaptacji doskonale wykorzystuje.
Nie sposób nie docenić również wyboru dubbingu głównej postaci w polskiej wersji językowej. Piotr Fronczewski już od czasu Pana kleksa potrafi czarować barwą swojego głosu młodych. Zrzędliwość Scrooge'a i radość, z której przebija się przeszłe cierpienie tak dobrze mógł oddać chyba tylko on. Zresztą tym razem obywa się praktycznie bez błędów w obsadzie dubbingu, co wcale nie jest takie częste w Polsce.
Zarzutem w stosunku do filmu może być brak poczucia humoru, które towarzyszyło oryginalnej opowieści Dickensa. Pojawia się kilka zabawnych momentów, jednak na ekranie przede wszystkim dominuje groza. A przecież "czarny humor" z pewnością mógłby zbilansować efekty specjalne królujące bezapelacyjnie w filmie. Tym bardziej, ze na filmie absolutnie nie powinny pojawić się dzieci z pierwszych klas podstawówki. Im opowieść Zemeckisa może śnić się w koszmarach do nadchodzącej Wigilii.
"Nowoczesna" "Opowieść wigilijna" z pewnością spodoba się jednak starszym, a także ich rodzicom, którzy mogą przekonać się, jak to, co czytali na kartach opowieści albo słyszeli z ust babć może być pięknie pokazane na ekranie. Ci, którzy nie znają Scrooge'a pewnie sięgną do książki.
A to już samo w sobie będzie dowodem, że nie nudzili się w kinie.