Wzruszające sceny po filmie "Ania". Mama aktorki zabrała głos
- Kochajcie się, szanujcie, ale przede wszystkim dużo ze sobą rozmawiajcie - powiedziała na spotkaniu z publicznością Krystyna Przybylska. Film "Ania" o życiu jej córki wywołał falę wzruszeń, a twórców nagrodzono owacjami na stojąco.
Żaden film Konkursu Głównego na festiwalu filmowym w Gdyni nie został tak przyjęty jak film dokumentalny o życiu, karierze i ostatnich latach życia Anny Przybylskiej. Recenzję "Ani" możecie przeczytać w naszym poprzednim tekście. Film rozpoczął się bardzo mocno, bo od wspomnień jej przyjaciół, kolegów ze świata filmu, którzy nigdy o Przybylskiej nie zapomną i opowiadają o niej w piękny sposób.
Z każdą kolejną minutą filmu wzruszeń było coraz więcej. A szczególnie pod koniec projekcji, gdy widzowie zebrani w Teatrze Muzycznym w Gdyni już nie byli w stanie powstrzymać łez. Na sali słychać było szelest otwieranych opakowań z chusteczkami. A na sam koniec licznie zgromadzona widownia zaserwowała twórcom owacje na stojąco.
Tego pokazu z pewnością nie zapomną ani widzowie, ani rodzina Przybylskiej, która pojawiła się na premierze. Na gorąco skomentowali film Michała Bandurskiego i Krystiana Kuczkowskiego. Nikt nie krył potężnego wzruszenia.
"Anna" Andrzej Piaseczny (2022) - teledysk
Obecna na sali Krystyna Przybylska powiedziała: - To film dedykowany przede wszystkim moim wnukom, mojej rodzinie, ale to jest też film dla państwa, żebyście zrozumieli, jak ważne jest życie. Życie jest kruche. Ono ucieka. Nigdy nie znamy dnia ani godziny.
Zwracając się dalej do publiczności, dodała: - Kochajcie się, szanujcie, ale przede wszystkim dużo ze sobą rozmawiajcie.
Mama zmarłej aktorki przyznała, że razem z córką Agnieszką i Jarosławem Bieniukiem długo zastanawiali się nad tym, w jakiej formie powinien powstać film o Annie. W końcu zdecydowali się na dokument, w którym można by wykorzystać archiwalne, rodzinne materiały, których zgromadzili przez lata całą masę.
Autorem wielu nagrań był Bieniuk, a także sama Przybylska. - Pokazują wielką miłość naszej rodziny. Miłość, fascynację dwóch równorzędnych partnerów, którzy doczekali się trójki wspaniałych dzieci, moich wnuków - dodała Krystyna Przybylska.
- Życzę wam wszystkim tego, co najlepsze - zwróciła się do widzów. - To jest wyjątkowy film, jedyny w swoim rodzaju, który skłania do przemyślenia swojego życia - przyznała łamiącym głosem mama Ani Przybylskiej.
Jarosław Bieniuk komentował zaś: - Nagrywając nasze życie prywatne, nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie kiedyś tak wykorzystane, co jest bardzo smutne. Kręciliśmy te wszystkie nasze chwile, by mieć pamiątkę tego, jak byliśmy szczęśliwi. Ja byłem tym, który nalegał na kręcenie filmów, Ania się na początku opierała i krzyczała, że ciągle chodzę za nią z kamerą. A ja miałem potrzebę, by te chwile uwieczniać. Pięknie to zostało pokazane w filmie. Jestem dumny, że udało nam się stworzyć taki piękny obraz.
Agnieszka, siostra zmarłej aktorki, także nie kryła wzruszenia: - Ania miała dystans do swojej osoby. Dla niej priorytetem było to, że chciała dzielić życie przede wszystkim ze swoim partnerem, z dziećmi. Wszystko to, co działo się wokół jej osoby, było mało ważne. Chciała mieć przede wszystkim swoją rodzinę na wyłączność.
Jak przyznała, od śmierci Ani nie ogląda filmów z jej udziałem. - To dla mnie bolesne - skomentowała, zaś projekcję tego dokumentu podsumowała: - Przeżycie totalnie zwalające z nóg.
Współreżyser dokumentu Krystian Kuczkowski przyznał bez ogródek: - Byliśmy zestresowani tym, jak widzowie przyjmą ten film. Jesteśmy zaszczyceni, że możemy pokazać go na festiwalu w Gdyni, w ukochanym mieście Ani.
- Siedem lat temu zbliżała się pierwsza rocznica śmierci Ani. Zapytałem Michała, czy może nie zrobimy o niej filmu, bo minął rok od jej śmierci, a wszyscy ciągle o niej mówili, pamiętali o niej, tęsknili, nie pogodzili się z tą śmiercią. To było zjawisko społeczne, fenomen, że jej śmierć dotknęła tak wiele ludzi. Zgłosiliśmy się do rodziny z propozycją, ale teraz już wiemy, że to nie był dobry moment. Wierzyliśmy, że ten projekt kiedyś powstanie - powiedział Kuczkowski.
- Trzy lata temu zapukaliśmy znowu do rodziny i rozmowy potoczyły się po naszej myśli. Dziękujemy, że nam zaufali. Od początku podkreślaliśmy, że chcemy to zrobić w zgodzie z nimi, a nie szukać taniej sensacji. Chcieliśmy pokazać prawdziwą Anię - dodał.
Premiera filmu "Ania" zaplanowana jest na 7 października.
Magdalena Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" narzekamy na aferę w popularnym programie TVN-u i załamujemy ręce nad brakiem "Rolnika". Ale to nie wszystko! Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.