"Zielona granica" z Nagrodą Specjalną Jury w Wenecji. Agnieszka Holland daleka od kontrowersji [RECENZJA]
Agnieszka Holland to reżyserka potrafiąca wzbudzać emocje. Przy premierze jej filmów toczy się medialna wrzawa, a politycy natychmiast włączają się do dyskusji. Często wyrażając opinię na temat dzieł, których jeszcze nie widzieli. Podobnie jest z "Zieloną granicą", którą Zbigniew Ziobro odsądzał od czci i wiary. Tymczasem na Lido Holland zbiera jedne z najdłuższych owacji na stojąco.
Kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej zaskoczył wielu, stając się testem człowieczeństwa i umiejętności niesienia bezinteresownej pomocy drugiemu człowiekowi. Uchodźcy podążający za pragnieniem zbudowania lepszego życia w ramach Unii Europejskiej, stali się bronią w rękach reżimu Łukaszenki.
W "Zielonej granicy" Agnieszka Holland z uwagą, ale też niesamowitą empatią przygląda się ludziom uwięzionym w lesie, aktywistom i funkcjonariuszom Straży Granicznej. Daleka jest od moralizowania i stawiania wyrazistych tez. Skupia się na człowieku i jego emocjach w skrajnych sytuacjach. Polityka jest obecna, ponieważ nie da się opowiadać o kryzysie na granicy bez tego kontekstu. Niemniej jednak dyrektywy i działania polskiego rządu nie są tu główną osią narracji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zielona granica" jest podzielona na trzy części i epilog. Na początku skupia się na perspektywie rodziny z Syrii, która próbuje dotrzeć do Szwecji. Widzimy ich radość wyrwania się z kraju, który przynosi cierpienie i strach przed śmiercią. Jesteśmy z nimi w lesie i z każdym kolejnym krokiem tracimy nadzieję, że kiedykolwiek znajdą bezpieczne schronienie. Holland patrzy w ich oczy. Pokazuje ich bezradność i desperacką walkę o życie.
W kolejnej części przygląda się działaniom Straży Granicznej. Mężczyźni i kobiety uwięzieni w oczekiwaniach przełożonych podążają za rozkazami. Jedni odnajdują przyjemność i radość w znęcaniu się nad drugim człowiekiem, drudzy nie mogą poradzić sobie z emocjonalnymi kosztami swojej pracy. Tomasz Włosok tworzy bohatera, który staje się głosem sumienia. Stoi w rozkroku między powinnościami a moralnością. Jego krzyk rozpaczy na długo zostanie z widzami.
Oprócz tego przyglądamy się pracy wolontariuszy i aktywistów, którzy wchodzą do lasu, by nieść pomoc chorym i umierającym ludziom. Julia (Maja Ostaszewska), terapeutka rozpoczynająca na Podlasiu nowe życie po stracie męża, dołącza do nich i zatapia się w tej działalności bez reszty.
ZIELONA GRANICA | Oficjalny zwiastun | Kino Świat
W finale Holland pokazuje działania społeczeństwa i władz po wybuchu wojny w Ukrainie. Takie zakończenie stanowi mocny i dosadny komentarz w sprawie wybiórczego niesienia pomocy. Reżyserka punktuje fakt, że na jednych potrafimy otworzyć serca i dać im schronienie pod swoim dachem, podczas gdy drudzy z chłodzie muszą walczyć o przetrwanie w lesie.
Twórczyni "Europa, Europa" podchodzi do swoich bohaterów z dużym wyczuciem i ciepłem. Nie robi dzięki temu kina publicystycznego pod jedną tezę. Nie zapełnia filmowego świata tylko dobrymi czy złymi ludźmi. Sprawnie odmalowuje cały wachlarz osobowości i postaw w obliczu sytuacji kryzysowej. Nie pochwala obojętności, ale daje przestrzeń do wyrażenia opinii i obaw. Szuka w ludziach dobra i dzięki tej empatii prawdziwie porusza. Nie odwraca wzroku od cierpienia, ale też nie uprawia kinowej pornografii bólu.
"Zielona granica" to wielkie kino stworzone w wielkiej sprawie. Mocne, dosadne i chwytające za serce. Nie można wobec niego przejść obojętnie. To próba pogodzenia się z niesprawiedliwością. Poruszająca opowieść, która uderza w emocjonalne nuty bez nachalnego patosu i moralizatorskiego wydźwięku. Taka Holland zasługuje na Złotego Lwa.
Z Wenecji dla Wirtualnej Polski Małgorzata Czop
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wplątujemy się w "Ukrytą sieć", wracamy do szokującego procesu "Depp kontra Heard" oraz ponownie zasiadamy do kanapkowej uczty w "The Bear". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.