Oscary 2023. "IO" Jerzego Skolimowskiego z szansą na Oscara!
Jerzy Skolimowski to twórca, który nie może narzekać na brak uznania. W 2022 r. Polak otrzymał Nagrodę Jury na festiwalu w Cannes za swój najnowszy film "IO", który zdobył właśnie nominację do Oscara. To dzieło ukazujące losy osiołka może zadziwić niejednego widza. Aż trudno uwierzyć w to, że 84-latek miał w sobie tyle odwagi, by nakręcić coś takiego.
30.08.2022 | aktual.: 24.01.2023 15:28
24 stycznia ogłoszono nominacje do Oscarów 2023. W związku z tym, że "IO" zdobyło nominację w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny", przypominamy tekst Kamila Dachnija o "IO".
Ostatnio mamy mały wysyp filmów, które pokazują świat widziany oczami zwierząt. Mowa przede wszystkim o "Krowie" Andrei Arnold i "Gundzie" Wiktora Kossakowskiego. Teraz do tej listy dołączył "IO" Jerzego Skolimowskiego, który opowiada o tułaczce tytułowego osła. Zwierzę zaczyna w polskim cyrku, by później trafić aż do Włoch. W trakcie swojej podróży przechodzi przez ręce różnych właścicieli - artystki cyrkowej, grupy kiboli, kierowcy tira, a nawet włoskiego księdza.
W przeciwieństwie do wyżej wymienionych tytułów "IO" to nie dokument, a film fabularny. Jest z nich też najbardziej wystylizowany i udziwniony. Obraz Skolimowskiego poniekąd nawiązuje do "Na los szczęścia, Baltazarze!", wielkiego arcydzieła Roberta Bressona z 1966 r. Francuski mistrz, inspirowany "Idiotą" Dostojewskiego, także pokazał historię osiołka, który po chwilowym szczęściu u boku młodej bohaterki trafia do kolejnych okrutnych właścicieli.
Zobacz: zwiastun filmu "IO"
Bresson pomyślał sobie Baltazara jako symbol cierpienia każdej żywej istoty. Coś podobnego próbował zrobić Skolimowski. Jego osiołek IO (a tak naprawdę sześć, bo tyle osłów wzięło udział w produkcji) również na samym początku filmu jest blisko ukochanej opiekunki Kasandry (w tej roli Sandra Drzymalska). Potem doświadcza brutalnej rzeczywistości, w której cierpi nie tylko on, ale także inne zwierzęta. IO obserwuje męczarnie koni i śmierć lisów spowodowane przez bezwzględnego hodowcę. W ani jednym, ani drugim przypadku nie pozostaje jednak bierny - zwierzę jest na tyle rozumne i sprytne, że za każdym razem w jakiś sposób mści się na oprawcach.
Tu trzeba podkreślić, że Skolimowski nie powiedział w "IO" nic nowego. To, że człowiek jest najokrutniejszym gatunkiem świata, kino uświadamia nam od lat. Trzeba jednak pochwalić 84-letniego twórcę, że chciało mu się nakręcić film, który staje po stronie zwierząt i jest proekologiczny w wymowie - w końcu trzeba ciągle przypominać, jaki katastrofalny wpływ na środowisko mają ludzie. Osiołek stanowi tu prosty, ale efektywny kontrast do homo sapiens. Pomimo iż jego punkt widzenia pozostaje dla nas zagadką, to jest niewinny i pełen godności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Treść to jedno, ale "IO" to przede wszystkim doznanie audiowizualne, którego najważniejszą częścią są zdjęcia Michała Dymka i muzyka Pawła Mykietyna. Można powiedzieć nawet, że dzięki temu ten fragmentaryczny narracyjnie film Skolimowskiego bardziej przypomina zbiór osobnych scen, nierzadko eksperymentalnych w naturze. Doskonałym tego przykładem jest sekwencja koszmaru osiołka, który gubi się w lesie pomiędzy wilkami, lisami i łowcami z laserami. Skolimowski przedstawia to w szalenie sugestywny i hipnotyczny sposób - oglądamy szereg pomysłowych ujęć z drona i obraz, na który nałożono czerwony filtr. Wygląda to trochę tak, jakby zwierzę zjadło halucynogenne grzybki.
Tego typu obrazków i zabiegów jest zresztą w filmie sporo. Mamy dużo zbliżeń, często w zwolnionym tempie, zarówno na osiołka, jak i inne zwierzęta. Ich oddechy czy ryki są zresztą ważną częścią ścieżki dźwiękowej. Jest w tym wszystkim jakaś poetyckość, choć odniosłem wrażenie, że Skolimowski zbyt często powtarzał niektóre efekty. Parokrotnie też przestrzelił - na przykład scena z robotem nie ma w sumie żadnego uzasadnienia. Wydaje się, że została dołączona tylko dlatego, że twórca miał taki kaprys.
Nie jestem też przekonany, czy potrzebne było cameo wybitnej aktorki Isabelle Huppert. Aktorzy są w "IO" tak naprawdę tłem - równie dobrze ich role w tym filmie mógłby zagrać ktoś inny. To nie oni są "gwiazdą" tej historii.
"Na los szczęścia, Baltazarze!" już na zawsze pozostanie najlepszym filmem w historii kina o zwierzęcej niedoli, ale cieszy fakt, że Skolimowski nie próbował konkurować z tym dziełem, tylko nakręcił dość nietypowy w formie film. Nie wszystko mu się w nim udało, ale przynajmniej widać jedną rzecz - "IO" rzeczywiście zostało zrobione z miłości dla zwierząt. Z tego powodu nagroda w Cannes dla Polaka może tylko cieszyć.
Polska premiera filmu odbyła się podczas festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o rozdaniu Złotych Globów, przeżywamy aferę z rewelacjami księcia Harry’ego i z wypiekami na twarzach czekamy na nadchodzące w 2023 roku filmy i seriale. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.