"Kolejne 365 dni" tonie w alkoholu. Trzeba mieć mocną głowę, by to przetrwać
Trzecia część historii Laury i Massimo tonie w morzu wódki. Tradycyjnie także wśród absurdów. Poprzednie dwa filmy chyba już wszystkich na te absurdy uodporniły? Jeśli nie, to czeka was jazda bez trzymanki. A wiernych fanów i fanki historii stworzonej przez Blankę Lipińską czeka wielka niespodzianka.
19.08.2022 | aktual.: 19.08.2022 10:59
Przyznam, że gdy jako jedna z pierwszych recenzowałam książkowe "365 dni" nie miałam takiej wyobraźni, żeby stwierdzić, że adaptacja będzie hitem. Aż takim hitem! Pierwszy film oglądało tak wiele osób, że można pogubić się w morzu cyferek prezentowanych przez Netfliksa. Równie wiele było komentarzy i skarg na to, że Blanka Lipińska do spółki z filmowcami serwuje patologiczną historię z syndromem sztokholmskim w roli głównej, a do tego nasączoną dużą dawką seksizmu. Ale co by nie powiedzieć: mieliśmy do czynienia z fenomenem.
Polska miała swoją dumną reprezentację w zestawieniu najgorszych filmów pretendujących do Złotych Malin. I potem pojawił się drugi film, który pobił kilka rekordów Netfliksa i rozsierdził kilku zagranicznych krytyków. Dziesiąta muza już dawno wsiadła do swojego sportowego auta i zrezygnowana zamieszaniem wokół tej serii odjechała w stronę zachodzącego słońca. Pewnie gdzieś na Sycylii.
Skoro o podróżach mowa… W drugiej części Laura uciekła od Massimo i spędziła sielskie chwile u boku Nacho. Pech chciał, że chłopak był z rodziny walczącej z mafią Massimo. W finale byliśmy wszyscy świadkami osobliwej strzelaniny, z której Laura wyszła – jak już teraz wiemy – z małą blizną, której prawie nie widać. Po rekonwalescencji nasza bohaterka wraca do swojego typowego małżeńskiego życia u boku Massimo, które – jak wiemy – polega głównie na uprawianiu seksu w różnych miejscach ich domu czy w klubach.
Ale to życie od jednego blatu w kuchni do drugiego zostaje przerwane. Małżonkowie kłócą się i zaczynają żyć razem a jednak osobno. Laura poświęca się karierze, Massimo natomiast wsadza nos w biały proszek. Laura staje przed wyborem: żyć dalej u boku Massimo, który zachowuje się dziwnie i przerażająco a może spełnić fantazje o przystojnym Nacho? Obie opcje mają swoje plusy i minusy, jak w najlepszej telenoweli.
W międzyczasie Laura projektuje ubrania razem z Emi (Natalia Siwiec) i imprezuje razem z Olgą (Magdalena Lamparska), która wypełnia swoją obecnością trzeci film. Relacja Olgi i Laury spycha na dalszy tor to, co działo się między główną bohaterką a Massimo. Dziewczyny imprezują i zezują, gdy widzą kieliszki wódki. Scen picia jest tu więcej niż scen seksu. Co mogą robić dwie przyjaciółki, gdy ich życie nieco się komplikuje? W pierwszej części "365 dni" punktowano, że Laura w wolnych chwilach głównie chodzi na zakupy i jest to jej jedyna rozrywka. W trzeciej więc głównie wlewa w siebie alkohol. Jest tego tyle, że niejeden właściciel gorzelni złapałby się za głowę.
Ocenianie tej serii kompletnie mija się z celem. Krytycy mogą wieszać na tej produkcji psy, a film i tak pobije kolejne rekordy, zarobi miliony i osiągnie światowy sukces. Fani dostają to, czego chcieli. Można więc po prostu stwierdzić, że "Kolejne 365 dni" trzyma poziom względem poprzednich dwóch ekranizacji.
Dalej można zachwycać się pięknymi ujęciami zatrzymanymi w kadrze przez Bartosza Cierlicę. Ten film ogląda się dobrze właśnie dzięki jego pracy. Pięknie prezentuje się Sycylia, ale także Polska, która jest tu przez pewien czas obecna. Dalej można dziwić się nieskomplikowaną fabułą, w której dominują erotyczne fantazje.
Trzeba przyznać, że twórcy nie mają żadnych hamulców, za to sporo odwagi, by cały czas zaskakiwać w przypadku erotycznych scen. Jeśli ktoś myślał, że widział już wszystko, to bardzo się myli. W trzecim filmie nie zabrakło scen seksu. W różnych konfiguracjach. Są i trójkąty, i orgie. Co będzie dalej? Fanów tej historii pod koniec "Kolejnych 365 dni" czeka nie lada niespodzianka. I tu się zatrzymamy, by nie psuć wam seansu. Film jest już dostępny na Netfliksie, jego gwiazdy brylują na spotkaniu z fanami w Stanach Zjednoczonych i tylko pozostaje czekać na reakcje i pierwsze liczby dotyczące oglądalności.
Magdalena Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski