Trwa ładowanie...

Kosmiczny mecz: Nowa era - recenzja wydania Blu-ray

"Kosmiczny mecz" A.D. 2021 nie ma już zbyt wiele wspólnego z koszykówką. Film Malcolma D. Lee to bardziej dwugodzinny folder reklamowy przepastnej biblioteki Warnera. Choć niepozbawiony świetnych momentów.

"Kosmiczny mecz: Nowa era" ukazał się na DVD i Blu-ray nakładem Galapagos "Kosmiczny mecz: Nowa era" ukazał się na DVD i Blu-ray nakładem Galapagos Źródło: Materiały prasowe
d2ii27t
d2ii27t

Umówmy się. Pierwszy "Kosmiczny mecz", choć to bezdyskusyjny popkulturowy fenomen, jako film wypada co najwyżej przeciętnie. Tak było w latach 90., tak jest i teraz. Jednak twórcy wstrzelili się w idealny moment - popularność NBA graniczyła z obłędem, Michael Jordan był królem świata, a na ścieżce dźwiękowej zaśpiewały absolutne tuzy epoki.

Powyższe składniki, mimo niespecjalnie dobrego scenariusza, okazały się przepisem na sukces. A skoro zagrało raz, to czemu znów nie spróbować? "Kosmiczny mecz: Nowa era" pokazał jednak, że Warner tym razem mocno przeszacował. Film Malcolma D. Lee ugrał przeciętny wyniki w box office, a z recenzji wiało chłodem. Co poszło nie tak?

Przede wszystkim to produkcja skierowana do starych koni, które urywały się z lekcji, aby zobaczyć Michaela Jordana w kinie, a teraz chcą powspominać w towarzystwie swoich dzieci. One z kolei dostają dość wyświechtany wątek obyczajowy, motyw gamemingowy oraz tonę referencji, z których połowy pewnie w ogóle nie są wstanie rozpoznać.

ZOBACZ TEŻ: Kosmiczny mecz: Nowa era - oficjalny zwiastun DVD, Blu-ray i 4K Ultra HD

Wprawdzie uważam, że trzeba mieć niezłe jaja, aby umieścić odwołania do "Casablanki", "Mechanicznej pomarańczy", "To" czy "Mad Max: Na drodze gniewu" w filmie dla 8-latków, ale wszyscy wiemy, do kogo mruga z ekranu korporacyjne oko.

d2ii27t

Jednak jako film dla dorosłych "Nowa era" fabularnie nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Dostajemy świetnie zrealizowaną, acz niemiłosiernie rozwleczoną powtórkę z rozrywki na sterydach, która prowadzi do przewidywalnego, choć trzeba oddać, że bardzo spektakularnego i emocjonującego finału.

Co nie znaczy, że źle się bawiłem. Wygłupy animków wciąż mnie śmieszą, wynajdywanie nawiązań do niekiedy dość obskurnych kreskówek z dzieciństwa sprawiło mi niewypowiedzialną frajdę (kto pamięta "Jabberjaw" ręka w górę), a trzeci akt, w którym dochodzi do tytułowego meczu, to czysta filmowa frajda.

Świetnie wypada Don Cheadle w roli czarnego charakteru oraz aktorzy podkładający głosy pod animowanych bohaterów (sugeruję oglądanie w oryginale, choć polski dubbing też daje radę), w odróżnieniu od nieco sztywnego i pozbawionego dystansu LeBrona Jamesa.

d2ii27t

Na płycie wydanej przez Galapagos znajdziecie dwa rodzaje materiałów dodatkowych: podzielony na cztery części, ponad półgodzinny making of oraz sceny niewykorzystane.

Co do tego pierwszego - to typowy produkt marketingowy wielkiego studia, w którym gadające głowy (m.in. LeBron, Malcolm D. Lee, producent Ryan Coogler czy ludzie od efektów, muzyki i część obsady) przekonują nas o wyjątkowości swojego filmu. Trochę tu truizmów, acz znalazło się też kilka interesujących z punktu widzenia kinomana momentów - m.in. kulisy charakteryzacji publiczności meczu, który stanowi korowód bohaterów niezliczonych produkcji z biblioteki Warner Bros.

d2ii27t

Jeśli chodzi o sceny – to pięć klipów trwających łącznie ok. siedem i pół minuty, zaprezentowanych albo jako storyboardy albo w surowej wersji bez efektów.

Obraz: 1080p HD, 16x9 1.85:1, dźwięk: Dolby Atmos-TrueHD (angielski), DD 5.1 (polski dubbing), napisy: polskie (film i dodatki).

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2ii27t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ii27t