Marzena Trybała zeszła z planu. Nie chciała rozebrać się przed kamerą
W 1970 r. Marzena Trybała wygrała casting do filmu Andrzeja Wajdy. W jednej ze scen miała pojawić się nago. Pierwszego dnia spanikowała i uciekła. W ciągu następnych 20 lat rozebrała się w kilkunastu produkcjach. Kręcenie scen erotycznych wspomina jako totalną improwizację.
Kariera filmowa Marzeny Trybały eksplodowała w 1978 r. po dramacie "Roman i Magda", w którym wystąpiła razem z Andrzejem Sewerynem. Posypały się kolejne role, m.in. w "Przypadku" Krzysztofa Kieślowskiego i "C.K. Dezerterach" Janusza Majewskiego. W większości filmów, w których zagrała, odsłaniała swoje fizyczne wdzięki, chociaż nigdy nie było to dla niej łatwe. Zawód koordynatora intymności jeszcze wtedy nie istniał.
- Kilka razy zastępowały mnie dublerki. [...] Za każdym razem byłam zapewniana przez reżyserów, że zagwarantują mi pełną intymność. W praktyce oznaczało to, że na planie było wtedy pięć niezbędnych osób, zamiast 15. Natomiast największy problem polegał na tym, że nikt tych scen erotycznych nie układał. Nie miały one żadnej choreografii. Liczyło się na prywatną inwencję aktorów - opowiadała aktorka w rozmowie z Plejadą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Najgorzej Marzena Trybała wspomina swój filmowy debiut, który okazał się falstartem. Jeszcze na studiach dostała główną rolę żeńską w "Krajobrazie po bitwie" Andrzeja Wajdy. Wiedziała, że w scenariuszu jest scena, w której jej bohaterka pojawia się nago. Aktorce wydawało się, że da radę, ale już na planie usłyszała niewybredne komentarze męskiej części ekipy na temat nagich statystek. Była przerażona.
- "Pani Marzenko, a co pani ma taką minę? Przecież panią też to czeka" - uslyszałam. [...] Zaczęłam pleść głupoty, że mam w kontrakcie zapisane, że się nie rozbiorę. "Co pani opowiada? Przyjdzie Wajda, każe pani zdjąć ubrania i pani to szybciutko zrobi". Wpadłam w jakiś obłęd. A że byłam smarkulą, to nie stać mnie było na to, żeby pójść do reżysera i poprosić go o pomoc - wspominała tamte chwile.
To był pierwszy i ostatni dzień Marzeny Trybały na planie "Krajobrazu po bitwie". Zdjęcia przerwano, a cały nakręcony z nią materiał trafi do kosza. Jej miejsce zajęła Stanisława Celińska. Trybała nie myślała wtedy o konsekwencjach swojej decyzji.
- Marzyłam tylko o jednym, żeby wrócić do "mojego świata". Widać nie byłam gotowa na takie wyzwanie. Pamiętam, że wracałam do Krakowa nocnym pociągiem z Zygmuntem Malanowiczem, który powiedział mi: "Decyzję podjęłaś, mała. Widać była słuszna" - wyznała aktorka.
Ostatecznie ta jednodniowa przygoda okazała się dla artystki lekcją aktorstwa. Uświadomiła sobie w pełni, że ciało jest narzędziem w jej pracy, elementem jej warsztatu, a nagość służy niekiedy pogłębieniu postaci. Ale piętno nieszczęśliwego debiutu nosiła jeszcze przez kilka lat.
- Krążyła o mnie opinia "tej wariatki, która odmówiła Wajdzie". Docierały do mnie tego typu komentarze. I z całą pewnością z powodu tej sprawy parę ról mnie ominęło - podsumowała Marzena Trybała.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" żegnamy Harrisona Forda, znęcając się nad nowym "Indianą Jonesem" i płaczemy po Henrym Cavillu, ostatni raz masakrując "Wiedźmina" z jego udziałem. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.