Mówi o jego ostatnich słowach. Chwilę później aktor już nie żył
Jak ten czas leci. W tym roku minie 7 lat od tragicznego wypadku Paula Walkera. Przyjaciel aktora zdradził, jakie były jego ostatnie słowa.
Gwiazdor serii "Szybcy i wściekli" był pasażerem czerwonego Porsche Carrera GT, za którego kółkiem siedział jego przyjaciel Roger Rodas. Kierowca stracił panowanie nad autem, pojazd uderzył z impetem w drzewo i stanął w płomieniach. Mężczyźni zginęli na miejscu.
Jedną z osób, która natychmiast pojawiła się na miejscu tragedii, był bliski przyjaciel aktora Jim Thorp. Próbował on nawet wyciągnąć Walkera z płonącego wraku, ale został odciągnięty przez policjanta.
Brytyjskie Mirror przywołuje tamte dramatyczne wydarzenia. Na łamach tabloidu pojawiły się wspomnienia Thorpa, który zdradził ostatnie słowa, jakie słyszał z ust Paula Walkera.
Podobno Rodas parkował właśnie porsche w garażu, kiedy Walker po prostu do niego wskoczył i powiedział: "Hey, zróbmy sobie przejażdżkę".
Stojąc nieopodal miejsca wypadku Jim Thorp wskazał na dymiący wrak samochodu i powiedział reporterowi: "Więc udali się na małą przejażdżkę i to się stało".
- To dziwne. Robił filmy, żył swoim życiem, a dziś zginął szybko i wściekle. Kochał prędkość, auta i to musiało tak się skończyć. Zginął mknąc samochodem razem ze swoim przyjacielem - mówił przybity Thorp w wywiadzie dla New York Daily News.