Pierwsze zdjęcie z kontynuacji hitu. Kultowy gliniarz powraca
Kto by pomyślał: w przyszłym roku minie 40 lat od premiery kultowej komedii kryminalnej "Gliniarz z Beverly Hills". Tym bardziej cieszy fakt, że Eddie Murphy po raz czwarty wróci do roli zabawnego policjanta Axela Foleya. Może premiera filmu zbiegnie się w czasie ze świętowaniem rocznicy powstania oryginału?
Produkcja Martina Bresta ("Zapach kobiety", "Joe Black") na podstawie scenariusza Daniela Petrie'ego Juniora ("Turner i Hooch") została zrealizowana za zaledwie 14 mln dol., a przyniosła wielokrotnie większy zysk, wynoszący aż 316 mln. Historia śledczego, który po śmierci przyjaciela rozpoczyna dochodzenie na własną rękę, zaskarbiła sobie miliony fanów na całym świecie.
Tytuł spodobał się do tego stopnia, że postanowiono zmonetyzować jego popularność. W 1987 r. Tony Scott ("Top Gun") nakręcił drugą część opowieści, bazując na tekście Larry'ego Fergusona ("Obcy 3") i Warrena Skaarena ("Sok z żuka", "Batman" z 1989 r.). A jako że fabuła poświęcona sprawie napadu na salon jubilerski i kradzieży kosztownej biżuterii też spodobała się widzom (niemal 300 mln w box offisie przy 28 mln w budżecie), powstała i trzecia odsłona serii.
Tym razem w 1994 r. za kamerą stanął John Landis ("Blues Brothers", "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki"), a scenariusz napisali Steven E. De Suoza ("Commando", "Szklana pułapka") oraz Danilo Bach ("Osaczona"). W tym przypadku sukces nie był aż tak duży. Rozgrywający się w dużej mierze w wesołym miasteczku zrealizowany za 50 mln film zarobił jedynie 119 mln dol. Zdobył też dwie nominacje do Złotych Malin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Gliniarz z Beverly Hills IV": co wiemy o projekcie?
Nie ulega jednak wątpliwości, że trylogia opowiadająca o sprytnym śledczym z Beverly Hills o przyjaznej twarzy Eddie'ego Murphy'ego wciąż jest w pamięci odbiorców i raczej dobrze im się kojarzy. Na pewno wielu fanom szybciej zabije serce na wieść o rozpoczęciu prac nad kontynuacją przygód Aleksa Foleya. Nikt nie prosił, każdy potrzebował.
Wydający się w ogóle nie zmieniać 62-letni gwiazdor to niejedyny aktor, który powróci do swojej roli z kultowej serii. W nowej odsłonie zobaczymy też Judge'a Reinholda (detektyw Billy Rosewood), Paula Reisera (Jeffrey Friedman z drugiej) i Bronsona Pinchota (Serge z trzeciej części). Funkcję producenta ponownie przyjmie Jerry Bruckheimer.
W magazynie "Empire" zapewniał on, że Murphy wróci na ekran w świetnej formie. - Każdego dnia, gdy (Eddie Murphy – przyp. aut.) pojawiał się na planie, nigdy nie wiedziałeś, co dostaniesz. A to było naprawdę genialne. Każdego dnia sprowadzał nas z powrotem do lat 80. - zachwalał aktora twórca.
Na ekranie komikowi partnerować będzie stonowany Joseph Gordon-Levitt. Takie połączenie przynosi podobno znakomite efekty. - On utknął z Axelem i razem są prześmieszni. Joseph jest idealnym poważnym gościem dla Eddie'ego – przekonywał Bruckheimer. Na ekranie zobaczymy też inną gwiazdę kina, Kevina Bacona, jako oficera specjalnej jednostki policji w Los Angeles.
Punktem wyjścia do fabuły będzie ponoć sprawa córki Foleya (Taylour Paige), młodej prawniczki. Nad opowieścią czuwać będzie reżyser Mark Molloy, dla którego jest to pełnometrażowy debiut.
Data premiery filmu nie jest jeszcze znana, wiadomo jednak, że tytuł znajdzie się z ofercie Netfliksa. Trylogia "Gliniarz z Beverly Hills" dostępna jest na platformach Canal+ Online i Apple TV+.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.