Polska animacja podbija Berlinale. Krytycy wieszczą międzynarodowy sukces
Polska animacja ma się bardzo dobrze, co widać na wielu światowych festiwalach ("Twój Vincent", "Figury niemożliwe i inne historie II"). Również na Berlinale w nowo powstałej sekcji Encounters, która ma gromadzić twórców z indywidualnym i wyrazistym stylem, skłonnych do eksperymentowania, pojawił się polski tytuł.
W konkursie znalazł się film Mariusza Wilczyńskiego "Zabij to i wyjedź z miasta", nad którym reżyser pracował przez 14 lat. Zebrał imponujący materiał i nakłonił do współpracy wielu uznanych artystów. Głosu jego bohaterom udzielili, m.in. Krystyna Janda, Anna Dymna, Marek Kondrat Maja Ostaszewska, Andrzej Chyra, Małgorzata Kożuchowska, a nawet zmarły Andrzej Wajda. Nie zabrakło zaskoczeń w postaci śpiewającej Anji Rubik. Ekranowa śmietanka oblewa niesamowitą formę, w której Wilczyński opowiada o swoim życiu, damsko-damskich relacjach i wspomnieniach, które kształtują życie. To przejmująca autobiografia zatopiona w miejskiej przestrzeni Łodzi.
"Zabij to i wyjedź z miasta" jest jednym z filmów, które na Berlinale cieszą się sporą popularnością. Wszystkie sale wypełnione po brzegi, a zdobycie biletu graniczyło z cudem. Wielkie zainteresowanie przełożyło się na pozytywny odbiór.
W kuluarowych rozmowach dziennikarzy od czasu do czasu można usłyszeć ten tytuł i pochlebne opinie. Również recenzje są pełne superlatyw skierowanych w stronę reżysera i jego wizji. Gdzieś między wierszami można wyczytać, że film zasługuje na nominację do Oscara.
Prasa zagraniczna docenia obraz za to, że "jest surowy, szorstki, rozdrobniony, zły, często błyskotliwy z własnym rodzajem estetycznej szorstkości i bólu". Peter Bradshaw z The Guardia dodaje: "To nie jest animacja, która ma wywyższać lub celebrować ludzką urodę: to animacja, która bardzo zaciekle i satyrycznie dotyka świata i samą siebie".
Sarah Ward ze Screen Daily dostrzega, że "Zabij to i wyjedź z tego miasta" to niezwykle osobista opowieść Mariusza Wilczyńskiego. Dodaje, że "jego dzieło oczarowuje niskobudżetowym artyzmem i głęboko odczuwalnymi emocjami". Z kolei Ola Salwa dla Cineuropa.org zauważa: "(Reżyser) opowiada historię miasta, którego nigdy nie możesz opuścić - miasta swojego umysłu".
Nie zabrakło też pozytywnych głosów ze strony polskich dziennikarzy. Adam Kruk dla filmweb.pl pisze: "Nie tylko język filmu, ale i cała warstwa dźwiękowa robi wrażenie: szumy, charknięcia, pluski. Ważna jest też muzyka - Wilczyński wykorzystał tu utwory swego przyjaciela Tadeusza Nalepy i uczynił go jednym z bohaterów. Zmarły w 2007 roku muzyk, jak pada z ekranu, miał polubić swoją chorobę i wydaje się, że intencja pogodzenia się z przemijaniem mogła być jednym z motorów powstania filmu. Bo śmierć, choroba, rozkład nie są tu po to, aby obrzydzać widza, ale by go oswajać z ekstremami, by spróbować odnaleźć w nich piękno, a może i sens".
W Berlinie na czerwonym dywanie pojawiła się roześmiana ekipa aktorów: Małgorzata Kożuchowska, Andrzej Chyra i Anja Rubik pod czujnym okiem reżysera. Twórcy mieli tutaj dobry czas. Czas pokaże, czy pozytywny odbiór przełoży się na nagrody.