Przykro się patrzyło. Nikt wtedy nie wiedział, czemu Willis tak gra
18.03.2024 | aktual.: 18.03.2024 16:57
19 marca Bruce Willis skończy 69 lat. Ten jeden z największych herosów kina akcji ostatnich kilku dekad niestety od paru lat zmaga się z bardzo poważną chorobą, która na dobre zakończyła jego karierę aktorską. Jego problemy ze zdrowiem rzuciły także nowe światło na ostatnie produkcje, w jakich zagrał.
Gdy myślimy o gwiazdach kina akcji z lat 80. i 90., to przeważnie nasuwają się takie nazwiska jak Arnold Schwarzenegger, Sylvester Stallone, Chuck Norris czy Bruce Willis. Ten ostatni, który 19 marca kończy 69 lat, pod kilkoma względami wydaje się z nich najciekawszy. To z racji tego, że w swojej aparycji everymana i niefiksowaniu się na potężnej tężyźnie fizycznej sprawiał wrażenie kogoś bardziej przystępnego. Nierzadko grywał ludzi, którzy niekoniecznie chcieli zgrywać bohaterów, ale los zmuszał ich do działania.
Najlepszym tego przykładem jest film, który uczynił z Willisa gwiazdę. Chodzi o "Szklaną pułapkę" z 1988 r., gdzie zagrał Johna McClane’a, nowojorskiego detektywa, który pojechał zobaczyć żonę, by odratować związek, ale najpierw przyszło mu odbijać wieżowiec japońskiej korporacji z rąk terrorystów. Ten znakomity akcyjniak okazał się dużym hitem i doczekał się jeszcze czterech kolejnych części, choć żadna z nich nie dobiła do poziomu oryginału.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W latach 90. kariera Willisa miała ciekawą sinusoidę - gdy można było pomyśleć, że upada, zaraz się odradzała. Jedne filmy z jego udziałem wtapiały w box office ("Hudson Hawk", "Ostatni skaut", "Pole rażenia"), a inni ściągały na niego laury za bardzo dobre aktorsko występy - mowa zwłaszcza o "Pulp Fiction" (pamiętny bokser) czy "12 małpach". To zresztą był niezły modus operandi gwiazdora w tamtym czasie - z jednej strony filmy stricte nastawione na zysk i rozrywkę, pozbawione większych ambicji artystycznych, a z drugiej strony dzieła domagające się trochę głębszej analizy.
Żadną nowością jest podkreślenie, że Willis umiejętnie grał twardziela, który na prawo i lewo rzuca niewybredne żarciki i cyniczne uwagi. Jednak trzeba pamiętać też, że przejawiał niezgorszy talent komediowy i dramatyczny. "Szósty zmysł" czy "Ze śmiercią jej do twarzy" są tego dowodem.
A potem sprawy się skomplikowały. Willis, tak jak zresztą Schwarzenegger oraz Stallone, był jednym z tych herosów kina, którzy w XXI wieku trochę się pogubili. Choć i tak długo radził sobie lepiej niż jego koledzy po fachu.
Trochę gorsze lata
Można spokojnie powiedzieć, że pierwsza dekada XXI wieku nie była udana dla Willisa. Niemal żaden z filmów z tego okresu pod kątem poziomu jakości czy przede wszystkim kultowości nie dorównuje jego dorobkowi z lat 90. Zresztą wystarczy wymienić przeciętne dramaty jak "Wojna Harta" czy kryminał "Zabójczy numer". To rzeczy słusznie zapomniane przez czas.
Jedyne godne uwagi występy znajdziemy w "Niezniszczalnym", niegłupim przerobieniu komiksowych schematów, komedii "Jak ugryźć 10 milionów" oraz w "Sin City: Miasto grzechu", szalenie wystylizowanej adaptacji świetnej powieści graficznej Franka Millera. W tych pozycjach zręcznie wykorzystało zmęczoną twarz aktora.
Choć formę miał bardzo nierówną, Willis mimo wszystko zachowywał pozycję w Hollywood. W 2010 r. był jeszcze ósmym najbardziej dochodowym aktorem w roli głównej i 12. biorąc pod uwagę drugi plan. W latach 2010-2019 jego sytuacja nie wyglądała zresztą aż tak tragicznie. Aktor wciąż się szamotał, ale wystąpił w kilku niezłych produkcjach - zmyślnym science-fiction "Looper - Pętla czasu", uroczych "Kochankach z Księżyca. Moonrise Kingdom" czy kontynuacjach "Niezniszczalnego" - "Split" oraz "Glass".
Trzeba jednak podkreślić, że kariera Willisa już w tamtym czasie zaczęła skręcać w dość niepokojącym kierunku.
Kiepskie filmy i bardzo poważna choroba
W okolicach 2015 r. Willis zacieśnił swoje relacje z amerykańskim producentem Randallem Emmettem, współzałożycielem wytwórni Emmett/Furla Oasis Films. "Esquire" określił to miejsce jako "dochodową bezpieczną przystań" dla starszych aktorów. I rzeczywiście - Willis zaczął grać na potęgę w niskobudżetowych thrillerach czy filmach science fiction, które trafiały od razu na rynek dvd.
Przez jakiś czas powody mógł mieć czysto finansowe. Często zgarniał dwa miliony dolarów za dwa dni pracy - to przekładało się średnio na 15 minut czasu ekranowego na film. Niemniej jednak często pojawiał się w materiałach promocyjnych filmów, co szybko sprawiło, że zaczął być wyszydzany.
W 2021 i 2022 r. wyszło na rynek łącznie aż 20 filmów z Willisem. Były tak złe, że Złote Maliny stworzyły specjalną kategorię: Najgorszy występ Bruce’a Willisa w filmie z 2021 r. Jednak ocena ostatnich poczynań aktora uległa diametralnej zmianie, gdy w marcu 2022 r. poinformowano, że Willis cierpi na afazję.
Dziennik "Los Angeles Times" dotarł do osoby, która przytoczyła słowa producenta z planu filmowego: "Bruce nie pamięta żadnej ze swoich kwestii. Nie wie, gdzie jest". Mimo to Emmett chciał realizować z aktorem nowe projekty. Miał już przygotowaną umowę na kolejne pięć filmów.
Jak dziś się czuje gwiazdor?
Bazując na informacjach z nieznanego źródła, "Us Weekly" pisało niedawno o walce aktora z demencją: "Bruce ma dobre i złe dni, ale w ciągu ostatnich dwóch miesięcy było o wiele więcej złych niż dobrych dni. To doświadczenie jeszcze bardziej zbliżyło całą rodzinę do siebie. Nikt nie wie, ile czasu pozostało Bruce’owi, więc chłoną każdą chwilę, jaką z nim spędzają" - można było przeczytać.
Heming Willis zabrała nawet ostatnio głos w sprawie podobnych tekstów na temat zdrowia jej 69-letniego męża. Zaapelowała do dziennikarzy, by przestali straszyć ludzi i szerzyć dezinformację. - Skończcie z tymi głupimi nagłówkami, które przerażają ludzi. (…) Zastanawiacie się, dlaczego w społeczeństwie rośnie poziom lęku i depresji? Edukują nas niewłaściwi ludzie. Ludzie, których opinia jest sprzeczna z doświadczeniem - mówiła w marcu w relacji na InstaStories.
Na koniec można wspomnieć, że w serwisie Canal+ online można oglądać jedne z ostatnich filmów z Willisem. "Na podsłuchu" oraz "Zabójca" zostały zrealizowane w okresie, w którym gwiazdor miał już poważne problemy ze zdrowiem. Stąd raczej nie są to rzeczy, które można polecić. Lepiej sięgnąć po którychś z klasyków z aktorem, bo te w pełni pokazują, jak potrafił być charyzmatyczny, gdy przychodziło mu zmierzyć się z odpowiednim scenariuszem.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: