Rywalizowali przez lata. Schwarzenegger wrzucił Stallone'a na filmową minę
Swego czasu Arnold Schwarzenegger i Sylvester Stallone byli jednymi z największych gwiazd światowego kina. Panowie przez wiele lat rywalizowali, wyrywając sobie z rąk nie tylko piękne kobiety, ale i projekty filmowe. Zanim ekranowi twardziele stali się przyjaciółmi, lubili rzucać sobie nawzajem kłody pod nogi. O jednej z takich sytuacji wspomnieli w najnowszym wywiadzie.
Historia ich rywalizacji stała się już legendą. Nic zresztą dziwnego – w końcu sami jej bohaterowie są legendami kina. Świetna prezencja, emploi niepokonanego twardziela, dziesiątki filmów akcji na koncie czy wreszcie zamiłowanie do tych samych kobiet – Arnolda Schwarzeneggera i Sylvestra Stallone'a wiele łączyło. A to sprawiało, że często wchodzili sobie w drogę.
Przeczytaj też: Stalkowała Harry'ego Stylesa. Usłyszała surowy wyrok
Wysiłki podejmowane w celu prześcignięcia "tego drugiego" stały się wręcz obsesyjne. Każdy chciał mieć lepszą sylwetkę, zabić na ekranie więcej ludzi niż rywal, dzierżyć w rękach większą broń, a wreszcie – zagrać w lepszym filmie. Koniec końców to przecież one przynosiły aktorom największy zysk i zwiększały ich popularność. Teraz okazuje się, że gwiazda "Terminatora" podrzuciła przeciwnikowi kukułcze jajo w postaci słabego scenariusza, licząc, że ten zaangażuje się w nierokujący zbyt dobrze projekt. I tak faktycznie się stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bruce Willis kończy karierę. Rodzina poinformowała o chorobie
Schwarzenegger wrzucił Stallone'a na minę. Film był totalną klapą
O zabawnej sytuacji (choć na pewno nie dla Stallone'a w tamtym momencie) aktorzy wspomnieli w wywiadzie dla portalu TMZ. Okazuje się, że Schwarzenegger celowo skłonił rywala do podpisania najbardziej niekorzystnego dla niego kontraktu w karierze. W tym celu stworzył zresztą dość przebiegły plan i uciekł się do zmyślnego podstępu. Co najlepsze, gwiazda "Rambo" do dziś nie miała o tym pojęcia.
W rozmowie Schwarzenegger przyznał, że to on w pewnym sensie stoi za zaangażowaniem Stallone'a do filmu "Stój, bo mamuśka strzela" Rogera Spottiswoode'a. Chcąc wkręcić konkurenta w niezapowiadający się zbyt dobrze projekt, Arnold przekonał swojego agenta, że jest zainteresowany angażem. Ten z kolei przekazał tę wiadomość przedstawicielowi Sylvestra.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Niezależnie od tego gwiazda "Predatora" skontaktowała się również z reżyserem produkcji. W końcu, na przekór rzekomym planom Schwarzeneggera, twórca komedii i menedżer Stallone'a zrobili wszystko, żeby to ostatecznie właśnie on wystąpił w akcyjniaku. Jak dzisiaj wiadomo, decyzja ta nie wyszła aktorowi na dobre. Film z 1992 r. "nagrodzono" trzema Złotymi Malinami: dla Najgorszego aktora, aktorki i scenariusza Blake'a Snydera, Willa Daviesa i Williama Osborne'a. Dziś w serwisie Rotten Tomatoes zaledwie 14 proc. krytyków i 21 proc. widzów oceniło go pozytywnie.
W trakcie wywiadu z TMZ właściciel niesławnej statuetki nie krył zaskoczenia. Gdy Schwarzenegger przyznał, że "jedyny sposób, w jaki mogłem go [Stallone'a] dogonić, to sprawić, by się potknął", skomentował krótko: "Czy można być bardziej makiawelicznym?". Gdy były gubernator Kalifornii wyjawił, że chciał zmusić rywala do porażki, Sly nie wierzył własnym uszom. – Niewiarygodne – skomentował krótko, zdradzając, że słyszy o tym wszystkim po raz pierwszy. Oby te dopiero co ujawnione rewelacje nie wpłynęły na obecnie przyjacielskie relacje aktorów.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: