Recenzje"Spirala: Nowy rozdział serii Piła": Tak źle jeszcze nie było [RECENZJA]

"Spirala: Nowy rozdział serii Piła": Tak źle jeszcze nie było [RECENZJA]

Chcecie zagrać w grę? Odpowiedź jest niby oczywista, zwłaszcza po dotkliwej kinowej posusze, ale tę partyjkę lepiej pominąć. "Spirala: Nowy rozdział serii Piła" to trochę oszukane nowe otwarcie. Może i Pan Układanka faktycznie wyzionął ducha i nie ma już żadnego asa do wyciągnięcia z mogiły, ale jednak nadal wszystko zostaje po staremu.

"Spirala: Nowy rozdział serii Piła" w kinach od 18 czerwca
"Spirala: Nowy rozdział serii Piła" w kinach od 18 czerwca
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Bartosz Czartoryski

Za scenariusz odpowiedzialni są ci sami faceci, którzy napisali poprzedni film z serii, "Piła: Dziedzictwo", producentami została dobrze znana stara gwardia, a na stołek reżyserski powrócił po latach Darren Lynn Bousman (nakręcił "Piłę II-IV"). No ale zwycięskiej drużyny się nie zmienia.

Praktycznie każda część "Piły" kosztowała przecież grosze, a zarobiła krocie; to model biznesowy godny pozazdroszczenia. Prawie cała pierwsza dekada bieżącego stulecia upłynęła pod znakiem halloweenowej premiery kolejnego odcinka krwawego tasiemca, aż nadszedł czas, by ukręcić serii łeb, mimo że finansowo do końca radziła sobie świetnie. Odświeżenie z 2017 r. też rozbiło bank, ale było już takim naprawdę serio-serio pożegnaniem z Johnem Kramerem. Bo ileż można?

Okazuje się, że nawet zagorzali miłośnicy "Piły" mają już dość i powiedzieli basta. Nie dali się oszukać na przepakowanie starego produktu do nowego pudła. "Spirala" finansowo ciągnie najgorzej ze wszystkich części, czego powodem może być, oczywiście, pandemia, ale obwiniałbym również marną jakość filmu. Bo choć bardzo chce się nas przekonać, że będzie to miękki reset, nowy rozdział (jak mówi polski podtytuł) i świeży kierunek dla zmęczonej i męczącej już serii, to tak nie jest.

Obraz
© Materiały prasowe

Owszem, są nowe twarze i nowe źródło koszmaru, ale struktura pozostaje ta sama, podobnie jak poziom brutalności. Nie mogę ujawnić motywu, którym kieruje się Układanka, lecz powiem tyle, że nie jest to stary dobry Kramer, może i szalony, ale niezmiennie konsekwentny w tym swoim wypaczonym pojmowaniu psychoterapii egzystencjalnej. Za to nie zmienia się modus operandi, czyli wszystkie ofiary są porywane i umieszczane w wymyślnej pułapce, z której uwolnić mogą się tylko poprzez okaleczenie.

Tyle że tutejsze ustrojstwa nie są ani zbyt fair (o ile kiedykolwiek były), ani zbyt pomysłowe, choć wypada podkreślić bezkompromisowość rozwiązań. Jest tu obecna cała galeria umęczonych ciał: zdzierana z kości skóra, wyrywane języki, spalone twarze. Dla każdego coś niemiłego.

Bohaterami "Spirali" są dwaj gliniarze, jeden z przeszłością (Chris Rock, dotychczas kojarzony głównie z rolami komediowymi), który niejednego już doświadczył. Drugi z przyszłością, żółtodziób dopiero poznający robotę. To na ich barki zwala się ciężka sprawa odnalezienia osoby, która ekspresem brutalnie morduje bynajmniej nie przypadkowe osoby. Jaki jest klucz?

SPIRALA - polski zwiastun

Raczej skojarzycie dość szybko, zaś klasyczny finałowy twist fabularny, znak rozpoznawczy serii, nie będzie zbyt szokujący, a bardziej groteskowy. Tyle że otworzy drogę ewentualnym sequelom, o których już się głośno mówi. Da się docenić ambicję towarzyszącą próbie wymiany dotychczasowego schematu na swoisty kryminał, ale jest on poprowadzony marnie. Zagadka jest licha, prosta do rozwiązania, nie ukrywa się tu ani przez minutę, że to wszystko nic innego jak scenariuszowa zasłona dymna, aby jako tako usprawiedliwić tę widowiskową jatkę.

Bousman nie ukrywa, że inspirował go David Fincher i "Siedem", lecz to nie ta liga. Detektywi Banks i Schenk są jedynie narzędziami, jeżdżą od jednego do drugiego miejsca zbrodni, dziwiąc się światu i rwąc włosy z głowy, są pozbawieni jakiejkolwiek sprawczości aż do samego końca.

Nie pomaga zaskakująco nieudolna reżyseria, podkreślająca aktorskie braki obsady (nawet Samuel L. Jackson jest tutaj kiepski), stąd trudno oglądać "Spiralę" bez uciążliwego skurczu przypominającego, że coś tu jest nie tak. Nie to, żeby poprzednie części cyklu zawiesiły poprzeczkę wyjątkowo wysoko, a i też zatarły się już po latach w mojej pamięci. Ale niewykluczone, że omawiany film to najsłabsza część "Piły". Cóż, to też jest pewne osiągnięcie.

Źródło artykułu:WP Film
piłarecenzjahorror
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)